Prudnik24

Uwolnijmy gospodarkę

Uwolnijmy gospodarkę
09 sierpnia
10:57 2014

Zgodnie z zapowiedzią publikujemy obszerny wywiad z posłem VII kadencji sejmu Przemysławem Wiplerem, który 18 lipca odwiedził Prudnik. Z prezesem stowarzyszenia Republikanie rozmawialiśmy o jego działalności politycznej, sposobach radzenia sobie ze stresem, a także szansach Kongresu Nowej Prawicy w zbliżających się wyborach samorządowych.

[block]

Wipler w PrudnikuROZMAWIAJĄ: MACIEJ DOBRZAŃSKI I JAROSŁAW SZÓSTKA

Jarosław Szóstka:  Karierę polityczną rozpoczynał Pan od tworzenia KoLibra , później był UPR, ale jak to właściwie było na samym początku, co było impulsem do tego, aby ruszyć w stronę działalności publicznej?

Podczas studiów poszedłem do pracy w Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Warszawie. Brałem udział w procesie naboru na aplikację radcowską. Zobaczyłem, jak upokarzani są ludzie, którzy w przyszłości mają zostać prawnikami. Widziałem od środka, jak wielki nepotyzm panuje w tej instytucji. Dużo osób zostawało wtedy aplikantami z uwagi na to, że mieli w swojej rodzinie bliskich krewnych, znajomych, którzy już byli radcami prawnymi. To była instytucja, która miała utrzymać niewielką ilość radców prawnych i wysokie ceny usług prawniczych. Orientując się w sposobie działania OIRP, rozpocząłem szukać kogoś, kto z tym walczy. Zarówno z takimi cechami zawodowymi, jak i reliktami PRL w gospodarce i państwie. Trafiłem na Janusza Korwin – Mikkego, który był jednym człowiekiem mówiącym o takich instytucjach, że powinny przestać istnieć i każdy powinien mieć możliwość pracy, jako prawnik, niezależnie jakie ma formalnie wykształcenie. Musi być po prostu dobry i potrafić znaleźć klientów, bo to najlepiej służy obywatelom i sprawia, że usługi prawnicze są tanie, a jak ktoś chce dużo zarabiać, to musi konkurować doskonałą jakością, renomą, doświadczeniem zawodowym. Wizja przedstawiona przez Korwin – Mikkego, to była wizja państwa, gdzie mamy więcej wolności, własności, a mniej zakazów, mniej biurokracji, mniej wpływu polityków na nasze życie. Taka wizja mnie urzekła i to był początek mojej działalności, aktywności politycznej i publicznej. Poza tym wychowano mnie w duchu odpowiedzialności za Polskę i w przekonaniu, że świat sam się nie zmienia, to ludzie muszą ciężko pracować, by wszelkich zmian dokonać. Narzekanie na politykę, na to, jak działa państwo polskie oraz jego gospodarka, jest bezzasadne w sytuacji, w której sami nie pracujemy ciężko, by coś zmienić.

Maciej Dobrzański: Ostatni czas to pewne zawirowania jeśli chodzi Pańską przynależność partyjną. Było odejście z PiS-u, tworzenie Polski Razem, porzucenie tego projektu i dołączenie do Kongresu Nowej Prawicy. Co takie stało za tymi zmianami, co skłoniło do opuszczenia tych partii?

