Szpital największym wyzwaniem
Koniec drugiej kadencji, w trakcie której Radosław Roszkowski pełnił funkcję starosty, to dobra okazja do podsumowań i ocen. Szefa powiatu pytamy dziś o największe sukcesy i porażki tego mijającego okresu.
ROZMAWIA: BARTOSZ SADLIŃSKI
Pytanie na rozgrzewkę. Proszę wymienić trzy rzeczy, które poczytuje pan sobie za porażkę podczas minionej kadencji oraz trzy rzeczy, które poczytuje pan sobie za sukces.
O porażkach przed wyborami niech powiedzą moi konkurenci. Moim zdaniem większych niepowodzeń w dziedzinach od nas wprost zależnych udało się uniknąć. Jeśli chodzi o sukcesy: mimo ogromnych problemów i odmowy dofinansowania przez Urząd Marszałkowski udało się wybudować kompleks sportowy „Orlik” przy Zespole Szkół Rolniczych. Pozyskałem dla tego celu sponsorów prywatnych, zwłaszcza firmę Green Bear. Ze środków Euroregionu zrobiliśmy także rekonstrukcję nawierzchni na sąsiednim boisku trawiastym, a piłkochwyty, ławki rezerwowych, trybunę i ogrodzenie sfinansowaliśmy z dotacji rządu RP. Z Euroregionu udało się zdobyć pieniądze także na zewnętrzną siłownię, drogę dojazdową wykonaliśmy w ramach szkolenia bezrobotnych. I tak oto, za naprawdę groszowe pieniądze z powiatu, powstał bardzo porządny kompleks sportowy. Do pełni szczęścia brakuje więc tylko tartanowej bieżni. Chce pan porażkę – proszę bardzo! Nie powstała w tym roku klasa sportowa w ZSR, która miała być jednym z beneficjentów nowopowstałej infrastruktury. Komuś zabrakło determinacji i konsekwencji! Ale są za to inni świetni użytkownicy: kilku chłopców ze „złotej drużyny” – zwycięzców turnieju piłkarskiego o puchar premiera to wychowankowie trenera Zmarzlika, prowadzącego szkolenie właśnie na „powiatowym Orliku”. Oby w przyszłości zawodnicy ci, podobnie jak pozostali, trenowani przez wielce oddanego trenera Bedryja, stanowili o sile prudnickiej, seniorskiej piłki nożnej – „Pogoni”.
Za największy mój sukces uważam natomiast „wyciśnięcie” z unijnego programu polsko-czeskiego 2 mln. Euro na modernizację drogi Prudnik – Chocim – Pokrzywna i stworzenie nowego połączenia drogowego z czeskim Jindřichovem, co bez mojego udziału w Komitecie Monitorującym i walki do upadłego nie byłoby możliwe! Byłem też autorem samego projektu.
Dalszy sukces to kontynuacja aktywnej polityki inwestycyjnej na drogach powiatowych, to m.in.: Biała-Wilków, Mochów-Mionów, ul. Nyska z mostem, Górka Prudnicka, a w przyszłym roku Józefów. I kontynuacja modernizacji i wyposażenia szkół za pieniądze unijne lub rządowe. Obecnie realizowane są bardzo kosztowne zadania w Zespole Szkół i Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Głogówku, niedawno wyposażaliśmy Powiatowe Centrum Kształcenia Praktycznego oraz m.in. budowaliśmy windę, miasteczko ruchu drogowego oraz pracownię gastronomiczną w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Prudniku. Nakładem pracy ekipy remontowej starostwa uruchomiliśmy internat przy ZSR.
Ważną sprawą jest wywalczenie dla Prudnika miejsca w kluczowym projekcie Urzędu Marszałkowskiego dotyczącym podziału specjalności kształcenia zawodowego w województwie. Udało mi się wybronić dla nas branże rolniczą i turystyczną oraz związaną z mechaniką przedmiotów ortopedycznych, które zostaną zasilone ponad 2 mln. zł. unijnej dotacji.
Prudnicki szpital. Podsumujmy, na czym stanęła sprawa prywatyzacji oraz ewentualnej budowy obiektu od podstaw.
