„Pralnia” zależna od Totalizatora
Rewitalizacja ul. Jagiellońskiej w Prudniku zbliża się wielkimi krokami, a tymczasem pewien budynek na tym terenie godzi w wrażliwość estetyczną mieszkańców pobliskich kamienic. Postanowili coś z tym zrobić.
Chodzi o parterowy, podłużny budynek (równoległy do Domu Katolickiego), w którym ponad 20 lat temu mieściła się pralnia chemiczna. Na dachu znajdują się zardzewiałe, skorodowane odpowietrzniki, przypominające kominy. Służyły one dawniej do odprowadzania chloru.
Pismo z prośbą o usunięcie tych szpecących elementów dachu wystosował niedawno do burmistrza Jacek Przybylski, przewodniczący Wspólnoty Mieszkaniowej Rynek 3-7 oraz Ratuszowa 1, zrzeszającej sporą część osób z kamienicy, równoległej do „pralni”. Z ich okien rozciąga się widok na ten kłopotliwy obiekt z czasów PRL-u.
– Rury te szpecą wygląd tej części centrum miasta i są obiektem „zainteresowania” wycieczek zagranicznych, przechodzących z Kościoła na Rynek (lub odwrotnie) – czytamy w treści pisma. – Bardzo często widzimy, jak uczestnicy tych wycieczek fotografują ten „relikt przeszłości”.
Autor podania zwraca się do burmistrza z prośbą o wywarcie nacisku na prywatnego właściciela „pralni”. Jest nim Adam Bereźnicki. Pobiera on opłaty za wynajem od właścicieli sklepu z częściami RTV oraz od osób, prowadzących tuż obok sklep z używaną odzieżą. Sam również zajmuje się działalnością handlową, sprzedając (w tym samym budynku) artykuły techniczne i chemiczne.
Burmistrz Franciszek Fejdych już zapoznał się z treścią pisma i przekazał sprawę sekretarzowi gminy Markowi Radomowi, który ma udzielić na nie odpowiedzi. Jest jednak pewien problem.
– Gdyby obiekt stanowił zagrożenie, mógłbym skierować sprawę do Inspekcji Budowlanej – stwierdza burmistrz. – Gdyby, z kolei, miał on status zabytku, powiadomiłbym konserwatora. Jednak żadna z tych okoliczności nie wystąpiła. Mogę więc jedynie poprosić właściciela, by – kierując się interesem miasta – wyremontował ten obiekt lub tylko jego dach. Jeżeli otrzymam (spodziewaną) odpowiedź, że brakuje mu środków finansowych, niewiele mogę zrobić.
Burmistrz dodaje też, że podobne wnioski wpływały już wcześniej. Dotyczyły np. niedokończonego budynku koło zakładu fotograficznego Aleksandra Kramarza (również ul. Jagiellońska) albo starego browaru przy dawnej Szkole Podstawowej nr 2 (ul. Chrobrego). Dawniej istniała możliwość wywierania realnego wpływu na prywatnych właścicieli. Funkcjonowała specjalna komisja, złożona między innymi z pracowników policji i straży pożarnej, która wiążąco orzekała, które budynki kwalifikują się do renowacji (także ze względów estetycznych). Dziś możliwości gminy są ograniczone.
Do właściciela „pralni” nie dotarły jeszcze żadne próby nacisku.
– Gdybym wygrał w totolotka, mógłbym się tym zająć – mówi spokojnie Adam Bereźnicki. – Wydaje mi się jednak, że wtedy bardziej opłacałoby mi się zburzenie budynku i zbudowanie go od nowa. Na razie jednak nie planuję usunięcia kominów ani też ogólnej elewacji.
Skończy się zatem na grzecznościowej wymianie pism między trzema zaangażowanymi w sprawę osobami. Kwestie prawno-administracyjne nie odegrają tu decydującej roli. Nadzieja w maszynie losującej i wesoło podskakujących, kolorowych piłeczkach.
Bartosz Sadliński