Na bitewnym przedpolu
Komandoria joannitów w Solcu powiększa się o nowe pomieszczenie. Bractwo narzeka jednak na braki „kadrowe”.
– Szykujemy salę rycerską, chcielibyśmy robić tam biesiady – opowiada o swoich planach Józef Müller, komtur soleckich joannitów. – Wstępnie rozmawiałem już na ten temat z panem Witoldem Hreczaniukiem; można by było organizować u nas np. spotkania poetyckie czy różne biesiady w klimacie rycerskim. Chodzi o to, żeby coś się działo.
Nie ma co ukrywać, promocja potrzebna jest bractwu jak mało kiedy. W chwili obecnej liczy ono bowiem… 3 osoby. Józef Müller (wspomniany komtur) oraz dwóch jego młodych podopiecznych: Piotrek i Rafał – to cała załoga komandorii. Pozostali – jak to bywa na naszych terenach – rozjechali się po świecie, gdy tylko stanęli u progu dorosłego życia.
Jeśli liczebność rycerzy się nie zwiększy, bardzo realne jest, że kiedyś komandoria odejdzie z tego świata razem z panem Józefem. A szkoda by było – joannici w Solcu to interesujący lokalny pomysł, który wciąż nie może rozwinąć się z pąka.
W przeciwieństwie do kwestii templariuszy, pobyt joannitów na terenie podbialskiej wsi jest historycznie udokumentowany. Na podstawie książek i rysunków Józef Müller odtworzył już sporo rodzajów broni, część wykonali inni współcześni rycerze, część zaś zakupiono od rzemieślnika lub drogą internetową. Miecze (także obosieczne), korbacz, wiele rodzajów broni drzewcowej – do wyboru, do koloru. A do tego tarcze, hełmy… Jest nawet kolczuga.
Dotychczas wszystko mieściło się w jednym pomieszczeniu. Obecnie – jak wspomniano na początku – trwa rozbudowa o jeszcze jedno pomieszczenie. Obok natomiast znajduje się trzecie, jak dotąd nie wykorzystane, jednak – jak podkreśla pan Józef – tę kwestię musi skonsultować z małżonką. Póki co – żona ma pomysł na garaż. Generalnie każde z tych pomieszczeń służyło kiedyś do celów gospodarskich. Teraz ich właściciel zarabia głównie dzięki pracy za granicą, co również wiąże się z wyjazdami. One zaś utrudniają systematyczne realizowanie hobby.
Na szczęście w rycerzowaniu pomagają wspomniani wcześniej chłopcy – Rafał i Piotrek.
– Mieszkam trzy domy dalej, widziałem parę razy przebranych chłopaków, to podjechałem, żeby spytać, co robią. Pan Józef powiedział, że mogę przychodzić – wspomina pierwszy z nich.
– Moje zainteresowania są w obrębie średniowiecza. Uczę się też gotyku, charakteru pisma – mówi drugi. – Chciałbym nauczyć się pisma trzynastowiecznego, chodzi o czytanie i pisanie. Czytanie jest trudniejsze – dodaje.
Bractwo joannitów w Solcu ma charakter grupy nieformalnej. Utrudnia to załatwianie kwestii związanych z pozyskiwaniem środków. Tu jednak przydaje się większa samodzielność. 15 pełnoletnich osób wystarczyłoby, aby zarejestrować stowarzyszenie. Póki co, jednak brakuje zarówno tej piętnastki, jak i pełnoletności wśród tych, którzy jeszcze zostali (nie licząc rzecz jasna pana Józefa).
Nie mając osobowości prawnej, soleccy joannici współpracują z miejscową radą sołecką. W tym roku jednak po raz pierwszy w okresie letnim nie zorganizowali festynu rycerskiego. W wiosce pojawiło się tym razem zapotrzebowanie na imprezę innego rodzaju, a więc po prostu festyn wiejski jako taki. Być może jednak za niecały już rok impreza wróci do kalendarium. Komtur bractwa dopuszcza też możliwość zorganizowania jej w bardziej kameralnym gronie.
Dobrze wróży również współpraca bractwa joannitów z działającym na nieporównywalnie większą skalę Księstwem Nyskim oraz jednym z bractw za naszą południową granicą. W chwili obecnej komandoria w Solcu gości wycieczki szkolne. Dzieci i młodzież mogą wczuć się w rycerskie klimaty, przebywając w sugestywnie zaaranżowanej zbrojowni czy dotykając zrekonstruowanej broni. Każdy pasjonat historii doskonale wie, że nie wystarczy o pewnych rzeczach przeczytać. Warto też zobaczyć, dotknąć.
Ze względu na niewielkie rozmiary bractwo joannitów nie pełni roli grupy rekonstrukcyjnej, jednak elementy walki na miecze także w niej funkcjonują, co można było zaobserwować na corocznych rycerskich festynach. Oczywiście trzeba zachować w tym pewien umiar i wzgląd na bezpieczeństwo gdyż w grupie są osoby niepełnoletnie.
Rycerstwo w Solcu to rzecz pomysłowa i warta rozpropagowania. Brakuje jednak tej iskry przedsiębiorczości, która pozwoliłaby rycerzom wypłynąć na głęboką wodę, czy raczej – na wielkie bitewne pole.