Nie boimy się niczego
Są młodzi i mają wielką pasję – rajdy samochodowe. Choć ta dyscyplina sportowa w naszych rejonach dopiero się rozwija, oni mają już swoje plany i ambicje, przynależą też do opolskiego „Automobilklub”. Marcin Langner i Dawid Żak, bo o nich właśnie mowa, to prudniczanie, którzy zanotowali już wiele startów w rajdach, głównie w KSJ (Konkursowa Jazda Samochodem), mają też ambitny plan zorganizowania rajdu na trasie Dębowiec – Wieszczyna. Postanowiliśmy zapytać ich o przygodę z tym widowiskowym sportem, na co z chęcią przystali. W tym miejscu warto dodać, że poza wymienioną dwójką , w rajdach biorą też udział inni mieszkańcy Prudnika – Radosław Zaczyński, Daniel Niemczyk i Mateusz Trybuła, a także piloci – Krzysztof Skowroński i Dawid Zozuk.
Panowie, skąd ta miłość do samochodów, jak to się w Waszym przypadku zaczęło?
Marcin Langner: Rajdami zacząłem się interesować w 2009 roku. Dawid poniekąd miał w tym swój udział (śmiech). Na razie startuję jako pilot, ale w październiku chcę zdać prawo jazdy i występować jako kierowca rajdowy. Teraz mam niestety lekką kontuzję – dyskopatię kręgosłupa. Podczas ostatniego rajdu mój samochód uderzył w dziurę i boleśnie to odczułem.
Dawid Żak: Benzyną zaraził mnie mój ojciec, zawsze pomagałem mu w garażu przy naprawie naszego Audi. Od początku interesowałem się sportem, czytałem pisma rajdowe, oglądałem relacje w telewizji i tak to się toczyło do 18 roku życia. W końcu zdobyłem prawo jazdy i postanowiłem coś z tym zrobić. Ze swoich oszczędności kupiłem pierwszy samochód – Suzuki Swift.
W ilu rajdach, jak do tej pory, braliście udział?
M.L.: Myślę, że uzbierało się już dwadzieścia rajdów. Wespół z moim nowym kierowcą – Piotrkiem Gromkiem z Opola chcemy w przyszłym sezonie startować w Classic Auto Cup – imprezie, podczas której jeździ się klasycznymi samochodami z lat 70 i 80, takich jak duże Fiaty, maluchy, stare Ferrari, Porsche, Mazdy czy Subaru Mitsubishi.
D.Ż.: Nie prowadzę statystyk, ale sądzę, że brałem udział już w czterdziestu rajdach. Jeżdżę od czterech sezonów.
Jaki autami jeździcie w tej chwili? Macie okazję pochwalić się swoimi brykami (śmiech)
M.L.: Ja jestem pilotem w Maździe 323 BF 16 na turbie, z napędem na cztery koła.
D.Ż.: Teraz startuję Subaru Imprezą, która posiada najwyższą klasę pojemnościową. Na razie, razem z moim pilotem Krzysztofem Skowrońskim z Prudnika, uczymy się tego samochodu, ale osiągamy coraz lepsze wyniki. Trzeba naprawdę dużego doświadczenia, żeby opanować taki pojazd i jego dynamikę, którą zapewnia 300 koni. Dlatego najlepiej jest uczyć się jazdy na samochodach o mniejszej pojemności.
Co pociąga Was w tym sporcie, adrenalina?
M.L.: Z pewnością. To jest po prostu świetna zabawa, można poznać fajnych ludzi no i porządnych sponsorów. To jest bardzo drogi sport, a z własnej kieszeni dużo się nie wyciągnie. Kilka rajdów w KJS-ie i człowiek jest spłukany (śmiech).
No właśnie, jak sobie radzicie finansowo?
M.L.: Z Dawidem mamy to szczęście, że obaj pracujemy. Ja, jeśli w samochodzie jest awaria, składam się na naprawę wspólnie z kolegą, ale mamy też sponsora, który potrafi wyłożyć nawet 2000 zł., żebyśmy mogli wystąpić. W tym miejscu chciałbym zwrócić się także do innych potencjalnych sponsorów. Jeśli jesteście fanami rajdów samochodowych, zgłoście się do nas i pomóżcie w zakupie części takich jak felgi i opony. Będziemy wam bardzo wdzięczni.
D.Ż.: Dokładnie, gorąco zachęcamy do wspierania tego sportu. Ta dyscyplina dopiero się rozwija, a już ma wielu fanów. Kibice uwielbiają wyścigi.
Kiedy tak Was słucham, zastanawiam się, czy odczuwacie strach? Co by nie mówić, to jednak dość niebezpieczny sport. Ja chyba nie nadawałbym się do takiej jazdy (śmiech)
M.L.: Jak wchodzę do samochodu, to nie myślę o ryzyku. Dopiero, jak człowiek ukończy rajd, to sobie myśli „o cholera, działo się” (śmiech).
