Prudnik24

Sprowadzenie inwestorów będzie moim priorytetem

03 czerwca
10:58 2014

Alicja_DrozdzynskaKolejna osoba zapowiedziała start w wyborach na burmistrza Prudnika. Po aktualnie urzędującym burmistrzu Franciszku Fejdychu i przedsiębiorcy Wojciechu Bandurowskim, przystąpienie do wyborczej batalii ogłosiła Alicja Drożdżyńska, od dwóch kadencji radna gminy Prudnik, również przedsiębiorca. Co ciekawe, jest to pierwsza w historii kobieta, która ubiega się o fotel burmistrza naszego miasta. Prezentujemy dziś rozmowę z kandydatką, podczas której zadaliśmy jej pytania dotyczące najważniejszych spraw związanych z funkcjonowaniem Prudnika.

ROZMAWIA MACIEJ DOBRZAŃSKI

[block]

Co Panią skłoniło do wzięcia udziału w listopadowych wyborach na burmistrza Prudnika?

Do wzięcia udziału w jesiennych wyborach na burmistrza namówili mnie moi wyborcy i część moich kolegów z Rady Miejskiej. Mieszkańcy naszego miasta zgłaszają się do mnie z bardzo różnymi problemami. Wiele z nich można rozwiązać, piastując mandat radnego. Są jednak i takie, gdzie jest on niewystarczający. Myślę, że gdyby lepiej układała się współpraca radnych  z panem burmistrzem, moje kandydowanie nie byłoby potrzebne.

Jaką rolę w podjęciu decyzji o starcie odegrały zarobki, gwarantowane na tym stanowisku? Wiem, że uważa Pani swoją sytuację finansową za stabilną. Czy w związku z tym bierze Pani pod uwagę przekazywanie zarobków burmistrzowskich (jakąś ich część) na działalność charytatywną lub społeczną?

Jako radna Rady Miejskiej w Prudniku doskonale orientuję się, jakie wynagrodzenie otrzymuje burmistrz naszego miasta, ponieważ to Rada Miejska decyduje o wysokości zarobków pana burmistrza. Z tego, co pamiętam, wysokość obecnej płacy została przegłosowana przez radnych jednogłośnie. Jeżeli mieszkańcy naszej gminy zaufają mi na tyle, że wygram jesienne wybory, rozważam przeznaczenie części mojego wynagrodzenia osobom potrzebującym. Myślę, że najlepszą formą byłoby ufundowanie jednego lub kilku stypendiów dla uzdolnionych uczniów, z bardzo dobrymi wynikami nauczania, pochodzących z rodzin o niskich dochodach. Stypendium mogłoby umożliwić im kontynuowanie nauki na wyższych uczelniach. Jestem bowiem mamą dwóch dorosłych córek. Każda z nich zdobyła bardzo solidne wykształcenie uniwersyteckie, starsza córka jest prawnikiem, młodsza jest lekarzem weterynarii. Wiem zatem doskonale, z jakimi kosztami wiąże się utrzymanie dzieci na studiach.

Jak ocenia Pani rządy obecnego burmistrza Franciszka Fejdycha? Mówiąc inaczej – dlaczego jest pani zdania, że ta osoba nie powinna dłużej rządzić naszym miastem?

Bardzo wysoko oceniam pracę pana burmistrza podczas pierwszej kadencji, po wyborach w roku 2006. Bardzo dobrze orientował się w słabościach naszej gminy, ponieważ uczestniczył w jej życiu jako opozycyjny radny Rady Miejskiej przez dwie kadencje. Dobre wykształcenie                                  i doświadczenie w zarządzaniu nie były jednak jego najistotniejszymi atrybutami. Według mnie i wielu osób współpracujących wówczas z panem burmistrzem, najważniejsze było ogromne zaangażowanie w rozwiązywanie kwestii dotyczących mieszkańców gminy. W czasie trwania pierwszej kadencji w latach 2006-2010 pan burmistrz doskonale rozumiał definicję gminy. Wiedział, że gmina to przede wszystkim jej mieszkańcy i ich problemy. Odnoszę wrażenie, że po wygraniu kolejnych wyborów w roku 2010, pana burmistrza dotknął niestety tak zwany „syndrom drugiej kadencji”, a pojęcie gminy nabrało nowego znaczenia. W trakcie pierwszej kadencji pan burmistrz swoim działaniem dowodził, że gmina to przede wszystkim jej obywatele. Aktualnie, w moim odczuciu, gmina jest postrzegana przez pana burmistrza przez pryzmat gminnych spółek i pracę gminnego urzędu. Niewiele pozostało z pasjonata, jakim był pan burmistrz w I kadencji.

