Prudnik24

Temat Coroplastu podgrzał atmosferę na sesji rady miasta

Temat Coroplastu podgrzał atmosferę na sesji rady miasta
15 maja
08:24 2014

Epopei pt. „Coroplast” ciąg dalszy. Sprawa powoli likwidowanego zakładu powróciła na ostatniej sesji rady gminy i wywołała gorącą dyskusję. Niektórzy radni oskarżyli  burmistrza, że robi niewiele, by zatrzymać zakład w Prudniku. Szef gminy odpierał te zarzuty, twierdząc, że nie ma możliwości wpływać na wewnętrzną politykę firmy.

Szczególnie aktywny była radny Józef Meleszko, który przypomniał wydarzenia ostatnich tygodni. Przypomnijmy – w tym czasie, przed świętami Wielkanocnymi, do prudnickiego zakładu przyjechała przedstawicielka firmy, która poinformowała pracowników, że prudnicka filia Coroplastu zostanie przeniesiona do Krapkowic, zostawiła też deklarację dla chętnych do pracy w tym mieście. Radny Meleszko powiedział, że aż 50 osób wypełniło deklarację i po świętach rozpoczęło pracę w Krapkowicach. Pozostali pracownicy złożyli natomiast pismo do dyrekcji, z pytaniem o warunki pracy w nowym miejscu i kwestię dopłat na dojazdy. Jak relacjonował Józef Meleszko, padła wówczas deklaracja, że pierwszy miesiąc dojazdów będzie finansował pracodawca, potem natomiast to gmina postara się pokryć – w pewnej części – te koszty.

Według Józefa Meleszki standardy zatrudnienia pracowników i przestrzegania przepisów pracy sytuują się w Coroplaście na poziomie Krajów Trzeciego Świata, a jego pracownicy są zdezorientowani i nie wiedzą, jaka czeka ich przyszłość. Wedle słów radnego aż 200 osób nadal nie zadeklarowało się, czy chce pracować w Krapkowicach. Józef Meleszko dodał, że prudniccy pracownicy firmy są traktowani jak tania siła robocza.

To są mieszkańcy naszej gminy, za których w pewnym sensie odpowiadamy. Oczekują oni od nas pomocy w rozwiązaniu sytuacji, choć zdaję sobie sprawę, że gmina nie jest tu stroną – apelował do burmistrza radny. W czasie dyskusji z Franciszkiem Fejdychem jego słowa nabrały jeszcze większej emocjonalności, gdy burmistrz stwierdził, że może rozmawiać z szefostwem firmy tylko wówczas, gdy wyraża ono taką wolę. Szef gminy argumentował, że nie może zastąpić inspekcji pracy i wszystkich służb, które są związane z nadzorowaniem zakładów i spółek, nie ma też możliwości kontrolowania relacji między pracownikami i pracodawcami.

Próbuje się mnie przedstawić jako supermana, który może wszystko – wtrącił Franciszek Fejdych.

Na samym początku obrad poinformował on radnych, że przesłał na ręce dyrektora Coroplastu, Józefa Śliwińskiego, pismo, w którym uznał, że obecna sytuacja destabilizuje życie rodzin pracowników firmy. W piśmie tym padła deklaracja ze strony burmistrza, który stwierdził m.in., że jest zobowiązany dbać o interes tutejszej wspólnoty samorządowej, tym bardziej w sytuacji, gdy spółka prowadzi działalność na mieniu gminy. Burmistrz poprosił też o możliwość spotkania z dyrektorem w najbliższym możliwym terminie. Niestety, do 30 kwietnia pismo to pozostało bez odpowiedzi.

W takim razie nasuwa się tylko jedna odpowiedź. Zostawmy ich teraz samych w tej trudnej sytuacji – ironizował Józef Meleszko. – Czy nasza pomoc społeczna jest przygotowana na przyjęcie 200 osób wraz z rodzinami, czy jest na to przygotowany urząd pracy? W Coroplaście pracują ludzie o dochodach 1200-1300 zł, z których utrzymują swoje rodziny. Pan został wybrany na burmistrza, jest przedstawicielem gminy i pracownicy liczą na to, że doprowadzi pan do tego spotkania – grzmiał radny.

