Emigracja, czy islamizacja?

Prezentujemy artykuł Kamila Bortniczuka, magistra stosunków międzynarodowych, członka zespołu ekspertów Beaty Szydło oraz kandydata na posła z 15. miejsca listy PiS.
Pomoc dla znajdujących się w potrzebie bliźnich, uważam za nasz – jako Polaków i katolików – obowiązek. Jednak pomagając innym nie możemy zapominać o bezpieczeństwie naszym, naszych dzieci i trwałości wartości, które tworzą nasz świat.
Adolf Hitler w latach 30-tych XX wieku wykorzystał demokratyczne procedury do tego, aby demokrację zniszczyć. Dziś muzułmanie, przy pomocy lewicowych mediów, próbują wykorzystać europejskie, a wynikające wprost z chrześcijaństwa, wartości do tego, aby zniszczyć w Europie chrześcijaństwo – czyli zniszczyć Europę jaką znamy.
Czytelnik zapyta pewnie dlaczego pozwalam sobie na postawienie tak jednoznacznej tezy. Przecież media mówią, że to uchodźcy, którzy uciekają przed niebezpieczeństwem wojny do bezpiecznego świata. Poniżej postaram się udowodnić, że tak nie jest. Postaram się przekonać Państwa, że emigracja ludów muzułmańskich to zaplanowana akcja, która ma zachwiać w posadach demokratyczną Europą, uderzając w jej fundament – chrześcijaństwo.
Dlaczego młodzi i silni? Czy rzeczywiście uciekają przed wojną?
W niemalże wszystkich relacjach medialnych wyraźnie widać, że zdecydowaną większość emigrantów stanowią młodzi, silni, nieźle ubrani mężczyźni. W niektórych sytuacjach są oni wręcz agresywni i odrzucają oferowaną im przez europejczyków pomoc, zachowując się w sposób zupełnie nielicujący z sytuacją osób, które uciekają przed śmiercią i okrucieństwem wojny. Czy normalne wydaje się Państwu, że przed niebezpieczeństwem uciekają głównie młodzi mężczyźni? Czy w takim razie swoich ojców, matki, żony i dzieci zostawili w niebezpieczeństwie na niemal pewną śmierć? Czy ktoś normalny w to uwierzy? Ja nie wierzę! Jestem natomiast w stanie uwierzyć, że wykorzystują wojnę do tego, aby masowo przedostać się do zachodniej Europy i pod przykrywką „uchodźstwa” starać się o azyl w, ich mniemaniu, gospodarczym raju, gdzie pieniądze leżą na ulicy. Gdyby chodziło tylko o bezpieczeństwo, ludzie Ci mogliby pozostać w Turcji, Macedonii, Serbii czy na Węgrzech. Tam przecież też nic im nie groziło, a społeczność międzynarodowa sfinansowałaby dla nich dach nad głową, wikt i opierunek w obozach dla uchodźców, gdzie mogliby przeczekać wojnę, a po niej wrócić do ojczyzny. Oni jednak masowo gnają do Niemiec czy Norwegii, jednych z najbogatszych krajów Europy z mocno rozbudowanymi systemami socjalnymi.
Obalamy zatem mit pierwszy: Ci ludzie nie uciekają przed wojną. Przed wojną uciekli przekraczając granicę turecką, lub docierając do wybrzeża któregokolwiek z krajów południowej Europy. To masowa emigracja ekonomiczna. Ale czy tylko ekonomiczna?
Dlaczego emigrują masowo? Dlaczego to niemal wyłącznie muzułmanie? Kto za to płaci?
Kolejny zestaw zastanawiających pytań. Dlaczego emigracja z krajów północnej Afryki i Azji mniejszej tak się ostatnio nasiliła? Czy rzeczywiście chodzi tylko o wojnę w Syrii? W mojej ocenie nie. Według mnie większość ludzi, którzy rzeczywiście uciekli przed niebezpieczeństwem i okrucieństwem wojny, znajduje się w obozach dla uchodźców na terenie Turcji. Po pierwsze tam można było najszybciej i najbezpieczniej /bo drogą lądową/ uciec. Po drugie struktura osób przebywających w tamtych obozach odpowiada zdroworozsądkowej strukturze uchodźców wojennych – sa tam głównie kobiety, dzieci i starcy.