Szpital powiatowy, tj. PCM staje się największym wyzwaniem władz powiatu zbliżającej się kadencji. Sprawa budowy obiektu jest aktualna w części dotyczącej bloku operacyjnego. To niezbędny element procesu dostosowawczego do standardów NFZ. Potrzebne są też znaczne środki (łącznie z blokiem ok.10 mln. w I etapie) na prace remontowo-modernizacyjne w głównym obiekcie szpitala i głogówieckim ZOLu. Sposobem na pozyskanie pieniędzy (choć nie jedynym) jest emisja akcji przez Spółkę PCM i przeznaczenie środków na prace remontowe. Jako zarząd powiatu do niedawna skłanialiśmy się ku zgodzie na emisję 42500 akcji, co pozwoliłoby na zachowanie przez Powiat 51% akcji. Jest to ważne, m.in. z uwagi na dalszą możliwość korzystania ze środków unijnych i PFRONowskich na inwestycje dostosowawcze (a są to miliony zł.), ale przede wszystkim na zdecydowanie większy wpływ na dalsze losy szpitala i zakres świadczonych przez niego usług. A to przecież najważniejsze jest dla pacjentów – mieszkańców Ziemi Prudnickiej! Zarząd spółki PCM wywiera na powiat ogromną presję, by jeszcze w tej kadencji wyrazić zgodę na emisję większej ilości akcji, co skutkowałoby utratą przez powiat pakietu większościowego. W tej sprawie nie jesteśmy jednomyślni, część zarządu powiatu dopuszcza takie rozwiązanie, któremu ja jestem zdecydowanie przeciwny! Wiem, że może mnie to kosztować funkcję starosty w kolejnej kadencji, ale tu jestem nieugięty. Cieszę się natomiast, że burmistrz Prudnika p.Fejdych dopuszcza obecnie możliwość, także finansowego, konkretnego wsparcia modernizacji szpitala i popiera jego pozostawienie w publicznych rekach, nie wykluczając nawet, że gmina Prudnik stanie się współakcjonariuszem. Uważam też, że powiat będzie zmuszony w najbliższych latach partycypować w kosztach dostosowania obiektów. Szkoda tylko straconych blisko 1,5 roku, kiedy to prezes Majcher przekonywał nas, że spółka sama poradzi sobie z procesem inwestycyjnym. Takie postępowanie nie było moim zdaniem przypadkowe, a prezes potrafi być bardzo przekonujący. Szkoda tylko, że np. nie dotrzymuje obietnic wobec załogi, której rok temu obiecał podwyżki w skali dwukrotnie większej niż ostatecznie przyznał, pomijając przy okazji część pracowników. Działania „Optimy”, na co mam dowody, też budzą we mnie ogromne zdziwienie i zaniepokojenie.
Podczas gali związanej z rozdaniem Róż Pogranicza rzucił się w oczy kontrast między wystąpieniem pierwszego prelegenta, który mówił o bardzo kiepskiej sytuacji demograficzno-rynkowej, a pańskim wystąpieniem, w którym sporo było o sukcesach w pozyskiwaniu środków unijnych. Jak te dwie sprawy mają się do siebie?
Prelegentów sam wybrałem licząc na udział w konferencji większości osób decyzyjnych, nie tylko z samorządu powiatowego. Dane demograficzne są rzeczywiście porażające i wymagają daleko idącej interwencji, a przede wszystkim pełnej współpracy wszystkich „aktorów” życia publicznego powiatu, zwłaszcza wszystkich samorządów lokalnych go tworzących. Przykładem takiego działania jest pomysł zagospodarowania „Frotexu”. Bardzo ciekawy, zaproponowany przez burmistrza Fejdycha zawiera elementy nowoczesnych technologii, współpracy związanej z powstaniem parku przemysłowego czy inkubatora przedsiębiorczości oraz współdziałania gminy z powiatem (szkolnictwo zawodowe, PUP). Ja, we współpracy z ekspertami, widzę dodatkowo współdziałanie pozostałych samorządów gminnych, rolniczych grup producenckich, spółdzielni produkcyjnych i innych firm, jak też rolników indywidualnych, przedsiębiorców przetwórstwa rolno-spożywczego, Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, gdzie ten mój pomysł uzyskał wstępną akceptację dziekan Wydziału Nauk o Żywności prof. Józefy Chrzanowskiej. Coś na kształt klastra rolno-spożywczego, spiętego innowacyjnym systemem informatycznym, który to klaster wykorzystywałby naturalny potencjał rolnictwa regionu. Potrzebne byłoby zadbanie o należytą logistykę i marketing. Ważne położenie w pobliżu dużych rynków zbytu: Dolnego i Górnego Śląska, Ostrawy, Ołomuńca. Ważne także w kontekście współpracy transgranicznej, bo Czesi mimo negatywnej kampanii wizerunkowej nadal uwielbiają polską żywność. Chodzi o konfekcjonowanie, pakowanie w niewielkie opakowania a także wstępne przetworzenie żywności na potrzeby sieci handlowych, supermarketów, hoteli, stołówek i restauracji, linii lotniczych itd. Ta, nieco szalona na pierwszy rzut oka idea, mogłaby być, po wdrożeniu w życie, naprawdę ogromnym impulsem rozwojowym dla całej Ziemi Prudnickiej. Takie podejście dawałoby możliwość korzystania z całego pakietu unijnych programów: tych na innowacje, na rewitalizację, na obszary wiejskie i tereny przygraniczne. I zatem, wracając do pytania pana redaktora, nasze powiatowe niewątpliwe sukcesy w pozyskiwaniu środków unijnych i generalnie zewnętrznych. Łącznie to dodatkowe ok.65 mln. na rozwój powiatu w ostatnich latach. To prawdziwy przełom w działalności inwestycyjnej, ale nie tylko. I, na co zwrócili uwagę zewnętrzni eksperci uczestniczący w konferencji, mimo ogromnej aktywności w realizacji unijnych projektów i wielu imponujących inwestycji powiat znacząco obniżył swoje zadłużenie (z ok.45% budżetu w 2006r. do ok.25% obecnie).