Burmistrz ripostował, że spotkał się z przedstawicielami załogi firmy i rozmawiał o ich problemach. Poinformował, że pracownicy oczekiwali od niego możliwości dofinansowania ich dojazdów do Krapkowic.

Na tym skończyła się rozmowa. Niech pan nie mówi, że my pozostawiamy tych ludzi samych sobie. Wiem, że teraz wygodnie jest grać Coroplastem, tak jak cztery lata temu, gdy próbowano stworzyć wrażenie, ze Froteks upada z winy gminy. – przeszedł do kontrataku Franciszek Fejdych. – Jeśli macie Państwo pomysł, żeby zmusić Coroplast do zmiany polityki, to proszę bardzo, dyskutujmy na ten temat, nie stwarzajcie jednak wrażenia, że gmina może wszystko.

Burmistrz nawiązał też do swoich kontaktów z dyrektorem Coroplastu.

Za każdym razem słyszę do niego to samo: restrukturyzujemy zakład, nic złego się nie dzieje. A jeśli będzie się działo, na pewno się o tym dowiecie, bo przecież mamy półroczny okres wypowiedzenia dzierżawy hali – tłumaczył Franciszek Fejdych.

Specjalnie dla naszej gazety burmistrz Prudnika podsumował dyskusję, jaka wywiązała się w trakcie obrad Rady Miasta.

Leży mi na sercu, żeby mieszkańcy Prudnika mieli możliwości zarabiania pieniędzy. Mam dobre kontakty z większością firm na terenie Prudnika i, generalnie, z każdym, kto ma jakiś problem rozmawiam i staram się mu pomóc. Trzeba jednak rozróżnić pomoc i współpracę od ingerowania w wewnętrzne sprawy firmy. Nie zdarzyło mi się, ani żadnemu burmistrzowi przede mną, żebym poszedł do danej firmy i ustawiał ją pod kątem kierunków rozwoju. Nie ma też żadnych mechanizmów prawnych, żebym pojechał do pana dyrektora Coroplastu i zabronił mu zamknąć filię w Prudniku. To pokazało upadające Obuwie, upadający Froteks, gdzie nikt z burmistrzów nie odważył się, by pójść i powiedzieć: będzie tak, jak ja chcę – uważa Franciszek Fejdych i dodaje: – Pytałem pana dyrektora, czy stawki dzierżawy są za wysokie czy obniżenie ich spowoduje, ze będzie chciał zostać w Prudniku, czy oczekuje od gminy jakiejś pomocy. Powiedział krótko: nie. Uznał, że współpraca z gminą jest bardzo dobra, nie ma do niej żadnych zastrzeżeń, natomiast strategia firmy jest taka, a nie inna i spowodowana jest sytuacją na rynku.

Burmistrz jest zdania, że trzeba zrobić wszystko, by firma funkcjonowała w Prudniku jak najdłużej, nie może jednak jej zmusić do pozostania w naszym mieście.

Nie mam takich prawnych możliwości – przekonuje.

Po raz kolejny zapytaliśmy burmistrza o ewentualne dopłaty na dojazdy pracowników do Krapkowic.

Na tą chwilę mam zapewnienie od pana Śliwińskiego, że dopłaty ze strony Coroplastu zostaną utrzymane. Jeśli jednak tak się nie stanie, będziemy musieli przyjąć taką prawną drogę, która pozwoli ubrać to w uchwalę, ustalić jako wydatek gminy i wprowadzić te dopłaty do budżetu. – wyjaśnia Franciszek Fejdych. W przyszłości może się jednak okazać, że dopłat będą oczekiwali również przedstawiciele innych grup zawodowych Prudnika.

Już się podnoszą głosy ludzi, którzy dojeżdżają od Opola. Pytają oni, czy skoro będziemy dopłacać do Coroplastu, to czy pomożemy także im. Tu się zaczyna trudna sfera równego traktowania wszystkich mieszkańców – kończy Franciszek Fejdych.

Do sprawy będziemy ustawicznie powracać.

Gazeta Prudnik24 – numer 308

Reklamy

Reklamy

















Facebook