Największym problemem Prudnika jest odpływ ludzi młodych. Proszę powiedzieć, czy uważa Pani, że jest w ogóle możliwe zatrzymanie ich w naszym mieście?

Jeżeli chodzi o odpływ młodych ludzi z Prudnika, to należy zauważyć, że nie jesteśmy  jedynym miastem borykającym się z tym problemem. Wielu młodych ludzi opuszcza rodzinne miasta, by kontynuować naukę i zdobyć wykształcenie wyższe w miastach uniwersyteckich. Jest to zupełnie naturalne zjawisko. Problem tkwi w tym, że młodzi ludzie po skończeniu edukacji nie powracają do swoich miast. Bardzo dobrze rozwiązała tę kwestię sąsiednia gmina – Nysa. Miejscowej młodzieży stworzono warunki do studiowania na miejscowej uczelni, a młodzieży napływowej umożliwiono skorzystanie z programu „studiujesz za darmo, mieszkasz za darmo”.  Pani burmistrz Nysy (tak, pani burmistrz!) potrafiła wygospodarować z budżetu gminy środki na realizację wspomnianego programu. Nasze (polskie) uczestnictwo w Unii Europejskiej ma, jak w przysłowiowym medalu, dobre i złe strony. Żadna siła nie powstrzyma młodego człowieka przed podjęciem pracy w krajach Unii Europejskiej, za wynagrodzenie, które kilkakrotnie, a nawet kilkunastokrotnie przewyższa krajowe zarobki. Mam jednak kilka pomysłów, które mogłyby wpłynąć na decyzję naszych młodych mieszkańców i zachęcić do pozostania w rodzinnym mieście.

Jakie kroki podjęłaby Pani kroki, by tych ludzi tu zatrzymać?

Nie można zatrzymywać młodych ludzi, by pozostali w mieście po ukończeniu szkoły średniej. Przeciwnie, należy ich zachęcać, by wyjeżdżali do miast uniwersyteckich i tam zdobywali dalsze wykształcenie, a następnie stworzyć im warunki do powrotu. Mam kilka pomysłów, jak to uczynić i wydaje mi się, że przy wykorzystaniu narzędzi, jakimi dysponuje gmina, będzie można wprowadzić je w życie. Jestem ogromną entuzjastką tzw. budżetu obywatelskiego. Umożliwienie mieszkańcom wyrażania opinii i decydowania o przeznaczeniu części budżetu publicznego według wskazanych przez nich potrzeb, z pewnością zachęci ich do większej aktywności. Więcej na ten temat znajdzie się w moim programie wyborczym. Poczekajmy więc, aż rozpocznie się właściwa kampania wyborcza.

W jaki sposób zamierza Pani przyciągnąć do naszego miasta potencjalnych inwestorów?

Gmina wyposażona jest w wiele narzędzi umożliwiających ściągnięcie inwestorów. Zadaniem gminy jest efektywne ich wykorzystanie. Dostrzegam to, że w naszej gminie nie tylko nie powstają nowe miejsca pracy, ale wręcz tracimy na rzecz sąsiednich gmin dotychczasowych inwestorów. Zmiana tej sytuacji będzie stanowiła jedno z moich priorytetowych zadań.

Czy fakt, że byłaby Pani pierwszą kobietą-burmistrzem w historii Prudnika wydaje się Pani na swój sposób wyjątkowy, czy raczej nie widzi Pani w tym niczego szczególnego?

Widzę, że znakomicie radzą sobie z zarządzaniem gminą pani burmistrz Nysy oraz pani  burmistrz Prószkowa. Doskonale sprawdzają się w sprawowaniu swoich funkcji panie sołtyski naszej gminy. Myślę, że wysoce pożądane jest, by dla odmiany funkcję burmistrza Prudnika sprawowała kobieta.

Wystąpiła Pani z Platformy Obywatelskiej. Dlaczego?

