Tak było na Międzynarodowym Festiwalu Jazzowym
Już po raz siódmy na prudnickim rynku odbył się Międzynarodowy Festiwal Jazzowy. Poprzednie edycje postawiły wysoko poprzeczkę, dlatego przed organizatorami stanęło trudne zadanie, tym bardziej, że wysoka temperatura początkowo wpłynęła negatywnie na festiwalową frekwencję.
Festiwal rozpoczął się punktualnie o 16:30, gdy na scenie pojawił się krnovski zespół Ripe of Blues, założony w 2008 roku przez muzyków grających wcześniej bardziej komercyjne gatunki muzyki. Bluesowe kawałki ubarwiał mocny głos wokalistki Marie Veliki, która śpiewała po czesku i angielsku. Gdy upał nieco zelżał, coraz więcej prudniczan zjawiało się na rynku, więc drugi zespół – Kreszendo, mógł zagrać przed przyzwoitą publiką. Grupa złożona w większości z absolwentów katowickiego Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej koncertuje już od dziesięciu lat, a na swoim koncie ma dwie płyty. Większość kompozycji, które zagrało Kreszendo, pochodziła z ich drugiej płyty Tu i teraz, na której dominuje Smooth Jazz z dużą ilością solówek. Pomiędzy utworami o historii i inspiracjach zespołu opowiadał perkusista Marek Olma.
Piosenką East rozpoczął koncert Leszek Żądło European Con – Fusion Ensemble – band grający dłuższe formy instrumentalne, których ozdobą był subtelny głos wokalistki Agnieszki Hekiert. Koncert stał na bardzo wysokim poziomie technicznym, a trudno by było inaczej, gdyż Leszek Żądło gra od czterdziestu lat i swoją markę wyrobił, uczestnicząc w nagraniach ponad 100 płyt różnych wykonawców.
Wydawało się, że Festiwal sporo straci na nieobecności Mike Russel Band, który nie mógł zagrać w Prudniku z powodu choroby wokalisty. Na jego miejsce sprowadzono Piotr Schmidt Electric Group z wokalistką Iwoną Kmiecik. Nie jestem wielkim fanem jazzu, ale ten koncert był ozdobą VII edycji Festiwalu. Dające wiele pozytywnej energii piosenki, świetne wykonanie techniczne, dużo solówek i wokal Iwony Kmiecik, znanej z IV edycji programu Must Be The Music, którego była finalistką.
Minęła godzina 22 i przyszedł czas na ostatni punkt programu, czyli występ formacji Retro Funk, którego lider poprosił, by zgromadzeni na rynku prudniczanie bawili się równie dobrze, jak muzycy zespołu. Nazwa grupy wymownie mówiła, że dominować będzie funk, czyli bardziej taneczna i skoczna odmiana jazzu. Muzycy do szybkich rytmów dodali także sporo improwizacji. Gdy Retro Funk skończył koncert, otrzymał gromkie brawa.
[/block][block]
Po raz kolejny otrzymaliśmy solidną dawkę jazzu i jego różnych odmian. Pokazanie właśnie pewnego przekroju sceny jazzowej było głównym założeniem VII Międzynarodowego Jazz Festiwalu. O podsumowanie poprosiliśmy głównego pomysłodawcę i dyrektora artystycznego Ryszarda Czeczela:
– Tegoroczny festiwal jest kontynuacją formuły opartej na różnorodności stylistycznej. Staramy się dobierać zespoły grające w różnych stylach. Złagodziliśmy też nieco formę – dawniej prezentowaliśmy utwory strict Chcę podkreślić, że zaskoczył mnie w tym roku Leszek Żądło. Zawsze wiedziałem, że to wielki artysta, ale dziś przeszedł samego siebie. To muzyka na najwyższym, światowym poziomie – dodał.e jazzowe, w tym roku dodaliśmy do tego nieco bluesa i funky – tłumaczył Ryszard Czeczel. – Nastawiliśmy się muzykę plenerową, wiadomo, że w klubach jazzowych jej odbiór jest inny – można się skupić nad jej drobiazgami, tu natomiast gra się bardziej czytelnie i rytmicznie.
Podzielam zdanie Ryszarda Czeczela dotyczące Leszka Żądły, ale także inni wykonawcy zaprezentowali się bardzo dobrze, pomimo tego, że jedynym zagranicznym zespołem był czeski Ripe of Blues.
Podsumowując, wartym odnotowania faktem jest brak większych opóźnień. Organizatorzy dołożyli wszelkich starań, by założony program został zrealizowany w odpowiednim czasie i przez cały festiwal koncerty przesunęły się tylko o ok. 20 minut. Gdy spojrzało się na publiczność, od razu widać było, że młodzi ludzie niezbyt chętnie wzięli udział w Jazz Festiwalu. Organizatorzy mają więc cały rok, by odpowiedzieć sobie na pytanie, jak można przyciągnąć młodzież do udziału w ósmej edycji.
[/block]