Za nami Dni Prudnika 2014
Za nami kolejne świętego naszego miasta, a więc Dni Prudnika 2014. Jakie były? Trzeba przyznać, że raczej udane, zwłaszcza, jeśli chodzi o pogodę, która – wedle zapowiedzi – miała być deszczowa, a w ostatecznym rozrachunku okazała się co najmniej łaskawa. Oczywiście nie brak malkontentów, którzy uważają, że tegoroczne gwiazdy były słabe, a impreza nudna. Tyle, że takie głosy słyszy się co roku, a fakty mówią same za siebie – gwiazd w Prudniku na przestrzeni lat nie brakuje, a patrząc na budżet, jakim dysponuje Prudnicki Ośrodek Kultury, aż dziw bierze, że w ogóle udaje się je sprowadzić. W tym roku największymi byli: pierwszego dnia – legendarny zespół hip-hopowy Molesta Ewenement, a drugiego jeden z najpopularniejszych włoskich piosenkarzy – Roberto Zucero, a także dinozaury polskiej sceny rockowej – działający od 49 lat „Skaldowie”. Tradycyjnie z dużą pompą odbyły się także wybory miss Ziemi Prudnickiej.
Podobnie, jak w latach poprzednich naczelnym hasłem, za którym podążyli organizatorzy było: „dla każdego coś dobrego”. Pierwszego dnia repertuar sprzyjał młodzieży – zarówno należący do wielkiej, polskiej rodziny hip-hopowej zespół Molesta Ewenement, jak i występujący po nim „Hurt”, mają swoich sympatyków głównie wśród młodych mieszkańców naszego kraju. Nie inaczej jest w Prudniku – podczas występu dwóch wspomnianych kapel, na widowni przeważały raczej młode twarze. O ile koncert „Molesty” wypadł nieco bezbarwnie, a tym, co rzucało się w oczy były – że użyję młodzieżowego slangu – wieśniackie okrzyki podpitych, ogolonych osiłków rzucane w stronę artystów („Prudnik to buraki!” – wrzeszczał jeden z nich; „Uspokój się chłopie” – ripostował ze sceny zniesmaczony muzyk „Molesty”), o tyle występ „Hurtu” spotkał się żywiołową reakcją publiki. Było widać, że przybyli na występ młodzi ludzie znają słowa większości piosenek wykonywanych przez kapelę, na co w rozmowie z naszą redakcją zwrócił uwagę dyrektor POK-u Ryszard Grajek.
Drugi dzień, skierowany do osób starszych (choć sądząc po reakcjach, takich jak na przykład porywanie przez panów swoich partnerek do tańca – ciągle młodych duchem), był siłą rzeczy bardziej nastrojowy. Zarówno Roberto Zucero, jak i słynni „Skaldowie” stanęli na wysokości zadania, dając bardzo dobre występy. Tu znów zadziałała dobra znajomość śpiewanych przez wykonawców utworów – było widać, że prudniczanie wiedzą „z czym się to je”. Roberto Zucero wykonał kilka hitów – takich jak „Felicita”, czy „Baila Morena”. „Skaldowie” także zagrali to, co w ich repertuarze „tygryski lubią najbardziej”, a w oczy rzucała się ich niezwykła witalność, jakby nic sobie nie robili z upływającego czasu. Byłem tam i potwierdzam – Jacek Zieliński formą w niczym nie ustępuje Mickowi Jaggerowi z Rolling Stonesów (kaliber oczywiście inny, ale ta sama nieustępliwość). W tym miejscu warto dodać, że w niedzielę bardzo przyzwoicie zaprezentował się zespół „InoRos”, wykonujący muzykę z pogranicza popu i folk rocka, a ogromnym zainteresowaniem cieszyła się cygańska kapela „Dżiani”, grająca mieszankę cygańskiego folku z domieszką rytmów latynoamerykańskich oraz bałkańskich, nasyconą dźwiękami skrzypiec, akordeonu i gitar; całość okraszona efektownymi i kolorowymi tańcami. Zdaje się, że to właśnie podczas tego występu (zakończonego zresztą kilkukrotnymi bisami) prudnicki Rynek wypełnił się największa ilością słuchaczy, dorównującą frekwencji podczas wyborów Miss Ziemi Prudnickiej.
A skoro już o wyborach mowa, odnotujmy, że w tym roku jakby przywrócono im rangę dawnych konkursów. Zainteresowanie było spore, w jury zasiadło aż trzydzieści osób (głównie reprezentantów firm sponsorujących konkurs; byli też przedstawiciele lokalnych mediów, ale także reprezentanci samorządu w osobach burmistrza Franciszka Fejdycha i starosty Radosława Roszkowskiego). Ostatecznie zwyciężyła Aneta Sroka, pierwszą wicemiss została Aleksandra Zając, drugą natomiast Marta Mochnik. Tytuł miss publiczności przypadł z kolei Paulinie Kwoczek. (o konkursie bardziej szczegółowo piszemy TUTAJ). Pomiędzy kolejnymi wejściami popularnych misek, próbkę swoich wokalnych możliwości dawał Dawid Brzozowski – finalista „Bitwy na głosy”.
Jak postrzegają Dni Prudnika nasi czytelnicy, których spotkaliśmy na prudnickim Rynku? Tak, jak można się było spodziewać – różnie.
– Molesta był zaj…y – rzucił osiemnastoletni Patryk, zapytany przez nas o swoje wrażenia. Pozostali wykonawcy to według niego „totalna nuda”. Inaczej na sprawę patrzy pani Rozalia, dla której to „hip hopowy bełkot” był nie do zniesienia, natomiast reszta artystów (zwłaszcza Roberto Zucero) bardzo przypadła jej do gustu.
– Ogólnie było bardzo dobrze, ja bawiłam się świetnie – powiedziała nam Monika, na co dzień mieszkająca we Wrocławiu, ale z racji pochodzenia, sercem będąca ciągle przy Prudniku. – Cieszy różnorodność i to, że całkiem sporo ludzi się zjawiło – skomentowała.
Co do frekwencji, zdania były podzielone. Na naszym facebookowym fanpage’u pojawiły się głosy krytyczne – w rodzaju – „Prudnik umiera”. Stwierdzam jednak, że choć frekwencja nie powalała, to jednak trzeba ją uznać za co najmniej przyzwoitą. Osobnym, pozytywnym wątkiem tegorocznych Dni Prudnika, pozostaje turniej koszykówki, zorganizowany na rynku przez Mateusza Bireckiego i jego portal Nasz Basket, pod patronatem burmistrza Prudnika. O tym również piszemy obok.
Czas szybko biegnie, więc pewnie nim się spostrzeżemy, znów przyjdzie czerwiec i kolejne święto naszego miasta. Oby zdrowie dopisało! – czego Państwu, jak i sobie serdecznie życzę.