Współpraca zawieszona do czasu wyborów
Do czasu wyłonienia nowych władz Prudnika nie dojdzie do nawiązania bliskiej współpracy gminy Prudnik z Miastem Wilmington w USA. Taką decyzję przedstawił na ostatniej sesji Rady Miasta burmistrz Franciszek Fejdych. Szef gminy twierdzi, że przedstawiciele prudnickich Rycerzy Biznesu – pomysłodawcy przedsięwzięcia – nie omówili z nim zakresu proponowanej współpracy. Jego wątpliwości budzi zwłaszcza skład delegacji, jaka miałaby wyjechać do Stanów Zjednoczonych.
Kontakty z amerykańskimi partnerami nawiązał około 3 lata temu członek Rycerzy Biznesu Ryszard Bandurowski. Od tego czasu trwały rozmowy, mające na celu ustalenie szczegółów związanych z formalnym nawiązaniem relacji w ramach Miast Partnerskich. Wówczas Franciszek Fejdych pozytywnie wypowiadał się o pomyśle prudnickich biznesmenów, dając im zielone światło do działania.
Swoją decyzję o odłożeniu nawiązania formalnej współpracy obu miast Franciszek Fejdych umotywował zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Według niego nowe władze gminy powinny zająć się propozycją Rycerzy Biznesu. Tak umotywowane pismo trafiło na ręce burmistrza Wilmington Dennisa Wiliamsa.
Najwięcej kontrowersji wzbudził jednak temat składu delegacji gminnej, jaka miałaby udać się do Wilmington.
– Propozycja składu delegacji, jaka dotarła do mnie od Pani Constance Smith (prezydent Programu Miast Partnerskich – przyp. red.), w żaden sposób nie była ze mną konsultowana i nie wydaje mi się, żeby była to reprezentacja władz samorządowych gminy Prudnik – stwierdził Franciszek Fejdych, przytaczjąc skład delegacji, który prezentuje się następująco: Ryszard Bandurowski z żoną, burmistrz Franciszek Fejdych z żoną, starosta Radosław Roszkowski, Leszek Korzeniowski (lider PO w regionie – przyp. red.) z żoną, Wojciech Bandurowski z żoną.
– Nie potrafię tego zaakceptować. Mówię to z przykrością, ponieważ przez dwa lata wydawało mi się, że dzieje się coś dobrego. Ostatecznie uważam, że chyba nie do końca i nie do końca widzę w tym interes tylko miasta Prudnika – podsumował burmistrz.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy zarówno burmistrza Franciszka Fejdycha, jak i Ryszarda Bandurowskiego. Poniżej publikujemy ich – zupełnie odmienne – stanowiska.
Po namyśle uznałem, że skoro idą wybory, to rozmowy o współpracy należy odłożyć do momentu wybrania nowych władz. Podobna sytuacja miała miejsce wcześniej w Wilmington. Sądzę, że jest to w porządku wobec następcy zarówno w radzie miasta, jak i na stanowisku burmistrza. O swojej decyzji poinformowałem wszystkie zainteresowane strony. Oznacza to, że nie będę uczestniczył w żadnych projektach, które zaplanował pan Ryszard Bandurowski. W związku z tym nie będzie mnie również w delegacji, jaka ma się wybrać do Wilmington we wrześniu. Rozmowy o tym, jak ta delegacja miałaby wyglądać, prowadziłem z panem Bandurowskim dwa lata temu, gdy spotykałem się z nim na koleżeńskiej stopie. Miały one jednak charakter towarzyski. Natomiast teraz uważam, że ciągle jestem urzędującym burmistrzem i takie sprawy, jak terminy delegacji, czy też reprezentacyjne wystąpienia powinny być ze mną konsultowane. Jeżeli skład delegacji nie jest ustalony w wyniku rozmów i konsultacji między mną, a panem Bandurowskim, ale otrzymuję go do potwierdzenia z Wilmington, ustalony z góry, to niestety taka procedura jest dla mnie nie do zaakceptowania. Owszem, spotykaliśmy się, pan Bandurowski kontaktował się z urzędem i nawet bywał w moim biurze, ale te rozmowy nie dotyczyły merytorycznych spraw porozumienia, ale pism ze strony gminy potwierdzających – na przykład – dokończenie jakiegoś tematu. Kiedy więc zapoznałem się z treścią pisma, jakie dotarło do mnie z USA, uznałem, że to nie jest to, o co chodzi nam w partnerstwie. My jako gmina mamy określone pewne ramy prawne, w obrębie których możemy się poruszać. To, co mi przedstawiono, wykracza daleko poza te ramy. Pojawia się tu pytanie: dlaczego to wszystko odbyło się z pominięciem gminy? Stąd moje dylematy, którymi podzieliłem się z Radą Miasta i dlatego uznałem, że tak sformułowanego porozumienia nie powinienem akceptować. Rada to przyjęła i temat na ten moment jest zamknięty. Kiedyś skierowałem pismo do burmistrza Wilmington, w którym wyraziłem propozycję, by dalsze rozmowy odbywały się nie na linii Rycerze Biznesu – Wilmington, ale gmina Prudnik – Wilmington. Jeżeli taka formuła będzie dla strony amerykańskiej do przyjęcia i jednocześnie zaaprobuje ją nowa Rada Gminy, to w sytuacji, gdybym po wyborach nadal był burmistrzem, wrócimy do tematu współpracy.