D.Ż.: Nawet, jeśli na trasie wydarzy się nagle coś niedobrego, kiedy widzimy, że „dzwon” (zderzenie z przeszkodą – przyp.red.) jest nieunikniony, to od razu zastanawiamy się, jakie będę koszty naprawy (śmiech). Tak wiec zapewniam cię, Maćku, że nie ma w tym żadnej paniki. Rajdowcy tym się różnią od zwykłych kierowców, że nie myślą o niebezpieczeństwie, tylko robią swoje, wykorzystując w pełni nabyte umiejętności. Nie boimy się niczego.
[/block][block]
Gdzie odbywają się rajdy?
M.L.: Najbliższe rajdy odbywają się w Opolu, Wrocławiu i Kielcach. Jednak najlepszy jest rajd ARS na Śląsku. To większa impreza, niż KJS, z lepszymi trasami. Dwukrotnie rajdy odbyły się też w Prudniku.
No właśnie, doszły mnie słuchy, że planujecie rajd w pobliżu naszego miasta.
M.L.: Owszem, chcemy z kolegami załatwić rajd na trasie Dębowiec – Wieszczyna. Byłaby to impreza masowa, z dużą ilością kibiców. Mamy nadzieję, że pan burmistrz spojrzy na nasz pomysł przychylnym okiem. To byłaby fantastyczna reklama dla Prudnika, chcielibyśmy, aby relację przeprowadziło TVP Opole, a także, aby napisała o tym wydarzeniu lokalna prasa.
D.Ż.: W pełni zgadzam się z Marcinem, byłoby „grubo” (śmiech). Ta trasa ma olbrzymi potencjał, są tam ostre zakręty, można stworzyć świetne widowisko.
Miejmy nadzieję, że tego fragmentu nie przeczytają nasi policjanci, bo chcę was zapytać o treningi (śmiech)
D.Ż.: Spokojnie, nie ćwiczymy na Rynku (śmiech). Zawsze wybieramy takie miejsca, żeby nie stanowić zagrożenia dla ludzi – opuszczone place i nieużytki. Rozstawiamy pachołki i trenujemy różne elementy, przede wszystkim hamowanie. Na rajdach KJS, na mecie, najczęściej należy zatrzymać się tak, aby jej linia znajdowała się miedzy osiami. Przestrzelenie mety kosztuje 5 pkt karnych.
Widzę, że jesteście skromni, bo nic nie mówicie o swoich dotychczasowych sukcesach, a takie zapewne już były waszym udziałem. Czas je wymienić.
M.L: Jak na razie zanotowałem I miejsce w klasie, w której liczy się pojemność silników – było to podczas rajdu w Grodkowie, W generalce zająłem wówczas drugą lokatę. Taki sam wynik zanotowałem jakiś czas temu w Prudniku.
D.Ż.: Ja z kolei w 2010 roku, w klasyfikacja Kierowca Roku Opolszczyzny, byłem mistrzem klasy 2 – do 1300 cm. sześciennych pojemności, wtedy też udało mi się zostać drugim wicemistrzem w klasyfikacji generalnej. W 2011 ponownie zdobyłem mistrzostwo klasy 1300 tyle, że w generalce byliśmy na trzecim miejscu.
Dawid Żak – dominator w klasie drugiej? (śmiech)
D.Ż.: Dokładnie. Reszta biła się o kolejne miejsca za mną (śmiech).
Panowie, Wasze plany na kolejny sezon to…?
M.L.: Oczywiście, jak najlepsza jazda w kolejnych rajdach.
D.Ż.: Ten sezon chyli się już ku końcowi, została nam impreza W Dobrzeniu Wielkim i grudniowe zakończenie sezonu Pucharem Forda w Opolu. W przyszłym sezonie planuję wystartować w części rajdów KJS-u, ale nie chcę się wyłącznie na tym skupiać – chciałbym spróbować sowich sił także w szybszych rajdach. Myślę tu o występie na torze w Poznaniu, czy też o słynnym torze Kuchara w Debrznie.
Nie sposób nie zapytać Was o idoli. Czyżby Adam Małysz? (śmiech)
M.L.: (śmiech) Małysz mógłby się od nas uczyć, więc raczej Sebastian Loeb.
D.Ż.: U mnie wszystko zaczęło się od Krzysztofa Hołowczyca, który zaraził mnie miłością do Subaru. Miałem nawet okazję widzieć go w akcji.
W takim razie takich właśnie hołowczycowych wyników Wam życzę (śmiech). Dziękuję za rozmowę i powodzenia!
[/block]