Jak już wcześniej wspomniałam, dobrze układała mi się współpraca na płaszczyźnie Rada Miasta – władze samorządowe w okresie pierwszej kadencji pana burmistrza. Wszystko zmieniło się diametralnie po kolejnych wyborach samorządowych w roku 2010. Platforma Obywatelska jest partią wodzowską i muszą być realizowane programy narzucone przez tą partię. Często nie zgadzałam się z tym, co proponował pan burmistrz. Na wiele spraw dotyczących mieszkańców gminy miałam odmienne poglądy. Ponieważ nie chciałam głosować uchwał, tak jak życzyła sobie tego partia, postanowiłam z niej wystąpić. Przecież to nie partia wyposażyła mnie w mandat radnego, tylko społeczność naszej gminy.

Jak będzie wyglądał Pani sztab wyborczy? Czy może Pani zdradzić jakieś nazwiska?

Sztab wyborczy mojego komitetu wyborczego nie może być na chwilę obecną ujawniony. Mogę tylko powiedzieć, że w jego skład będą wchodziły osoby cieszące się dużym szacunkiem i zaufaniem społecznym. Osobom tym nie są obce problemy naszej gminy i jej mieszkańców. Ich priorytetem są sprawy społeczne, nie zaś prywatne interesy.

Przejdźmy do konkretnych problemów Ziemi Prudnickiej. Na początek pytanie o to, jak ożywić prudnickie centrum? Rynek przerodził się w mekkę banków, a wieczorami jest zupełnie pusty. Czy ma Pani pomysł na jego ożywienie?

Centra wielu miast, zarówno w Polsce jak i na świecie, zajęte są przez placówki bankowe. Na naszym Rynku swoje placówki zorganizowało sześć banków. Na szczęście w pozostałych lokalach umiejscowionych w centrum miasta mieszczą się sklepy z każdej praktycznie branży. Jeśli chodzi o sposoby na ożywienie centrum, to chciałabym, by w okresie zimowym funkcjonowało lodowisko dla dzieci i młodzieży czynne do późnych godzin popołudniowych. Z kolei cieplejsze dni chciałabym wykorzystać na organizację imprez artystycznych, które aktualnie odbywają się w szkolnych aulach.  Wydaje mi się, że wiele z nich prezentuje tak wysoki poziom, że z przyjemnością mieszkańcy gminy oglądaliby je na scenie w Rynku. Innym pomysłem na zwiększenie atrakcyjności centrum miasta jest organizacja jarmarków świątecznych, plenerowych wystaw fotograficznych, czy letniego kina na wolnym powietrzu. Podobne wydarzenia z pewnością zachęciłyby mieszkańców do większej aktywności. Dla przyjezdnych chciałabym zorganizować tematyczne wycieczki z przewodnikiem.

Lokalni przedsiębiorcy skarżą się na wysokie podatki, jakie nakłada na nich gmina. Czy zamierza je Pani obniżyć?

Wysokie podatki są zmorą wszystkich przedsiębiorców (i nie tylko) na całym świecie. Ktoś, kto uczył się choćby podstaw ekonomii, musi wiedzieć, że w przypadku wysokich podatków, w którymś momencie zadziała krzywa Laffera. Oznacza to tyle, że mimo wzrostu podatków, wpływy z podatków nie będą rosnąć tylko maleć. Na naszym terenie krzywa Laffera zadziałała w przypadku podatków od środków transportu. Z powodu bardzo wysokich stawek tego podatku, przedsiębiorcy zaczęli rejestrować swoje środki transportu w sąsiednich powiatach. Podatki ustalane w Warszawie od kilku lat prawie się nie zmieniają. Zamrożone zostały wprawdzie progi podatkowe na parę lat i tylko „na chwilę” podniesiony został podatek VAT o 1%. Za to podatki lokalne wręcz galopują. Podatek od nieruchomości podniesiony został drastycznie, podobnie wzrosły opłaty z tytułu użytkowania wieczystego. Chyba nie było roku, żeby nie podnoszono danin na rzecz gminy. Praktycznie co roku podnosi się nam ceny za wodę, za kanał, za wysyp śmieci. Pomysłowość zarządców gminy w tej materii nie ma żadnych granic. Najnowszym, ufundowanym przez gminę, jest podatek w wysokości 108 zł. Nazywany jest opłatą administracyjną pobieraną przy uiszczaniu należności za miejsca cmentarne. Odpowiadając na Pana pytanie, odpowiem, że tak – tam, gdzie będzie to tylko możliwe, będę starała się obniżać podatki lub zwalniać z obowiązku podatkowego na określony czas. [/block]

[block]

Jak ocenia Pani zawieszenie przez obecnego burmistrza współpracy z Wilmington w USA? Czy Pani na jego miejscu kontynuowałaby rozmowy, czy – tak jak on – zawiesiła je do czasu wyborów?