Jeśli chodzi o moje odejście z Prawa i Sprawiedliwości, to nastąpiło to po tym, jak partia ta skręciła w lewo, jeśli chodzi o kwestie gospodarcze. Co więcej, jest to ugrupowanie wręcz socjalistyczne i programowo coraz bardziej upodabniające się do Platformy Obywatelskiej.  Jest bardzo dziwną partią opozycji, której lider mówi, że jak wygra wybory, to zlikwiduje podatek liniowy dla przedsiębiorców, czyli podniesie opodatkowanie małej i średniej przedsiębiorczości, bo ci duzi już dawno nie płacą podatków w Polsce. Obiecuje przywrócenie III progu dochodowego w podatku dochodowym, czyli chce dawać karę za to, że ktoś jest zdolny i pracowity, dobrze zarabia. Obiecuje podniesienie kosztów pracy składek obciążających nasze umowy, czyli wypchnie kolejne setki tysięcy Polaków za granicę. To jest polityka samobójcza, która nie służy Polsce. Nawet jeśli tak naprawdę nie chce tego typu regulacji wprowadzać, to samym opowiadaniem takich rzeczy szkodzi moim zdaniem Polsce. Następnie chwilę działałem przy projekcie Polska Razem. Jarosław Gowin miał być człowiekiem, który będzie budował formację wolnorynkową, wolnościową. Jednak już na przełomie stycznia i lutego widziałem, że to nie będzie żadna nowa jakość, ale związek zawodowy polityków, którzy wypadli za burtę. Niestety, to co dzieje się teraz, to tzw. jednoczenie prawicy, wspólne składanie list przez polityków niemających programowo ze sobą niczego wspólnego, czyli Gowina i Ziobry oraz zalecanie się do Kaczyńskiego pokazuje, że to związek zawodowy, tych, którzy chcą przetrwać w polityce, a nie ludzi, którzy pragną głębokiej zmiany systemowej, gospodarczej w naszym kraju.

M. D.: Był Pan kiedyś rzecznikiem prasowym Janusza Korwin – Mikkego. W ostatnim czasie mam takie wrażanie jakby znów się Pan w tą rolę wcielał głównie w mediach, po kontrowersyjnych wypowiedziach prezesa Kongresu Nowej Prawicy. 

Janusz Korwin – Mikke jest politykiem, który najmniej z wszystkich potrzebuje rzecznika prasowego. Najchętniej sam prostuje swoje wypowiedzi. Rzecznik prasowy to jest człowiek, który ma mówić niewygodne rzeczy, których nie wypada mówić prezesowi, a Korwin – Mikke sam mówi najbardziej niewygodne i kontrowersyjne rzeczy. Rzecznik prasowy, który ma łagodzić wypowiedzi polityka, to jest ewenement nie tylko na skalę Polski, ale i świata. Prezes jest człowiekiem, który najchętniej sam tłumaczy swoje motywy i zachowania, dlatego rzecznika prasowego nie potrzebuje. To, że czasami muszę tłumaczyć te kwestie, wynika z tego, że zaczepiają mnie o to dziennikarze, którzy chętniej mówią o tym, kto kogo uderzył w twarz, niż o tym, jakie powinny być w Polsce podatki i system emerytalny. Niestety sami dziennikarze, powiedzmy sobie szczerze, często nie mają o tym pojęcia. Poza tym kieruje nimi przeświadczenie, że ich widzowie, czy czytelnicy też reprezentują ich własny poziom, dlatego wolą wchodzić na tematy kontrowersyjne niż rozmawiać o tym, jak Polska powinna wyglądać.

J. Sz.: A czy swoimi działaniami Janusz Korwin – Mikke nie powoduje właśnie odejścia od tematów merytorycznych, czy jego kontrowersyjne działania nie spychają dyskusji właśnie w stronę nieistotnej paplaniny?

Absolutnie nie, ponieważ gdyby zachowywał się inaczej, to byłby równie nudny i nijaki, jak Jarosław Gowin, który próbował tzw. grzecznej ścieżki. Mając program zbliżony do KNP, był jednak tak nudny, że totalnie poległ w wyborach. Dziennikarze nie przychodzą do sejmu czy innych miejsc na konferencje dotyczące systemu podatkowego, ZUS-u lub reformy służby zdrowia, bo nie wiedzą, jak to komentować. Dużo chętniej gadają o tym, że ktoś kogoś uderzył, obraził lub nie podał mu ręki, bo to jest coś, co są w stanie intelektualnie zrozumieć, a do poważnej debaty i dyskusji na temat państwa polskiego wymagana jest podstawowa wiedza i odpowiedni język, który będzie i specjalistyczny, i trafi do szerokiego odbiorcy, a to się rzadko w mediach sprzedaje. Ja cieszę się, gdy Janusz Korwin – Mikke zrobi coś kontrowersyjnego, bo potem chodzę po różnych programach – 5 minut poświęcę na tłumaczenie jego zachowania, a 15 na dyskusję o rzeczach konkretnych. W ten sposób nie da się nas bagatelizować, przykryć czapką. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy mamy miliony odbiorców na naszych portalach internetowych czy profilach facebook’owych. Mój profil Fb jest polubiony przez 65 tysięcy osób, Janusz Korwin – Mikke ma 460 tys. polubień. Prezes KNP jest najpopularniejszym polskim politykiem na Facebook’u. Ja jestem na trzecim miejscu, ale planuje w najbliższym miesiącu przeprowadzić ofensywę, tak aby przeskoczyć Bronisława Komorowskiego, który odgradza mnie od niedoścignionego króla Internetu (śmiech).

