Zagranicznych studentów pomysły na Froteks
Froteks nadal rozpala wyobraźnię. Tym razem zainteresowali się nim zagraniczni studenci architektury, którzy w ramach programu CON-SARCH3, będącego trzecią edycją międzynarodowych warsztatów programu LLP ERASMUS, mieli za zadanie opracować pomysły na zagospodarowanie olbrzymich terenów dawnej fabryki. Ich prace zostały zaprezentowane w Centrum Tradycji Tkackich w ramach obchodów 10 rocznicy wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Ekspozycja wzbudziła spore zainteresowanie prudniczan.
W tym roku projekt CON-SARCH3 poświęcony był rewitalizacji obiektu po prudnickich Zakładach Przemysłu Bawełnianego „Frotex”. W trakcie warsztatów grupa około pięćdziesięciu młodych ludzi z Niemiec, Włoch, Hiszpanii i Portugalii przedstawiała swoje pomysły na zagospodarowanie hal, tej niegdyś potężnej fabryki.
Pierwszy z prelegentów, architekt miejski Jerzy Stępień, wyjaśnił publiczności, że propozycję przygotowania warsztatów dla młodych architektów gmina Prudnik otrzymała od PWSZ w Nysie. Celem było wskazanie możliwości adaptacyjnych i funkcjonalnych dla przekształcenia i restrukturyzacji zakładu. Dodajmy, że zagadnienie to od lat spędza sen z powiek kolejnych włodarzy miasta, ale jak na razie poza obszarem, na którym znajduje się (jeszcze) siedziba Corprolastu, obiekty stoją puste i z biegiem lat niszczeją. Nieudane okazują się próby sprowadzenia na ten obszar inwestora strategicznego, który mógłby otworzyć produkcję na dużą skalę.
– Pamiętajmy, że lewa i prawa cześć fabryki, to struktury o rozmiarach prawie 10 tysięcy metrów kwadratowych, tak więc w sytuacji, gdy nie ma inwestora strategicznego, który posiada jasno sprecyzowany pomysł, jak sukcesywnie adoptować poszczególne części, występuje duży problem z adaptacją tak ogromnej powierzchni – powiedział Jerzy Stępień – Projekty studentów miały zawierać więc próbę zachowania historycznej tkanki tego zakładu, a jednocześnie pokazać możliwości dostosowania go do współczesnych możliwości i technologii.
Architekt miejski wyjaśnił, że przygotował cały materiał wstępny, łącznie z mapami i szczegółowym opisem usytuowania fabryki na tle problemów urbanistycznych miasta. Opracowanie to zawierało również opis sytuacji demograficznej, brało pod uwagę problem Ziemi Prudnickiej, jakim jest odpływ ludzi młodych. Studenci zapoznali się też z historią zakładu, nakreślono im m.in. sylwetki jego twórców.
– Ich wyobraźnia i mentalność, pozwalająca z sukcesem wdrażać w życie marzenie o stworzeniu imperium tekstylnego na skalę europejską, udowodniła, że miejsce nie ogranicza – mówił o Franklach i Pinkusach, dawnych żydowskich przemysłowcach, Jerzy Stępień.
Prelegent podkreślił też bardzo istotną sprawę – studenci to ludzie pochodzący z tak dużych miast jak Granada, czy Cottbus, a takie osoby mają mniejsze wyczucie tego, co można zrobić w małym miasteczku.
– Nieprzystosowanie tych pomysłów do naszych oczekiwań było do przewidzenia, ale warsztaty te były ważne, ponieważ pokazały, jak podjeść do tego tematu i poradzić sobie z dużą strukturą – relacjonował Jerzy Stępień, który nie omieszkał również zauważyć, że dla projektów to nawet dobrze, iż tworzący je młodzi ludzie nie mają wiele wspólnego z Prudnikiem. Dzięki temu mogą oni podejść do tematu „chłodnym okiem”, bez sporego natłoku emocji, jaki towarzyszy wypowiadającym się o fabryce prudniczanom.