W mojej ocenie pan burmistrz słusznie postąpił. Jeżeli chodzi o współpracę pomiędzy miastami partnerskimi, to ja bardziej skupiłabym się na zacieśnianiu współpracy z miastami przygranicznymi z Euroregionu Pradziad.

Czy jest Pani zwolenniczką budowy basenu na Jesionowym Wzgórzu? Jak ocenia Pani tą inwestycję?

Gdyby to ode mnie zależało, większą uwagę skupiłabym na bieżących remontach i konserwacjach basenu miejskiego, położonego koło parku. W chwili obecnej, gdy inwestycja jest w toku, życzylibyśmy sobie wszyscy, żeby została zakończona w terminie i bez zbędnych komplikacji.

Czy wg Pani stworzenie inkubatorów przedsiębiorczości to dobre posunięcie gminy?

Tak, według mnie powstanie inkubatorów to słuszne działanie gminy. Sama byłam jedną z inicjatorek tego przedsięwzięcia. Dzięki nim stworzono warunki powstania kilkudziesięciu nowych miejsc pracy. Przedsięwzięcie to okaże się jeszcze większym sukcesem, gdy młodzi przedsiębiorcy stworzą kolejne miejsca pracy, zatrudniając pracowników. Nie bez znaczenia dla estetyki miasta jest również to, że przy okazji tworzenia inkubatorów zostały pięknie wyremontowane budynki w centrum miasta.

Uważa Pani, że podstrefa ekonomiczna w Prudniku nie jest należycie wykorzystywana. Jaki jest Pani pomysł na zmianę tego stanu rzeczy?

Specjalna strefa ekonomiczna. Dobrze, że została utworzona, niestety, nie jest w pełni wykorzystana i pozostaje wiele do zrobienia. Należy sobie zadać pytanie: dlaczego firma „Coroplast” zdecydowała się na budowę nowej hali produkcyjnej w Krapkowicach, a nie w Prudniku w specjalnej strefie? Co nie zadziałało ze strony gminy, że postanowiła odejść od nas firma zabezpieczająca miejsca pracy dla ponad setki prudniczan?

Czy jest Pani zwolenniczką kina tworzonego w dawnej siedzibie POK-u?

Tak, jestem gorącą zwolenniczką utworzenia sali kinowej w dawnej siedzibie POK-u. Mieszkańcy nasi, chcąc w chwili obecnej skorzystać z uciech, jakich dostarcza X muza, muszą decydować się na wyprawę do innych miast. Myślę, że nowa sala kinowa znacznie ożywi życie kulturalne w naszym mieście. Na temat przyszłego kina przeprowadziłam wiele rozmów z ludźmi młodymi. Młodzież ma bardzo konkretne i jasno określone wymagania dotyczące nowego kina. Przede wszystkim wyświetlane filmy powinny być premierami, które będą wyświetlane równocześnie z multipleksami. Warto pomyśleć także o cyklach tematycznych proponowanej kinematografii dla koneserów. Ponadto ważne jest, aby kino otaczała sprawnie działająca infrastruktura.

Czy wg Pani schroniska młodzieżowe spełniają swoją rolę? Czy była Pani zwolenniczką ich powstania?

Podobnie jak w przypadku inkubatorów niezaprzeczalnym plusem jest to, że gruntownie wyremontowano kolejny poniemiecki budynek w naszym mieście. Długi czas utrzymywano nas w przekonaniu, że w tym miejscu powstanie nowoczesny hotel miejski. Okazało się jednak, że przy wykorzystaniu środków unijnych koncepcja hotelu musiała upaść. W tym kontekście uważam, że dobrze, że powstały schroniska młodzieżowe. Co więcej środki na ten cel udało się pozyskać nie tylko z Unii Europejskiej, ale także z budżetu marszałka województwa. Jeżeli nadal schroniska będą służyły młodzieży, to jestem ich zwolennikiem. Nie do końca jednak zgadzam się z tym, by służyły jako noclegownie np. dla gości weselnych. Przy niskich cenach za oferowane noclegi, schroniska stanowiłyby nieuczciwą konkurencję wobec dwóch prywatnych hoteli działających w naszym mieście. Uważam, że  należy zadbać o promocję i reklamę schronisk tak, by były efektywnie wykorzystane w realizacji celów, dla których zostały powołane.