To zaowocowało nagrodą EURO-POWIAT wręczoną na Zamku Królewskim w Warszawie, skokiem na 14 pozycję w rankingu Związku Powiatów Polskich i mianem najaktywniejszego beneficjenta polsko-czeskiej współpracy transgranicznej (łącznie 34 projekty i ok.25 mln. zł. już pozyskanych) wg Komisji Europejskiej. Ja z kolei zostałem w bieżącym roku nominowany do „Złotych Spinek” w kategorii „Samorządność”. Trzeba mieć pomysł – moim ostatnim dziełem jest namówienie do współpracy z nami samorządów: powiatu nyskiego, Głuchołaz, Zlatych Hor i Kraju Ołomunieckiego w projekcie tzw. „flagowym”, który prawdopodobnie pozwoli na pozyskanie blisko 10 mln. Euro na poprawę infrastruktury drogowej pogranicza (u nas modernizacja drogi Łąka Prudnicka – Pokrzywna z przebudową wiaduktu i wydzieleniem pasa ruchu pieszo-rowerowego). Na niedawnej konferencji usłyszałem ciekawą sentencję: „Wizja bez działania to marzenie. Działanie bez wizji to koszmar”. Nam chyba nie brakuje ani wizji, ani chęci do działania!
Jak ocenia pan współpracę z samorządem gminnym podczas sprawowania kadencji?
Współpraca z samorządem Gminy Prudnik jest coraz lepsza, a ostatnio niemal wzorowa. Trzeba jednak mieć na uwadze różnice zadań realizowanych przez poszczególne samorządy i czasami wręcz konflikt interesów. Przykładem starania obu samorządów o przejęcie na własne potrzeby dawnych magazynów OC przy ul.Meblarskiej. Kiedy jednak pojawiła się szansa na pozyskanie tam inwestora potrafiliśmy głęboko schować swoje partykularyzmy i współdziałać, co zaowocowało pozyskaniem ok. 100 miejsc pracy, za co szczególnie gminie należą się brawa. Cieszę się ogromnie ze wsparcia, jakiego – zwłaszcza w ostatnim czasie – udziela mi burmistrz Fejdych np. w kwestii szpitala.
Podczas programu „Dzień dobry, co słychać?” powiedział pan kiedyś, że wysokie bezrobocie w Prudniku to coś, czego pan jako starosta nie powstrzymał. Czego zatem zabrakło?
Trudno, bym jako starosta, odżegnywał się całkowicie od problemu bezrobocia. Powiatom brakuje jednak skutecznych narzędzi do walki z jego przyczynami. Przyczynami podkreślam, bo do zwalczania skutków trochę narzędzi jest. Skutecznie korzystamy z planowych i dodatkowych środków np. na staże, interwencje, roboty publiczne, tworzenie stanowisk pracy, szkolenia. To skutkuje, również ostatnio, pewnym zmniejszeniem skali bezrobocia. Nie mamy narzędzi podatkowych i gruntów, którymi dysponują samorządy gminne, a które to pozwalają na skuteczniejsze działania w zakresie tworzenia miejsc pracy przez inwestorów. Potrzebne jest zatem lepsze, a nawet pełne współdziałanie w tym zakresie wszystkich samorządów, podobne to tego zaproponowanego przeze mnie i omówionego wcześniej.
Czy nie ma pan czasem wrażenia – tu użyję metafory – że Prudnik pisze jakby testament? Wychodzi sporo książek historycznych (bardzo wartościowych, nie przeczę), jednak czy nie za mało jest żywych form promocji? Tu przy okazji zapytam o niegdysiejsze plany współpracy z bractwem Sorontar. Planowano wykorzystać motyw Pradziada. Jak to się skończyło?
