Kresy wielkie duchem i tragicznie doświadczone
Spotkanie ze Stanisławem Srokowskim, które odbyło się 7 listopada w Prudnickim Ośrodku Kultury, przyciągnęło sporą liczbę prudniczan zainteresowanych tematyką kresową. W prawie dwugodzinnym wykładzie znany pisarz starał się wyjaśnić, dlaczego Kresy były tak istotnym dla historii Polski terytorium.
Prelekcja pt. „Wielkość i dramat polskich Kresów”, została zorganizowana przez Prudnicki Ośrodek Kultury, Miejską Bibliotekę Publiczną w Prudniku i redakcję Gazety Prudnik24. Dzięki wyżej wymienionym, a także naszemu redakcyjnemu koledze, Maciejowi Dobrzańskiemu, udało się sprowadzić do Prudnika wybitnego znawcę Kresów, pisarza, poetę i publicystę – Stanisława Srokowskiego.
Tematyka kresowa zawsze cieszyła się w Prudniku sporym zainteresowań i nie można się temu dziwić, skoro około 25% ludności sprowadzonej na Śląsk Opolski pochodziła właśnie z Kresów. Sale kameralne wypełniły się prawie do ostatniego miejsca, a zgromadzonych przywitał dyrektor Prudnickiego Ośrodka Kultury – Ryszard Grajek. Po krótkim wprowadzeniu mikrofon przejął Stanisław Srokowski, który podzielił swój wykład na trzy wyraźne części. Wielkość Kresów, ich dramat, a także bieżąca sytuacja polityczno-społeczna, stanowiły główną oś rozważań pisarza.
Prelegent podparł swój wykład wieloma danymi statystycznymi. Poprzez liczbę mniejszości zamieszkujących teren drugiej Rzeczypospolitej oraz jej liczebność (do 12 mln) ukazał mozaikę społeczną, jaka panowała na ziemiach polskich na początku XX wieku. Dobra koegzystencja mniejszości narodowych z Polakami, a także szerokie prawa dla innych narodowości, miały według Srokowskiego być przykładem na dużą tolerancję Polaków. W II RP każda nacja miała zapewnioną swobodę języka, obyczajów i kultury, co szczególnie widać było właśnie na Kresach. – Wielkość Kresów, to nie pojęcie, które można pokazać na mapie, bo nie dotyczy ono tylko terytorium. Wielkość Kresów, to wielkość ducha, to, co jest głęboko zakorzenione w jednostce i w narodzie. Wartości duchowej nie da się wytłumaczyć matematycznie, ale jest ona wyczuwalna. – wyjaśniał Stanisław Srokowski.
Na dowód olbrzymiego wpływu Kresów na kulturę całej Polski prelegent podał nazwiska wielkich pisarzy, którzy urodzili się na wschodnich rubieżach naszego kraju – Mikołaj Rej, Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Henryk Sienkiewicz, Jarosław Iwaszkiewicz – wyliczał Stanisław Srokowski.
Część druga dotyczyła tytułowego dramatu, przez jakie przechodziły Kresy po 1939 roku, a jaki był dziełem nacjonalistów ukraińskich ze zbrodniczej organizacji UPA. Obecnie w debacie publicznej coraz częściej pojawia się temat Rzezi Wołyńskiej, ale Stanisław Srokowski wyjaśniał, że tragiczne wydarzenia rozpoczęły się znacznie wcześniej: – Kresy cierpiały już od 17 września 1939 roku. Kiedy sowieci napadają na Polskę, to już tego samego dnia UPA atakuje wsie w okolicach Podhajec. Później terror się nasila, do żołnierzy Armii Czerwonej dołączają Ukraińcy i eskalacja przemocy przypada na rok 1943.
Ostatnia już część wykładu dotyczyła czasów współczesnych, w tym wielu niepokojących trendów, jakie w otaczającym świcie widzi Stanisław Srokowski. Publicysta od jakiegoś czasu obserwuje radykalizację nastrojów we wschodniej Ukrainie. Szczególnie obawy budzą działania nacjonalistycznej partii Swoboda, która utożsamia się ze spuścizną UPA, często czcząc Stepana Banderę, jak bohatera narodowego.
Po prelekcji odbyła się ożywiona dyskusja. Wielu zgromadzonych przytaczało swoje historie z Kresów, które często dotyczyły dramatycznych wydarzeń związanych z działaniem UPA. Ciekawe pytanie odnośnie podstawy nienawiści Ukraińców do Polaków zadał Wojciech Ossoliński. Srokowski wyjaśnił, że nacjonalizm ukraiński na początku XX wieku miał wiele wspólnych ideologicznych podstaw z niemieckim nazizmem, dlatego OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) forowała hasła, takie jak: śmierć Lachom. Interesującym głosem w dyskusji była wypowiedź Franciszka Neckara, który pytał się, czy Ukraińcy będą w stanie wykonać „prace sumienia”, by rozpocząć nowy rozdział w stosunkach miedzy sąsiadami.
W samym wykładzie prelegenta, jak i głosach z sali, poruszona była kwestia pamięci historycznej, a dokładniej brak zainteresowania młodego pokolenia, by pełnić rolę depozytariuszy historii naszego narodu. Problem ten nie jest bynajmniej abstrakcyjny. Wystarczyło spojrzeć na wypełnioną salę kameralną, w której osoby młode można było policzyć na palcach jednej ręki. By zmienić ten niekorzystny trend, należałoby skorzystać z rady Stanisława Srokowskiego, który zachęcał prudniczan do rozmów: – Rozmawiajmy o historii, naszym pochodzeniu, naszych wadach, będą to rozmowy gorzkie, ale potrzebne.