Temat powracający, jak bumerang – zagospodarowanie terenów po dawnym Froteksie. Czy ma Pani jakiś pomysł na ożywienie tego niszczejącego kolosa?

Minęło już sporo czasu od upadku firmy Frotex. Nie rozstrzygniemy w tym miejscu sporu, kto jest winny upadku takiego dużego przedsiębiorstwa z kilkudziesięcioletnią tradycją.                              W pierwszych latach XXI wieku rynki krajów Unii Europejskiej otworzyły się dla towarów produkowanych w Chinach. Także do naszego kraju zaczęły napływać masowo bardzo tanie (choć nie najlepszej jakości) produkty tekstylne z Państwa Środka. Przez długi czas hurtownie współpracujące z Frotexem broniły się przed wprowadzeniem do asortymentu towarów chińskich. O rezultacie zadecydował jednak rachunek ekonomiczny. Z biznesowego i marketingowego punktu widzenia myślę, że w tamtych czasach, gdy gwałtownie zaczął się kurczyć rynek odbiorców detalicznych, należało wszystkie siły skierować na odbiorców biznesowych. Przede wszystkim lepiej wykorzystać już istniejące kontrakty z odbiorcami biznesowymi (myślę tu przede wszystkim o odbiorcach typu hotele, duże zakłady pracy) oraz zawierać nowe. Należało w tamtych czasach zrewolucjonizować dział marketingu przedsiębiorstwa. Zatrudnić młodych, świetnie wykształconych, znających języki obce fachowców i im powierzyć zadanie utrzymania rynków dotychczasowych i zdobywanie nowych. W skali kraju los firmy Frotex nie jest odosobniony. W podobny sposób upadły zakłady w Bielawie, Dzierżoniowie, Zduńskiej Woli czy w Łodzi. Dzisiaj, moim zdaniem, należy zrobić wszystko, by na terenach zajmowanych niegdyś przez Frotex nie powstały kolejne wielko-powierzchniowe placówki handlowe. Handlu i usług jest dość w naszym mieście. Władze miasta muszą tak współpracować z nowymi właścicielami gruntów, by ci zechcieli utworzyć tam zakłady produkcyjne. Dlatego bardzo istotne będą konsultacje z nowymi właścicielami przy konstruowaniu planów zagospodarowania przestrzennego dla tych terenów.

Jak ocenia Pani pracę szefów jednostek organizacyjnych gminy lub wydziałów w samym urzędzie?

Muszę powiedzieć, że w ciągu ostatnich kilku lat nie załatwiałam w Urzędzie Miejskim żadnej sprawy, która dotyczyłaby mnie osobiście. Jednak bardzo często bywam tam z racji pełnionej przeze mnie funkcji radnej, reprezentując mieszkańców naszego miasta. Współpraca w tej materii układa się poprawnie. Zawsze na czas przygotowane są potrzebne mi dokumenty (czasami nawet szybciej niż pozwala na to urzędnikom KPA) czy opinie prawne. Jak już wspomniałam wcześniej, o wiele lepiej układała mi się współpraca z panem burmistrzem w czasie sprawowania przez niego I kadencji. Ostatnio bywało już bardzo różnie. Najwięcej skarg ze strony mieszkańców dotyczy zarządzania gminnym mieniem komunalnym. W wielu przypadkach, albo w ogóle nie ma, albo są, ale bardzo nieprzejrzyste harmonogramy remontów mieszkań komunalnych. Mieszkańcy nie mogą także się nadziwić, jak mogło zniknąć z kasy ZBK-u ponad pół miliona złotych. W mojej ocenie nie ma realnej możliwości, by gmina odzyskała te pieniądze. Ta sytuacja pozostawia wiele do życzenia. Te pieniądze miały służyć naszym mieszkańcom. Ile mieszkań można byłoby wyremontować za te środki?  Ile okien czy pieców wymienić? Ile klatek schodowych odnowić i pomalować?

Czy uważa się Pani za aktywną radną?