W trakcie spotkania architekt miejski dokładnie nakreślił zebranym rys historyczny Froteksu, mówił też dużo o stanie, w jakim obecnie znajduje się fabryka, wymieniał ponadto wszelkie utrudnienia i niedogodności mające wpływ na tą sytuację i brak inwestora strategicznego, zainteresowanego przejęciem zakładu. Problemów tych jest wiele, a wśród nich na pierwszym plan wysuwają się między innymi: położenie ulicy Nyskiej, która rozdziela obie części dawnej fabryki, tworząc barierę przestrzenną dostępności zakładu (nie ma możliwości, by przenieść ruch samochodowy w inne miejsce), techniczne zużycie budynków, położenie Prudnika z dala od tras szybkiego ruchu, niewielki potencjał ludzki miasta, brak środków i norm prawnych na inicjowanie działalności gospodarczej przez gminę i przede wszystkim – zbyt kosztowna adaptacja zakładu na powrót funkcji przemysłowej. Gdyby komuś było mało, jest jeszcze jeden kłopot – prawa do nazwy i logo Froteksu zostały sprzedane (osobnym wątkiem dyskusji w trakcie spotkania był temat ewentualnej odpowiedzialności za ten i inne fakty i działania, które doprowadziły do sytuacji, w której fabryka praktycznie skazana jest na powolne dogorywanie – winnych jednak, jak to zwykle bywa – nie ma).
A jak prezentowały się same projekty? W drugiej części spotkania głos przejął doktor inżynier architekt Konrad Dobrowolski z PWSZ w Nysie, który w trakcie warsztatów opiekował się studentami, omawiając z nimi każdy z pomysłów. Jak można się było dowiedzieć, pomocna w tym okazała się analiza SWOT, pozwalająca uwypuklić słabe i mocne strony dawnej fabryki Franklów i Pinkusów.
Pierwszym z pomysłów było utworzenie na terenie zakładu szkoły zawodowej, na potrzeby której wznowionoby niewielką produkcję w tkalniach. Obok szkoły mogłyby funkcjonować – hotel, restauracje, kino, supermarket, muzeum, a może nawet… targowisko (pomysł nie taki głupi, jeśli mieć na uwadze problemy z obecną halą targową). Kolejnym projektem (o którym bardzo pochlebnie wypowiadał się Konrad Dobrowolski) było utworzenie plantacji ekologicznej, której produkty byłyby sprzedawane (wizja pełna gigantycznych szklarni, której naprzeciw wychodzi oryginalne zaprojektowanie niektórych froteksowskich hal, posiadających szklany dach!). Spośród innych i interesujących pomysłów można wymienić również rozwiązanie zakładające produkcję w dawnym Froteksie detalów do łodzi wykonanych z karbonu. Z pozoru idea ta może wydawać się co najmniej idiotyczna, jednak, jak przypomniał pracownik PWSZ w Nysie, w czasie II wojny światowej Niemcy budowali części do u-bootów w miejscach całkowicie oddalonych od morza. Na koniec należy wspomnieć o, chyba najbardziej dziwacznym, pomyśle. Mianowicie według jednej z grup studentów, we Froteksie mogłaby powstać fabryka… wódki sprzedawanej na zachód. I znów Konrad Dobrowolski przyznawał, że jest w tym jakiś sens, przywołując ogólnoświatowy sukces polskiej marki Sobieski.
Jakkolwiek można doszukiwać się w projektach studentów pewnego sensu, trudno jednak wyobrazić sobie, aby którykolwiek z tych pomysłów udało się zrealizować, a nawet, aby pomogły one w jakimś małym stopniu „włączyć dawny zakład w tkankę miasta” – że zacytujemy architekta Jerzego Stępnia. Jaka więc przyszłość czeka opustoszałą fabrykę? Najbardziej realne wydaje się tzw. odłogowanie, a więc oczekiwanie na pojawienie się inwestora strategicznego. Szanse są jednak niewielkie i wydaje się, że Froteks będzie powoli niszczał, niczym wrak Titanica na dnie oceanu. Być może uda się kiedyś podzielić zakład na niewielkie części (to ta druga opcja), zapraszając do otwarcia działalności na jego terenie lokalnych biznesmenów, jednak nie będzie to miało wielkiego efektu dla samego miasta i jego ekonomicznej pozycji. Czy pozostaje nam więc liczyć na cud? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Państwu.