[/block][block]

M.D.: W 2012 r. mówił Pan, że z korwinizmu się wyrasta, a teraz jest Pan w KNP, jak to wytłumaczyć?

Tak, wyrasta się. Ja nie jestem korwinistą. Ja jestem wolnościowcem, a dokładniej wolnościowym republikaninem. Korwinizm jest naśladowaniem Korwina, nie tylko jego poglądów i pomysłów na Polskę, ale także stylu działania. Ja nie jestem radykalny w języku czy działaniu i jest sporo kwestii, w jakich się z prezesem nie zgadzam, a jednocześnie nie mam potrzeby kopiowania jego postawy. Widzę, że mamy wspólne pomysły na Polskę, ale niekiedy różnimy się, np. w sposobie, w jakim chcielibyśmy je realizować. Nie chodzę, np. w muszce, ale jako młody człowiek chodziłem. Na pytania, które mi zadawano, miałem dokładnie przygotowane odpowiedzi w stylu „to samo powiedziałby Janusz Korwin – Mikke”. Dochodziło do tego naśladowanie językowe. Dziś z sentymentem patrzę na młodych ludzi, którzy nie tylko są sympatykami KNP, ale również korwinistami. Jak widzę 17-letniego chłopaka w garniturze i w muszce, który przychodzi na nasze spotkania, to wiem, co będzie mówił i w jaki sposób. To jest normalne i ciekawe, bo nie ma innego polskiego polityka, który miałby tak mocną osobowość, tożsamość i w tak silny sposób oddziaływałby na Polaków, zwłaszcza tych młodych. Na pewno polityk taki jak Janusz Korwin – Mikke na długi czas odciśnie ślad na polskiej polityce.

J. Sz.: Ostatnio całkowicie bez echa przeszło głosowanie nad wypłatą przez państwo polskie rent dla ofiar totalitaryzmów II wojny światowej. Był Pan jednym z dwóch posłów, którzy głosowali przeciwko. Skąd głos sprzeciwu, w przypadku, gdy większość była za?

W lutym tego roku Sejm prawie jednogłośnie ułatwił wypłacenie dodatków kombatanckich ofiar totalitaryzmu, zarówno hitlerowskiego, jak i komunistycznego. Wprowadzono przepisy, które sprawiają, że żeby dostać zasiłek kombatancki, który wynosi ponad 100 dolarów miesięcznie, nie trzeba być polskim obywatelem, mieszkańcem Polski, a nawet nie trzeba mieć konta w polskim banku. Ja głosowałem przeciwko temu, bo uznałem, że emeryt, który nie mieszka w Polsce, zazwyczaj ma wyższą emeryturę niż Polacy i nie ma co ułatwiać tego rodzaju płatności, bo nasz ZUS 70 lat po wojnie wydaje już 3 miliardy 40 mln na kombatantów. Niedawno gazeta The Times of Israel napisała, że w ich kraju dzięki tym regulacjom przybyło 50 tysięcy kombatantów, którym polski ZUS musi miesięcznie wypłacać po 100 dolarów. Oznacza, że żydowscy kombatanci II WŚ będą polskie państwo kosztować tyle, co becikowe. Myślę, że gazeta jednak przesadziła, bo tych osób nie ma aż tak dużo, nie mniej jednak zaczynają powstawać specjalne firmy, które ułatwiają zgromadzenie wszelkich dokumentów i pomoc w uzyskaniu od ZUS-u tych 100 dolarów. Ja wystosowałem interpelacje w tym zakresie do ministra spraw zagranicznych oraz ministra pracy i polityki społecznej. Mimo upływu terminu, do dnia dzisiejszego nie otrzymałem odpowiedzi.