Jakiż to poetyki, nekropolitalny nastrój ogarnia pana Redaktora!? Czyżby zbliżające się święto!? Prudnik i cała Ziemia Prudnicka żyje i naszym wspólnym staraniem będzie miała się całkiem dobrze! By jednak skutecznie i mądrze budować przyszłość potrzebne jest należyte zabezpieczenie wiedzy o przeszłości i dorobku kulturalnym. I temu ma właśnie służyć moja inicjatywa – stworzenie swoistej Regionalnej Biblioteki Ziemi Prudnickiej. Dzięki wsparciu UE zawiera ona już całkiem sporo pozycji, m.in. dotyczących krzyży pokutnych i przydrożnych kapliczek, pieniądza zastępczego, twórczości poetyckiej, klubów sportowych, edukacji, działalności opozycyjnej po 1945 r., historii Prudnika. Jest beletrystyka Hary’ego Thürka i nawet komiks „Ziemia Prudnicka narysowana”. Są albumy starych pocztówek i już wkrótce monografia przemysłu włókienniczego. Następny mój pomysł na rozwinięcie tematyki historycznej to inicjatywa powstania Prudnickiego Towarzystwa Historycznego, do członkostwa w którym już dzisiaj zapraszam wszystkich zainteresowanych. Towarzystwo to będzie inicjować i realizować wiele działań.
Odnośnie Bractwa Sorontar to jako jeden z pierwszych dostrzegłem ogromny potencjał tej grupy młodych ludzi. Z mojej inicjatywy zainteresowali się euroregionalną tematyką baśniowego „Dziada Pradziada”, stworzyli „Traktat o Pradziadzie”, przemyśleli możliwości promocji całego regionu z wykorzystaniem możliwości i zainteresowań jakie mają. Pomogłem „Sorontarowi” w pozyskaniu i rozliczeniu sporych pieniędzy i Euroregionu Pradziad i z podziwem patrzę na ich kolejne inicjatywy, jak np. ta związana z promocją zamku w Mosznej z wykorzystaniem Harry’ego Pottera.
Czy sporna sprawa własności ul. Wolności w Lubrzy doczekała się jakiegoś finału?
Ulica, po wybudowaniu obwodnicy Lubrzy, na mocy nieco niefortunnego ówczesnego porozumienia między powiatem a gminą Lubrza miała stać się drogą powiatową. Lubrza miała partycypować w jej utrzymaniu. Problem polega na tym, że ani powiat ani gmina Lubrza do bogatych nie należą i nie mają dziś pieniędzy na gruntowną kosztowną modernizację „betonówki”. Jako, że droga nie spełnia ustawowych wymogów stawianych drogom powiatowym, a gmina Lubrza nie dopełniła przez lata formalności własnościowych stoimy na stanowisku, że jest to de facto droga gminna. Nie odżegnujemy się jednak od szukania rozwiązań na jej modernizację. Stąd moje zeszłoroczne wizyty w Czechach i szukanie partnerów do wspólnej inwestycji.
Na czym stanęło, jeśli chodzi o polsko-czeski projekt budowy muzealnej strażnicy w Krzyżkowicach oraz drogi polsko-czeskiej w okolicach Racławic, Laskowic i Dytmarowa?
Właśnie z wspomnianych wizyt w pobliskich samorządach czeskich wynikł pomysł zagospodarowania pasa granicznego, po którym poruszali się pogranicznicy i stworzenia tam tematycznego produktu turystycznego w postaci ścieżki pieszo-rowerowo-rolkowej, gdzie w ramach atrakcji mogłyby w sezonie odbywać się tradycyjne „kontrole graniczne”, mogłaby być wybudowana strażnica z ekspozycjami muzealnymi. Pomysł jest, nie jest to jednak zadanie dla powiatu, który ma dość poważniejszych problemów z drogami, szpitalem, szkołami. Na takie jak w/w atrakcje turystyczne można jednak pozyskać unijne wsparcie i przy udziale gmin i być może stowarzyszeń temat może szybko stać się aktualny. Na myśl przychodzi mi tu natychmiast osoba p.Kucharskiego z Trzebiny. Jeśli chodzi o wspomniane drogi to zaproponowana przeze mnie koncepcja połączeń transgranicznych na tym odcinku granicy nie uzyskała jak dotąd akceptacji Kraju Morawsko-Śląskiego (chodzi m.in. o potrzebę budowy mostu). A szkoda, bo powstałoby nowe, lokalnie potrzebne szczególnie Czechom, połączenie drogowe.
Dziękuję za rozmowę.