Oko w oko ze średniowieczem
Przez dwa dni – 10 i 11 września na terenie stadniny koni w Chocimiu pod Prudnikiem można było zwiedzać obozowisko rycerskie, którego gospodarzami byli współcześni rycerze i giermkowie oraz towarzyszące im białogłowy.
Ci, którzy odważyli się wejść na teren opanowany przez zbrojnych mężów, z pewnością nie żałowali, bo czekały na nich wielorakie atrakcje. Można było poznać tajniki posługiwania się rycerskim rynsztunkiem, przekonać się ile waży prawdziwy miecz, spróbować swoich sił w posługiwaniu się ówczesną bronią, czy zażyć przyjemności konnej przejażdżki na wiedzionym przez białogłowę rumaku.
Impreza była częścią projektu realizowanego wspólnie przez Spółdzielnię Socjalną „Gród” z Byczyny i Šermiřsky spolek Jesenik. Obejmuje on cykl czterech obozów rycerskich – dwóch w Polsce i dwóch w Czechach. Prudnik był trzeci z kolei, zatem można jeszcze będzie spotkać średniowiecznych wojów w dniach 17-18 września w Czechach, w miejscowości Hradec Nova Ves.
My namówiliśmy na krótką rozmowę Andrzeja „Efendi” Kościuka, Namiestnika Opolskiego Bractwa Rycerskiego i Kasztelana Grodu w Byczynie.
– Skąd pomysł na takie właśnie hobby, jak rycerstwo?
– Ludzie zajmują się różnymi rzeczami, a my się zajmujemy rycerstwem i to już od dość dawna, bo od dwunastu lat i jest to takie przedłużenie naszej młodości. Pewnie pan też bawił się kiedyś w rycerza. I to tak działa, choć w naszym przypadku to już nie jest tylko zabawa. Ja przykładowo mieszkam w grodzie w Byczynie częściej niż w domu, a poza tym podróżujemy po całym świecie.
– A czy inspiracją były może zagraniczne bractwa rycerskie, np. te z zachodu Europy? Tam rycerstwo jest zdaje się bardzo popularne?
– Raczej to zachód podpatrzył to u nas, bo to u nas zaczęło się rycerstwo – w 1972 r. na zamku w Golubiu powstało bractwo, które się następnie rozprzestrzeniło się na inne kraje.
– Ile osób liczy obecnie opolskie bractwo rycerskie?
– Wraz z chorągwiami jest to około 55 osób. Przekrój społeczny u nas jest różny, bo są to i uczniowie i studenci i przedsiębiorcy, podobnie jak różny jest przekrój w społeczeństwie.
– Jak zrodził się pomysł na tę imprezę, która właśnie się odbywa?
– Doszliśmy kiedyś do wniosku, że ludzie mało wiedzą na temat rycerstwa, może i różne plotki funkcjonują, dlatego postanowiliśmy to pokazać, zarówno w Polsce jak i w Czechach. Ludzie mogą tutaj wejść, dotknąć miecza, rzucić nożem czy toporem, wejść do namiotu i zobaczyć jak to wszystko jest urządzone, a wszystko jest odwzorowane na podstawie średniowiecza.
– Udało się też zdobyć dofinansowanie z funduszy unijnych?
– Tak. Z tym że nasza Spółdzielnia Socjalna „Gród” w Byczynie dołożyła do tego projektu wymagany wkład własny w wysokości 30 proc. jego kosztów.
– Jak ocenia Pan poziom zainteresowania ze strony widzów obecnym obozowiskiem?
– Nie narzekamy, bo może tego nie widać, ale nawet jeśli wejdzie nawet trzydzieści osób, ale cały czas ktoś nowy się pojawia, to przez kilka godzin się nazbiera. Poza tym są targi i wczoraj były tu także wycieczki szkolne.
– Podsumowanie?
– Ja zapraszam zainteresowanych na stronę www.grod.pl.tl, gdzie jest wszystko na temat grodu w Byczynie, obiektu wybudowanego cztery lata temu, także częściowo ze środków unijnych. Tam odbywa się dużo imprez, także o zasięgu międzynarodowym. Gościliśmy kilkuset rycerzy z 14 państw, m.in. na Pucharze Europy w walkach bojowych. Są to walki „na ostro”, które w niczym nie różnią się od średniowiecznych pojedynków. Ponadto robimy tam, podobnie jak tutaj, tzw. „żywe lekcje historii”. Jest to nie tylko rzucanie nożem, ale i wyrób papieru czerpanego, tkanie, czy pisanie wiecznym piórem. Przyjeżdżają do nas szkoły i nie żałują, bo zawsze lepiej zobaczyć i dotknąć, niż tylko usłyszeć.
– Dziękuję za rozmowę.
[nggallery id=46]
Bogusław Zator