Nie mnie oceniać moją aktywność w pracach Rady Miejskiej. Taką oceną zajmą się wyborcy w nadchodzących wyborach samorządowych. Będą mieć znakomitą okazję, by wyrazić swoje zdanie, gdyż po raz pierwszy zagłosują w wyborach w okręgach jednomandatowych. Okaże się wówczas, czy istotny jest kolor legitymacji partyjnej, czy to, jakim się jest  człowiekiem. Mieszkańcy dadzą wyraz temu, kogo darzą zaufaniem, a kto, ich zdaniem, zasługuje na „czerwoną kartkę”. Według mnie problem nie tkwi w aktywności radnych, ale w uległości znacznej ich części wobec władz gminy. W wielu przypadkach niezrozumiałe jest dla mnie bezkrytyczne podejście do niektórych decyzji włodarzy naszej gminy.

Czy jako burmistrz doprowadzi Pani do remontu ulicy Tuwima w Prudniku?

Sprawą ulicy Tuwima zajmuję się już od ponad siedmiu lat. Proszę pamiętać, że ulica ta ucierpiała chyba najbardziej ze wszystkich w czasie powodzi w roku 1997. Od tamtej pory nie wyremontowano tej ulicy. Dopiero po tym, jak usilnymi prośbami nakłoniłam koleżanki i kolegów radnych, by wsiedli do swoich samochodów i przejechali się ulicą Tuwima, władze zdecydowały się załatać asfaltem kilka dziur. Jeszcze w poprzedniej kadencji doprowadziłam do spotkania zarządów wspólnot mieszkaniowych z Tuwima z panem burmistrzem. Na spotkaniu doszło do zawarcia ustnego porozumienia, wskutek którego w zamian za częściowe zaangażowanie mieszkańców, władze miasta zobowiązały się do wykonania jej gruntownego remontu. Architekt miejski wykonał nawet szkice ulicy ilustrujące jej wygląd po renowacji. Szkice były piękne, ale na nich poprzestano. Dostrzegam jednak „światełko w tunelu”. Udało mi się przekonać koleżanki i kolegów z Rady Miejskiej, aby w tegorocznym budżecie gminnym znalazły się środki na wykonanie projektu remontu ulicy. Niestety przyznaję, że przypadek ulicy Tuwima jest typowym przykładem matematycznej reguły odwrotnej proporcjonalności: im bardziej ja się starałam, aby remont został przeprowadzony, tym bardziej pan ubrmistrz zapierał się, by do niego nie doszło. Jeżeli uda mi się wygrać jesienne wybory samorządowe, to przy użyciu wszelkich możliwych argumentów będę przekonywać radnych z Komisji Budownictwa, by podjęli decyzje o remoncie ulicy Tuwima w pierwszej kolejności.

 

Proszę powiedzieć kilka słów o sobie i Pani rodzinie.

Jestem rodowitą prudniczanką. Tu się urodziłam i mieszkam całe życie. W roku 1978 ukończyłam Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza. Jestem absolwentką Wydziału Zarządzania i Inżynierii Produkcji Politechniki Opolskiej. Uczelnię skończyłam, uzyskując tytuł mgr inż. o specjalności zarządzanie administracją publiczną. Pierwszą pracę podjęłam w Stadninie Koni w Prudniku. Najpierw jako stażystka, potem jako mistrz warsztatu. Następnie pracowałam na stanowisku specjalisty ds. sprzedaży w Spółdzielni Handlowej. Od początku lat 90-tych prowadzę własną firmę, w roku 2004 zdobyłam uprawnienia agenta ubezpieczeniowego. W latach 2007-2010 pełniłam  funkcję  dyrektora placówki jednego z banków. Od roku 2011 zajmuję się ubezpieczeniami i usługami finansowymi, współpracując z kilkoma bankami. Od 2006 roku jestem radną Rady Miejskiej w Prudniku. W obecnej kadencji w Radzie pełnię funkcję Przewodniczącej Komisji Spraw Obywatelskich i Porządku Publicznego. Od ponad 30 lat jestem mężatką. Mąż pracuje jako rzeczoznawca majątkowy i zarządca nieruchomości. Mam dwie dorosłe córki. Starsza córka Joanna jest radcą prawnym, z mężem informatykiem i córeczką mieszkają i pracują we Wrocławiu. Wnuczka Klaudia jest wzorową uczennicą III klasy szkoły muzycznej. Młodsza córka Maja jest lekarzem weterynarii, pracuje na Uniwersytecie Weterynaryjnym w Londynie.

Dziękuję za rozmowę.

[/block]

Gazeta Prudnik24 – numer 297

Reklamy

Reklamy









Facebook