M.D.: Coraz większymi krokami zbliżają się wybory samorządowe, które dla mniejszych partii mogą być trudne. Jak ocenia Pan szanse KNP, szczególnie w woj. opolskim? 

Będziemy walczyć, tak jak w całym kraju. Jesteśmy partią, która dopiero się buduje, bo jeszcze rok temu mieliśmy 200 członków, pół roku temu mieliśmy ich 300, a teraz ta liczba szacowana jest na kilka tysięcy osób. W województwie opolskim został powołany nowy lider – Łukasz Szewczuk, a przed nim olbrzymie wyzwanie polegające na zbudowaniu silnej struktury oraz wystawieniu mocnej listy do sejmiku wojewódzkiego. Musi także zbudować drużynę z młodych i bardzo młodych osób, która będzie kandydowała do rad gmin i powiatów oraz na prezydentów Opola czy burmistrza Prudnika. Potrzeba alternatywy nie tylko na poziomie ogólnokrajowych, ale także lokalnym. Polityka krajowa i jej patologie wyrastają z samorządu. Pamiętajmy, że w 15 na 16 województw rządzi koalicja PO – PSL i to, co się dzieje w parlamencie i rządzie, a czego mogliśmy posłuchać na tzw. taśmach prawdy, to jest również styl uprawiania polityki na poziomie lokalnym. Jedyny sejmik, w którym nie rządzi koalicja rządowa, to sejmik podkarpacki, w którym ostatnio aresztowano byłego marszałka Karapytę z PSL, a w wielu województwach również mogłoby do takich zatrzymań dojść, gdyby tylko działały odpowiednie służby. Poziom korupcji i nepotyzmu w tych samorządach jest gigantyczny, a kontrola społeczna i medialna często słabsza niż na poziomie ogólnopolskim.

J. Sz.: Pańska wizyta w Prudniku reklamowana jest jako „spotkanie z posłem, który nigdy nie głosował za podniesieniem podatków”, czy jest to tylko slogan? Co złego jest z naszym systemem podatkowym i jakie byłby Pana pomysły na zmianę polityki fiskalnej?

To jest niestety fakt, jestem jedyny posłem w polskim parlamencie, który nie zagłosował za podniesieniem czy wprowadzeniem nowych podatków. Takie działanie wynika z moich przekonań i podobny jest program KNP. Nasza formacja polityczna nigdy nie będziemy głosować za tego typu rozwiązaniami i zwiększeniem zadłużenia Polaków. Chcemy także zmniejszenia liczby urzędników i będziemy walczyć o to, by zmniejszyć biurokrację, by podatki były jak najmniejsze i by Polacy mieli więcej pieniędzy w portfelach. Chcemy, by paliwo kosztowało 2,5 złotego, bo tyle powinno, gdyby nie złodziejska akcyza i VAT obciążający sprzedaż benzyny. Chciałbym, żeby człowiek, który ma na umowie 2,5 tys. złotych, dostawał je na rękę, a nie niewiele ponad tysiąc, bo tak w tej chwili jest. Jeżeli masz pensję minimalną – 1 380 zł, to dla pracodawcy koszty utrzymania pracownika przy takiej pensji to ponad dwa tysiące. To jest złodziejska praktyka i trzeba z nią skończyć. Jesteśmy za tym, by politycy nie mogli załatwiać miejsc pracy swoim krewnym i znajomym w urzędach i spółkach skarbu państwa. Jak to zrobić? Wystarczy zlikwidować spółki skarbu państwa, a posady urzędowe ograniczyć. Nazwałbym to wolnościową redukcją, która sprawi, że Polska będzie się rozwijała tak szybko, jak Chiny, Indie czy Brazylia. Polacy są zdolni, kreatywni i sprawni, ale przez złe prawo są ograniczani i nie płaci się adekwatnie do ich umiejętności i nakładu pracy. Nasi fatalni politycy nie potrafią wykorzystać zarówno potencjału Polaków, jak i polskich bogatych zasobów naturalnych: ropy, miedzi i gazu łupkowego. Surowce i ich wydobycie można wykorzystać, ale potrzeba dobrego prawa. Chcemy wolnej i silnej Polski, ale by ją zbudować, potrzebujemy olbrzymiej przebudowy państwa.

