Folklor w dobie internetu
Taki tytuł nosi książka, opublikowana w 2009 roku, będąca zbiorem kulturoznawczych artykułów. Przypomina ona, że twórczość ludowa to nie tylko kujawiaki i pisanki, ale także: dowcipy, legendy, łańcuszki szczęścia czy przepisy kulinarne – a więc wszystko to, co rozpowszechnione i oderwane od autora. Ale folklor to również określone sposoby spędzania czasu. Wiedzą o tym panie z prudnickiego Uniwersytetu III Wieku.
Co tydzień, w czwartek, w godzinach przedpołudniowych spotykają się w sali Oddziału dla Dzieci na terenie Miejskiej i Gminnej Biblioteki Publicznej w Prudniku, siadają przy stole i oddają się mrówczej pracy, polegającej na ręcznym robieniu kartek świątecznych. Nie używają komputera, nie korzystają z „Corela”, „Publishera” czy innego „Painta”. Tu nie ma metody „kopiuj/wklej”, a jedynie ręczne powielanie; wycinanie z papieru lub bibuły; formowanie, wyklejanie, naklejanie; a wszystko to przy użyciu delikatnego tworzywa, wymagającego cierpliwości i precyzji.
Panie, wspierane (nie tylko duchowo) przez Wiolettę Boberską, która od lat pracuje jako bibliotekarka w Oddziale dla Dzieci, „wytwarzają” skromne w swojej stylistyce kartki świąteczne, połączone z zaproszeniami na jasełka organizowane przez Uniwersytet III Wieku. Jak wiadomo – „czas chyżo bieży” i święta za pasem, ale już w nowym roku przyjdzie czas na inne rękodzieła, np. karnawałowe kotyliony.
„Bez pracy nie ma kołaczy” – mówi ludowe przysłowie, które powstało w czasach, gdy w chłopskich izbach kobiety spotykały się na wspólnym darciu pierza czy łuskaniu fasoli. Była to okazja do gawędzenia, opowiadania legend. „Nikt w tamtych czasach nie czuł się samotny” – mówi prof. Dorota Simonides, wybitna znawczyni śląskiego folkloru. Podczas takich spotkań ludzie śmiali się, śpiewali, dowcipkowali.
Dziś sporo napisano już tekstów o wyobcowaniu i wykorzenieniu współczesnego człowieka. Osoby z Uniwersytetu III Wieku samorzutnie podtrzymują pozornie niewiele znaczące tradycje. Rozmawiają o dzieciach, wnukach, polityce, a także ludzkiej niedoli, związanej, ot choćby, z niskimi stawkami rent i emerytur. Poza tym: żartują, plotkują, po prostu są razem. I dziękują Wiolecie Boberskiej za naukę tego skromnego acz sympatycznego i pożytecznego rzemiosła.
Tekst, fot.: Bartosz Sadliński