Z wielką troską, zdziwieniem i zakłopotaniem odnotowałem stanowisko Burmistrza Franciszka Fejdycha, jakie w sprawie dalszej współpracy z Wilmington przedstawił on podczas ostatniej Sesji RM Prudnik. Cieszę się jednocześnie z faktu prezentacji tej koncepcji projektu na forum Rady Miasta, mam jednak wiele wątpliwości co do treści zawartej w przekazie. Jest rzeczą dla mnie zdumiewającą, że musimy obecnie komunikować się poprzez prasę i medialne przekazy, skoro na początku drogi było tak ciepło.
Trzy lata temu Burmistrz Fejdych, dzięki mojemu zaangażowaniu, dobrej woli oraz otwartości, miał okazję spotkać się i zostać przedstawionym Pani dr Constance Smith (mieszkanka miasta Wilmington, przyjaciel naszego domu), gdzie w trakcie spotkania padła propozycja o podjęciu współpracy z Wilmington, co bardzo gorąco poparłem, uważając, że warto podjąć tego typu inicjatywę rozpoczęcia współpracy dla dobra naszego Miasta i jego mieszkańców.
Connie, po długiej rozmowie ze mną i na moją prośbę, podjęła się tematu.
Przystąpiliśmy wspólnie do pierwszej fazy inicjacji projektu – procesu działań przygotowawczych, z wielkim entuzjazmem i pasją (projekt został podzielony na 2 fazy – pierwszą przygotowawczą – z moim udziałem oraz Connie – a po jej zakończeniu dalszym procedowaniem formalnym (po stronie burmistrzów jednego i drugiego miasta). Takie ustalenia poczyniliśmy wspólnie – Burmistrz Fejdych, Connie oraz moja osoba .
To był długi i niełatwy proces, wymagający cierpliwości, pokory oraz czasu. Podjąłem się tej pracy razem z Connie z pasją i nadzieją, że uda się wspólnie wprowadzić do Naszego Miasta oraz Wilmongton nową jakość współpracy (pisałem o tym wielokrotnie na łamach Gazety Prudnik 24 oraz TP).
W ramach prac przygotowawczych trzeba było przekonać stronę amerykańską, że Prudnik to dobry wybór (po mojej i Connie stronie prace trwały nieustannie ponad 2 lata, w międzyczasie spotykałem się wielokrotnie z Burmistrzem Fejdychem, informując go o postępie prac).
W październiku 2013 roku poprosiłem o wystosowanie dodatkowych listów ponawiających wolę podjęcia współpracy przez Starostę Powiatu, Burmistrza Prudnika oraz Rycerzy Biznesu – kierowanych do Prezydenta Miast siostrzanych Miasta Wilmington – dzięki takiej konstrukcji oferta współpracy z dużym amerykańskim miastem była pełniejsza i ciekawsza (Prudnik oraz Powiat to prawie 70 tysięcy mieszkańców) – co relatywnie szybko przyniosło oczekiwany rezultat.
W marcu 2014 z wielką satysfakcją i radością przekazałem na ręce Sekretarza Gminy i Starosty Powiatu list aprobujący współpracę ze strony amerykańskiej (taka informacja też ukazała się na łamach Gazety Prudnik 24). Uff, udało się.
Od tego momentu, zgodnie z literą konstrukcji procesu facylitacji, zakończyła się moja i Connie rola i praca związana z fazą przygotowawczą projektu .
I tu nastąpiła cała seria niezrozumiałych dla mnie zdarzeń.
Przez dwa miesiące Burmistrz Fejdych uchyla się od spotkania ze mną, w celu omówienia oraz zaprojektowania platformy przyszłej współpracy i optymalizacji wykorzystania projektu.
Kolejny niezrozumiały dla mnie krok, to wysyłanie listu do Wilmington o przełożenie procesu ratyfikacji współpracy na okres powyborczy (co wywołało konsternację i zdziwienie po stronie amerykańskiej oraz poczucie zakłopotania u mnie).
Ale pomyślałem, może ma rację, może jest zmęczony, może uznał, że nie da rady, nie moja to sprawa – szanuje tą decyzje, stało się.
Natomiast to, czego obecnie doświadczam jako mieszkaniec Prudnika i obywatel Miasta działający społecznie i z pasją na rzecz lokalnej społeczności, jest mieszanką mojego zdumienia, zakłopotania oraz poczucia niesmaku.
