„Spacerkiem po przedwojennym Prudniku”
Znany pasjonat lokalnej historii opowiadał w Prudnickim Ośrodku Kultury o urokach (i nie tylko) przedwojennego oblicza miasta, prezentując część swoich bogatych zbiorów pocztówek z byłego Neustadt.
Chętnych na ten wirtualny spacer z Piotrem Kulczykiem po zakątkach niemieckiego wówczas miasta było tak wielu, że zajęli prawie wszystkie miejsca w sali kameralnej POK. Cieszy, że nie brakowało wśród nich także bardzo młodych prudniczan, co daje uzasadnioną nadzieję, że w przyszłości grono badaczy lokalnej historii jeszcze się poszerzy.
Przybyli nie zawiedli się, choć pan Piotr zaprezentował jedynie kilkadziesiąt pocztówek – wyświetlając je w cyfrowej formie na dużym ekranie – z posiadanych ponad 500 sztuk. Przekazał również szereg ciekawostek historycznych. Publiczność miała okazję przekonać się, jak dawniej wyglądały niektóre dobrze nam znane budynki czy ulice, oraz poznać obiekty i miejsca już nieistniejące, zapomniane.
Początek wypełniły dawne ujęcia Willi Hermana Frankla, a po nich m.in.: dawny klasztor Kapucynów, rozebrany pod koniec lat 60. neogotycki kościół ewangelicki pw. Chrystusa z początków XX w., czy synagoga żydowska przy zbiegu ulic Kościuszki i Klasztornej, spalona podczas tzw. Nocy Kryształowej. Były także zdjęcia z odsłonięcia w 1905 r. pomnika Cesarza Wilhelma I na Placu Zwycięstwa (Viktoriaplatz), obecnym pl. Szarych Szeregów.
Prowadzący wiele uwagi poświęcił także prudnickiemu Rynkowi. Pokazał imponujący rozmachem budynek Urzędu Miejskiego z końca XIX w. na północnej ścianie Rynku, uszkodzony pod koniec wojny i wyburzony w latach 50. Inne widokówki przedstawiały stylowe witryny sklepowe i nieistniejące już, najbardziej reprezentacyjne przedwojenne kamienice z południowej ściany Rynku.
Co ważne, Piotr Kulczyk nie ograniczył się do pokazania jedynie „cukierkowego” obrazu przedwojennego Prudnika, znanego z wyretuszowanych pocztówek. Przedstawił również widoki mniej reprezentacyjnych miejsc, wyjaśniając, że ówczesny stan infrastruktury mieszkalnej i użytkowej pozostawiał wiele do życzenia.
Wśród kolejnych reprodukcji były kolejne obiekty, których już nie ma, np.: kładka dla pieszych nad torowiskiem dworca kolejowego (podobno znajduje się w Blachowni, dzielnicy K-Koźla), tzw. Domek Mleczny w prudnickim parku – przystanek na szlaku na Biskupią Kopę,
fabryka octu z końca lat 20. dziewiętnastego stulecia przy ul. Batorego, a także Staw Gondolowy przy dzisiejszej ulicy Kolejowej, czy gospoda „Zameczek Polny” przy ul. Dąbrowskiego – ulubione miejsce żołnierzy stacjonującego w Prudniku 57 Pułku Artylerii Polowej.
Inna pocztówka pokazuje czasy świetności zamku arystokratycznej rodziny von Choltitz w Łące Prudnickiej. Pod koniec XIX w. urodził się Dietrich von Choltitz, który doszedł do wysokiej rangi w armii niemieckiej, a zasłynął jako obrońca Paryża, nie dopuszczając w roku 1944 do zniszczenia miasta, wbrew rozkazowi Hitlera.
Ostatnie slajdy przedstawiały ciekawą architekturę schroniska „Szwecki Szaniec” z początku XX stulecia. Stało ono w Lesie Prudnickim, ale zostało zniszczone w latach 50.
Piotr Kulczyk pasjonatem lokalnej historii został jeszcze w czasach szkoły podstawowej, kiedy znalazł pierwsze pocztówki u swojej babci i zaczął poszukiwać przedstawionych na nich obiektów. W pełni zaangażował się po latach, kiedy zaczął pracę zawodową i stać go było na kupowanie pamiątek historycznych. Obecnie kolekcjonuje wszelkie stare przedmioty i dokumenty związane z Prudnikiem.
– Tak to już jest z pasją, że pochłania człowieka. Jedni zajmują się polowaniami, inni wydają duże pieniądze na sprzęt wędkarski – ja inwestuję w papier – stwierdza.
Część swoich zbiorów pozyskał od okolicznych mieszkańców, ale wiele osób traktuje posiadane przedmioty związane z Prudnikiem jako pamiątkę, nie chce się ich pozbywać. Dlatego pan Piotr woli kupować od osób nie mających sentymentu do tych przedmiotów. Głównym sposobem poszukiwania pamiątek jest więc przeglądanie aukcji internetowych – w Polsce, Niemczech, także w innych częściach świata.
Na pytanie o kolejne prelekcje na temat dawnego Prudnika odpowiada:
– Jeśli ludziom będzie się to podobać, będą chcieli ciągu dalszego, to być może pan dyrektor Grajek zaprosi mnie ponownie. A ja z reguły mu nie odmawiam.
Czekamy więc na kontynuację.