Wodny świat Marty Sienkiewicz

Od piątku 6 czerwca w głównym budynku Muzeum Ziemi Prudnickiej można oglądać wystawę prac witrażowych i szklanych autorstwa Marty Sienkiewicz z wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych im. E. Gepperta.
Woda w kulturowych odniesieniach stanowi jeden z żywiołów, zarazem symbol nie tylko życia, ale i płodności i oczyszczenia. W słowie wstępnym podczas wernisażu wystawy dyrektor Muzeum Ziemi Prudnickiej, Wojciech Dominiak, mówił: – Dzisiaj chcemy zgłębić tajemnicę wody, spojrzeć na nią – dawczynię życia – jako na źródło inspiracji pani Marty Sienkiewicz.
Jako wprowadzenie do tematyki wystawy przytoczył fragment utworu Wolnej Grupy Bukowina pt. „Rzeka”.
Kurator wystawy, Anna Ślesik z MZP, przypomniała, że autorka prac jest rodowitą wrocławianką, od lat związaną z tamtejszą ASP, gdzie początkowo była zatrudniona jako technik w pracowni witraży, następnie w 1997 r. obroniła dyplom na Wydziale Ceramiki i Szkła, a w 2005 r. – tamże – pracę doktorską, projektując i wykonując 23 okna do kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej w Radwanicach koło Wrocławia.
Autorka prac, Marta Sienkiewicz, zwracając się do zebranych przyznała, że witrażem zainteresowała się jeszcze na drugim-trzecim roku studiów, a swoje pierwsze witraże wykonała w latach 80-tych. Powstały one ze szkła odzyskanego z… butelek po piwie, przywiezionych promem z Danii, gdyż w Polsce wówczas szkło kolorowe było bardzo trudno dostępne.
Odnosząc się do swojej pracy doktorskiej – okien w kościele w Radwanicach – dodała, że przedstawiają one sakramenty święte. Zwróciła uwagę, że witrażysta projektując do tak określonego wnętrza musi ściśle trzymać się pewnych kanonów i symboliki – w tym przypadku chrześcijańskiej. Podkreślała, że zawód witrażysty jest w połowie artystyczny, a w połowie rzemieślniczy – jest w nim dużo technologii, tak, by witraż mógł przetrwać wiele lat.
Odmienne są za to prace pokazane w Prudniku, które są jakby niedokończone, przez to, że nie posiadają pełnej ramy: – Chcąc wypowiedzieć się artystycznie, tutaj mam swoje małe 5 minut wolności, nie musząc się do niczego dopasowywać – mówiła artystka.
Potwierdziła, że woda jest jej ulubionym żywiołem. Wspominała, że uwielbia pływać, nurkować, co potem znajduje odniesienie w jej pracach.
Są to m.in. zaprezentowane witraże, inspirowane dalszymi i bliższymi podróżami artystki: m.in. do Egiptu, Emiratów Arabskich czy Wenecji, ale także nad polskie morze, oraz do Czech. W pracach tych przewijają się motywy morza, ale również kropli deszczu, czy nawet… braku wody („Droga do Al-Ain”).
Z kolei wiszące, liczące 7 elementów, prace szklane to „7 dni i 7 nocy”, które właśnie w Prudniku pierwszy raz zostały zaprezentowane. Są również inspirowane wodą, a także tym, co jest pod wodą – tym, czego nie widać, co jest niedookreślone, m.in. światem podwodnych stworzeń.
Anna Ślesik przypomniała zebranym, że Marta Sienkiewicz zajmowała się również renowacją witraży w prudnickiej Willi Frankla. Artystka wyjaśniła, że w poprzednim stanie tamtejsze witraże były częściowo zachowane w oryginalnej postaci, ale część ich elementów została dorobiona w latach 70-tych. – W dobry technicznie sposób, dzięki czemu przetrwały, ale użyto nie pasujących do oryginału materiałów – wyjaśniła. Mówiła, że pokazane na wystawie zielone gomółki, zostały użyte właśnie w Willi Frankla, a wykonano je w hucie szkła w Czechach, ponieważ tylko tam potrafiono odtworzyć odpowiedni kolor szkła. Zdradziła, że oryginały od rekonstrukcji różni podwójny pasek wężyka.
Marta Sienkiewicz odpowiadała również na pytania publiczności, dotyczące m.in. techniki wykonywania takich prac. – Szkło, niekiedy solidne, ostre, ale też kruche – ze swojej natury fizycznej jest cieczą – przypomniała.
Szkło łączone na zimno z ołowiem tworzy witraż. Technologia jest prawie taka sama, jaka była w XII w. Artystka przyznała, że podczas konserwacji starych witraży, często trudno jest dobrać materiały do starych części, i np. odtworzyć odpowiedni kolor, bo wymaga to wykorzystania starych receptur. Poza tym cześć składników szkła jest współcześnie inaczej produkowana, są bardziej oczyszczone, więc nie da się uzyskać pewnych „brudów”, kiedyś naturalnych. Inna stosowana technika to fusing – łączenie różnych gatunków szkła na gorąco, w piecu elektrycznym.
Jak powiedziała artystka, okrągłe gomółki – niebieskie i zielone – były dmuchane w hucie szkła, w temperaturze 1200 st. C. Natomiast „rybki” są owocem pleneru w Szklarskiej Porębie w 2010 roku i są głównie zgniatane.
Na pytanie Wojciecha Ossolińskiego o rolę światła w witrażu odpowiedziała, że jest ona ogromna: – Każda z prac, podświetlona wyglądałaby zupełnie inaczej. Przykładowo niebieskie szkło po podświetleniu będzie żółte, lub złote. Poszukiwanie środka wyrazu jest podobne jak w malarstwie, ale światło odgrywa większą rolę, niż mieszanie farb – mówiła Marta Sienkiewicz.
Dodała, że jej prace są impresjami bardzo konkretnych rzeczy, opartymi na określonych wrażeniach, przeżyciach, myślach, ale nie jest jej intencją, by wszyscy odbierali je tak samo jak twórczyni. Zdradziła jednak, że niebieskie gomółki symbolizują krople deszczu, a były wykonywane do konserwacji w muzeum w Nysie, gdzie studenci pani Marty zajmowali się renowacją latarni.
Artystka podkreśliła też, że projektowanie jest oddzielone od wykonywania witraży. Mówiła, że rzadko kiedy znani witrażyści sami wykonują witraże, zwykle tylko nadzorują ich wykonanie. Tylko niektóre osoby łączą jedno i drugie. Podała przykład Marca Chagall’a, który projektował witraże, jednak nie był witrażystą, ale malarzem. Jak wyjaśniła, przypisywane mu witraże powstały w wykorzystaniem innej techniki.
Podczas rozmowy z publicznością wspominano m.in. wystawę prac prudniczanina, Pawła Sawy, który był studentem Marty Sienkiewicz. Przyznała ona, że pod względem artystycznym posiada on „ciekawą osobowość”. Artystka przyznała, że w pracy dydaktycznej ze studentami stara się „nie przycinać” ich osobowości, bo właśnie to, czego się „nie przytnie”, często tworzy z danej osoby artystę. Stara się cenić w studentach „inność”, ale jednocześnie jest wymagająca pod względem nauki techniki wytwarzania witraży, która jak mówi „nie znosi bylejakości”.
Wystawę „Across the water” można polecić wszystkim miłośnikom sztuki. W prudnickim muzeum będzie ona dostępna do 29 sierpnia br.