Wydawało mi się , że po wykonaniu ciężkiej i dobrej roboty, zakończonej sukcesem (aprobata woli współpracy Wilmington – Prudnik ) – usłyszę – tak po prostu, tak po ludzku, wyrazy wdzięczności i podziękowania – a tu bęc.
Informacja o przebiegu sesji RM Prudnik – i relacje Burmistrza, przyprawiają mnie o zdumienie i zakłopotanie.
Na koniec chcę się odnieść do paru sformułowań, jakie przeczytałem w gazetach.
Nie wiem, do kogo jest kierowana informacja o nieakceptowaniu przez Burmistrza listy potencjalnych przedstawicieli Rycerzy Biznesu oraz ich gości – wskazanych w „ujawnionej” liście (nie wiem, co tu ujawniać – transparentnie informowałem Burmistrza i Starostę o wszystkich podejmowanych krokach bezpośrednio na spotkaniach).
Żeby współpraca się zaczęła, potrzeba wizyty – osoby na liście nie są członkami RM oraz Gminy Prudnik. Gospodarcza część projektu nie musi uzyskać akceptacji Burmistrza do wyjazdu do Wilmington, czy jakiejkolwiek innej destynacji na świecie, bowiem sami o tym zdecydujemy, czy pojedziemy i gdzie, sami wiemy, gdzie i jak kupić bilety, jak pokryć własne koszty – sami to będziemy realizować i tu nie trzeba nam żadnej zgody – ta lista to sugestia strony amerykańskiej, a my musimy się do niej ustosunkować – sami.
Nie jest naszą troską, kogo Burmistrz wyłoni i zaakceptuje ze strony Miasta i Gminy – to jego sprawa, nam nic do tego.
Teraz w świetle powyższych faktów zadaję sobie pytanie o to, jak społeczna, obywatelska aktywność i postawa może być traktowana.
Trzeba rozmawiać i mieć odwagę rozmawiać. Zakres prac afiliacyjnych został określony na podstawie wielu rozmów (w tym z Burmistrzem Fejdychem), jakie prowadziłem z różnymi ludźmi w ramach prac przygotowawczych. Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że kolejny krok to oficjalne sygnowanie dokumentów po stronie Burmistrzów obu Miast (procedowanie dookreślenia, korekty, etc) – to normalny proces.
Wiele propozycji, jakie zostały określone w ramach procesu przygotowawczego, ma jedynie charakter wstępny – to propozycje pod dyskusję, których zabrakło z uwagi na postawę Burmistrza Fejdycha.
Z mojej perspektywy treści propozycji w materiałach afilacyjnych są jedynie punktem odniesienia do rozpoczęcia dyskusji z partnerami Projektu – Powiatem, Gminą oraz stroną amerykańską oraz tymi, którzy w jakikolwiek sposób będą widzieli swoją rolę i miejsce w tym projekcie – tak też widziałem rolę Rycerzy Biznesu. Nie było, nie jest i nie będzie moją ambicją, wchodzenie w obszar działań Administracji Lokalnej – mam inne pasje i plany życiowe.
Kiedy zadaję sobie dzisiaj pytanie, czy warto było 3 lata temu rozpocząć proces przygotowawczy, dzieląc się tym, czym każdy prawy obywatel naszego miasta dzielić się może i chce, dla tych, którzy tu w naszym mieście żyją, pracują, uczą się, dożywają swoich dni, dochodzę do wniosku, że mimo wszystko warto było zacząć.
Nie widzę siebie w tym układzie i nie chcę uczestniczyć w czymś, co wywołuje u mnie niedobre konotacje. Ufałem, że projekt, który powstał dzięki mojej i Connie pracy, do której zaprosiliśmy Burmistrza i Starostę, współtworząc nowy wymiar współpracy Miast Partnerskich, miał sens. Projekt, który zakładał współpracę, wzajemne zrozumienie oraz działania na rzecz społeczności lokalnej. Niestety to, co obecnie widzę, nie przystaje w żaden sposób do moich wierzeń oraz wartości.
Mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia, życie nie trawa wiecznie i nie zamierzam trwonić reszty mojego życia w otoczeniu tych, którzy okazali się nie tym, z którymi chciałbym współpracować, ujawniając swoje oblicze, kierowani własnymi celami. Nie mam ochoty na manipulacje, sarkazm i cynizm.
Mam nadzieję, że doczekamy lepszych czasów i podobne projekty napotkają na lepszy klimat oraz otwartych, pełnych entuzjazmu, mądrych ludzi, których nie brakuje w naszym mieście. Ważne, żeby w to uwierzyli i zaczęli działać dla dobra wspólnego .
Z poważaniem,
Dr Ryszard Bandurowski
(fot. wikipedia)