J. Sz.: Jeśli chodzi o spółki skarbu państwa, czy niebezpieczne będzie całkowite zlikwidowanie takich spółek, np. w sektorze energetycznym. Czy nie zagrozi to bezpieczeństwu państwa?

To zależy, czy przed tym procesem uwolniona zostanie gospodarka i Polska zostanie podłączona z innymi systemami elektroenergetycznymi. Wtedy Polacy będą mogli swobodnie kupować prąd od różnych dostawców. Sprzedaż spółek skarbu państwa bez wcześniejszej likwidacji monopoli to sprzedanie Polaków jak krów razem z pastwiskiem. Tak było w przypadku patologicznej prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej, gdzie Francuzom z France Telekom sprzedano nie tylko firmę, ale i miliony klientów, którzy nie mieli możliwości zmiany dostawy usług telefonicznych, dlatego trzeba na początku zmienić przepisy i umożliwić Polakom kupowanie prądu od różnych firm, a w drugiej kolejności odbędzie się prywatyzacja tych molochów energetycznych. Trzeba zbudować w Polsce warunki do tego, by dobrze rozwijała się energetyka, zwłaszcza ta oparta o węgiel. Następnie połączyć Polskę liniami energetycznymi z innymi krajami i dopiero wtedy możemy spokojnie dokonać prywatyzacji państwowych spółek energetycznych, które są traktowane jak pasieki. Przypomnę, że swojego czasu jedna z posłanek SLD została zatrzymana z powodu męża, który żerował na elektrowni w Opolu, jako broker ubezpieczeniowy i tego rodzaju historie mają miejsce w każdym rządzie na mniejszą lub większą skalę, bo jeżeli jest pasieka z miodem, to przyciąga ona różnego rodzaju trutnie, które chcą na niej żerować. A państwo nie jest dobrym właścicielem i krótko mówiąc, zarządzanie państwa w energetyce, to wyższe ceny prądu, za co my wszyscy jako obywatele płacimy.

J. Sz.: Sam Pan wspomniał o podróżach, posiedzeniach, ogólnie sporej ilości pracy. Jaki jest sposób, by się czasem wyłączyć i odpocząć od całej tej polityki?

Ja odpoczywam albo czytając dobrą książkę, albo bawiąc się z dziećmi, na co niestety mam mało czasu, albo grając w gry komputerowe. Jestem tym politykiem, który nie wstydzi się przyznać, że w wolnym czasie włącza komputer nie tylko po, aby poczytać, co się dzieje w Internecie, ale także po to, by zobaczyć dobrym film lub w coś zagrać.

J. Sz.: W co w takim razie Pan gra?

Głównie w gry strategiczne i RPG. Takie typu RTS jak kiedyś Warcraft czy Starcraft, lub klasyczne strategie jak Cilivization. Ostatnio grałem właśnie w piątą część tego cyklu. Lubię też albo takie gry role playing jak Mass Effect 3, który jest bardzo podobny do mojej ukochanego cyklu Gothic. Ostatnio czekam na trzecią część Wiedźmina, z którego możemy być dumni, bo jest najbardziej znanym polskim towarem eksportowym. Kilkanaście milionów sztuk tej gry sprzedało się na całym świecie. Tak jak wielu fanów na całym świecie czekam na 3 część tej wybitnej polskiej gry. Czytałem książki Sapkowskiego i chętnie po raz kolejny spojrzę, jak Polacy stworzą na ich podstawie świetną grę RPG.

Dziękujemy za rozmowę.

 [/block]

Gazeta Prudnik24 – numer 299

Reklamy

Reklamy



















Facebook