Potyczki na radzie
„Proszę, żeby radni nie prowadzili teraz kampanii wyborczej, bo sesja nie jest do tego odpowiednim miejscem” – takich słów kilka razy używał Franciszek Fejdych podczas 61 sesji rady miejskiej, na której doszło do utarczek słownych pomiędzy burmistrzem, a radnymi – Alicją Drożdżyńską i Julianem Serafinem.
Cała sytuacja rozpoczęła się od odczytania odpowiedzi na interpelację radnego Serafina, który swoje zapytanie odnośnie terenów po ZBP Frotex zadał na czerwcowej sesji rady miejskiej. Julian Serafin w swoim piśmie pytał burmistrza o konkretny plan zagospodarowania hal po byłym zakładzie oraz jakie będą koszty ich utrzymania i skąd gmina weźmie na ten cel pieniądze. Burmistrz z kolei odpowiedział, że plan zagospodarowania jest już gotowy, a o wszystkich kosztach i ewentualnych remontach hal poinformuje radnych, gdy dojdzie do sfinalizowania transakcji zakupu terenu od syndyka.
Radny Serafin nie był usatysfakcjonowany z odpowiedzi na interpelacje.
– Mija się pan z prawdą. Po pierwsze nigdy nie interesowało mnie zakupienie hali, ale co z nimi zrobić, jak się już je nabędzie. Kto tam będzie pracował, kto wyda takie pieniądze i skąd je wziąć.
Następnie Julian Serafin oskarżył burmistrza, iż rozmowy z syndykiem rozpoczęły się dopiero po jego interwencji, gdyż wcześniej Franciszek Fejdych nie wykazywał woli, by do takiego spotkania doszło.
– Gdyby było prawdą, to co pan mówi, to pierwsze spotkanie z syndykiem nie przebiegłoby w miłej atmosferze i na pewno usłyszałbym uwagę, że takiego spotkania unikałem, ale taka sytuacja nie miała miejsca – odpowiadał burmistrz.
W dalszej części obrad radny Serafin ponownie wysunął oskarżenia pod adresem Franciszka Fejdycha. Tym razem dotyczyły one złego wydawania pieniędzy na nietrafione, według radnego, inwestycje, takie jak hala targowa czy basen na osiedlu.
– Trzeba było, panie burmistrzu, wydać te pieniądze na oświetlenie drogi do Coroplastu lub ulicy Włoskiej. Tam pracują ludzie i te środki zostałby lepiej wydane.
Burmistrz odpowiadał.
– Jestem tylko organem wykonawczym, a to rada, czyli także pan, zatwierdza każdą złotówkę, którą ja wydaję. Nie można mówić, że „ja wydałem”, bo „my wydaliśmy”, panie radny.
Następnie do „ataku” przystąpiła Alicja Drożdżyńska, która zarzucała burmistrzowi, że ten nie informuje wszystkich radnych o swoich planach. O wielu projektach informowana jest tylko niewielka garstka.
– Wszelkie uchwały są dyskutowane w wąskim gronie i radni mają niewiele do powiedzenia. My mamy tylko zagłosować za lub przeciw, ale Pan burmistrz i tak ma swój stały elektorat wśród radnych, który wszystko przegłosuje.
W tym momencie przewodniczący rady miasta, Zbigniew Kosiński prosił radną Drożdżyńską, by zadawać merytoryczne pytania, a nie prowadzić kampanię wyborczą. Zarzuty Alicji Drożdżyńskiej nie pozostały bez echa, bo chwilę później odpowiedział na nie Franciszek Fejdych.
– Nigdy nie tworzyłem, jak to pani nazwała, żadnego elektoratu wśród radnych. Jeżeli mogę coś wypomnieć, to należała pani do tego tzw. elektoratu przez sześć lat i jeżeli wtedy głosowała pani całkowicie bezkrytycznie, to pozostaje mi tylko pogratulować podejścia do wykonywania obowiązków radnej.
Kampania wyborcza powoli się rozpoczyna, czego przedsmak mieliśmy na 61 sesji rady miejskiej w Prudnika. Przed nami już ostatnie posiedzenia tej kadencji rady miejskiej i być może dojdzie do zaognienia sytuacji pomiędzy burmistrzem na grupą opozycji skupionej wokół Alicji Drożdżyńskiej.