Fechmistrzowie Dębscy
O sobotnim spotkaniu z Rafałem Dębskim – pisarzem i redaktorem naczelnym miesięcznika „Science Fiction, Fantasy i Horror” (SFFiH), które miało miejsce w sali Stowarzyszenia Aktywnej Pomocy Rodzinie „Alternatywa” – S.A.P.R.A. można powiedzieć jedno – na pewno nie było typowym spotkaniem autorskim.
Zdecydowanie mniej niż zwykle było do słuchania, a stanowczo więcej do oglądania. Rafał Dębski zaczął jednak standardowo, od krótkiego określenia swojej twórczości literackiej. Zdecydowanie odciął się od określania go mianem pisarza fantasy. Przypomniał, że wyznaczniki gatunku fantasy, to m.in.: opowieść dziejąca się w świecie wymyślonym, istnienie jednego, wyrazistego bohatera, powinna też być wyraźnie określona dychotomia dobra i zła. Przyznał też, że to raczej idealny kanon, z którym w rzeczywistości nie spotkał się w literaturze. Uważa jednak, że powinno się go nazywać raczej twórcą fantastyki historycznej.
O pisarstwie redaktor naczelny SFFiH nie mówił jednak długo. Zgodnie z zapowiedziami, razem z synem przywieźli do Prudnika kilka rodzajów białej broni, którą wkrótce dali interesujący pokaz fechtunku. Zobaczyliśmy więc próbki walk z wykorzystaniem: mieczy jedno- i półtora-ręcznych, rapierów, a także szabli. Wszystkie poczynania były opatrzone komentarzem ze strony obu szermierzy – tłumaczyli oni dlaczego technika walki poszczególnymi rodzajami broni jest taka a nie inna i dorzucali dodatkowe ciekawostki. Dowiedzieliśmy się więc m.in. dlaczego zawsze walczy się w specjalnych rękawicach, a także która z broni jest najbardziej wszechstronna. Mieczem można zarówno siekać, jak i zadawać pchnięcia (sztychy), w miarę uniwersalna jest też szabla – która jednak lepiej sprawdza się w „krojeniu”, natomiast najmniej wszechstronny jest rapier, który w zasadzie nie jest bronią sieczną. Dodatkowo to oręż dość ciężki o wadze porównywalnej z wagą mieczy jednoręcznych, posiadający podatne na uszkodzenia (złamanie) ostrze.
Wypada tylko żałować, że warunki pogodowe tego dnia były na tyle niekorzystne, że pokaz nie mógł odbyć się na zewnątrz. W sali stowarzyszenia S.A.P.R.A. – z uwagi na brak miejsca i stojące wokół meble – obaj panowie Dębscy nie mogli pozwolić sobie na swobodną improwizację walki.
Jako ostatnią sekwencję szermierze zaprezentowali konfrontację z wykorzystaniem przez każdego z walczących dwu rodzajów broni, kiedy to jednej używa się zamiast tarczy. Zaznaczyli także, że całkiem innych technik użyliby walcząc bez opancerzenia, a innych będąc w pełnej zbroi.
Rafał Dębski przyznał, że choć szermierką zajmuje się już piętnaście lat, to syn – mimo, że ćwiczy krócej, bo pięć lat (od jedenastego roku życia) – jest dla niego równorzędnym przeciwnikiem, a niekiedy nawet go przewyższa.
Przy okazji pokazu fechtunku pisarz zdemaskował także sposób ukazywania walki mieczem upowszechniony w hollywoodzkich produkcjach filmowych. Okazuje się, że atakowanie bronią (ciosy) skierowane na ostrze broni przeciwnika to jedynie wymysł filmowców, mający służyć efektownemu pokazaniu scen pojedynków. W prawdziwej walce nic takiego nie miałoby miejsca.
Podobnie jak wcześniej Dariusz Domagalski, Rafał Dębski poruszył też wątek średniowiecznych bitew i sposobu, w jaki rycerstwo toczyło pojedynki. Starcia toczone „na wyniszczenie”, jak miało to miejsce podczas batalii grunwaldzkiej, były rzadkością. Bardziej typowe dla tamtych czasów pojedynki toczono np. w bitwie pod Koronowem. Wówczas nie chodziło o zabicie przeciwnika, ale o pokonanie go i zobowiązanie do zapłacenia okupu, lub pozbawienie go kosztownej zbroi czy przejęcie jego taboru. Zwycięzcy traktowali pokonanych z szacunkiem, zgodnie z rycerskim etosem. Zdarzało się, ze po bitwie obie strony nawet wspólnie ucztowały.
Mówiąc jeszcze o pisarstwie Rafał Dębski wyraził pogląd, że w Polsce faktycznie trudno jest żyć tylko z tego. Udaje się to nielicznym, a większość pisarzy szuka dodatkowych źródeł dochodu. Sam pracuje jako szkolny psycholog w gimnazjum i ma wiele zastrzeżeń co do funkcjonowania systemu edukacji w naszym kraju. Mówiąc o kanonie lektur szkolnych uważa, że wymaga on dostosowania do realiów i gustu współczesnego czytelnika. Jako pisarz zdecydowanie nie czuje się celebrytą i na ulicy jest anonimowy, co zresztą sobie ceni.
Było to kolejne ciekawe spotkanie z nieszablonowymi ludźmi. Z nadzieją czekamy na następne.
[nggallery id=78]
Bogusław Zator