Niewątpliwy wpływ na nasilenie się emigracji miała przeprowadzana od lat operacja wewnętrznej destabilizacji państw północnej Afryki. Przy pomocy amerykańskich bomb i prowokatorów, z Egiptu pogoniono Mubaraka, z Libii Kadafiego, a z Tunezji Ben Alego. Wszyscy ci przywódcy przedstawiani byli w zachodnich mediach jako podli zamordyści, ale mieli też ważną, wspólną cechę – utrzymywali względną stabilność wewnętrzną, zapewniali bezpieczeństwo oraz skutecznie równoważyli w tych krajach wpływy Islamu i innych religii. Po rewolucjach w siłę urosły tam partie muzułmańskie, które wprowadzają prawo szariatu, a kraje te są niezmiennie wewnętrznie niestabilne i niebezpieczne. Dlaczego zatem emigrują głównie muzułmanie, skoro w Syrii zabija się chrześcijan, a w północnej Afryce partie islamskie wreszcie dochodzą do głosu? Zastanawiające. Równie zastanawiające jak to, że setki tysięcy mieszkańców tych terenów nagle stać na opłacenie horrendalnie drogiej, jak na ich możliwości, podróży do Europy. A może ktoś za to płaci? Odpowiedzi na to pytanie szukałbym u bogatych braci muzułmanów – tych od ropy. W przeszłości szejkowie sponsorowali Al-kaidę i innych terrorystów. Dziś też zapewne nie ograniczają się do europejskich klubów piłkarskich.
Z czym mamy zatem do czynienia? I co to takiego hidżra?
To, że ta „wędrówka ludów muzułmańskich” nie jest ucieczką przed wojną, ustaliliśmy już powyżej. Ale może to nie jest także zwykła emigracja ekonomiczna, jak nam sie dzisiaj wydaje? W takim razie z czym mamy do czynienia? Z pomocą przychodzi muzułmańska tradycja. Nasz kalendarz liczymy od przyjścia na świat Jezusa Chrystusa i oby tak pozostało. Muzułmanie zaś liczą swoje lata od hidżry – czyli wędrówki muzułmanów,na czele z Mahometem, z Mekki do Medyny. Hidżra nazywana jest także „dżihadem przez imigrację” i nie jest niczym innym, jak zalewaniem nowych terenów przez masowe osiedlanie się muzułmanów. Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia właśnie z Hidżrą – czyli zajmowaniem przez muzułmanów terenów, z których uprzednio skutecznie wytępiono prawdziwe chrześcijaństwo. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że chrześcijaństwo w zachodniej Europie jest słabe jak nigdy. Na ten kierunek wskazuje również zachowanie arabskich szejków, którzy na pytanie o emigrantów odpowiadają, że ich do siebie nie przyjmą, ale chętnie na początek sfinansują budowę 200 meczetów w Europie, dla potrzeb nowej ludności. Nie przyjmą ich do siebie – bo przecież nie chodzi o bezpieczeństwo, więc po co ich przyjmować? Sfinansują za to budowę meczetów – nie mieszkań, obozów, czy innej infrastruktury, ale meczetów – bo przecież chodzi o to, aby Europa była muzułmańska. Czy to nie wygląda jak zaplanowana i sponsorowana akcja islamizacji Europy? Zapłacimy za masową migrację. Zapłacimy za budowę meczetów. A koszty utrzymania setek tysięcy, a docelowo milionów, braci muzułmanów skutecznie obciążą budżety naszych europejskich, świeckich wrogów. Gdybym był arabem – byłbym dumny. Gdybym był europejskim ateistą – zacząłbym się bać. Zgodnie z prawem szariatu ateistom grozi śmierć. Chrześcijanie są „jedynie” upokarzani i płacą wyższe podatki.
Dlaczego Europa będzie własnym katem, a Polska jest względnie bezpieczna?
Jednym z filarów, na których opiera się europejska cywilizacja jest chrześcijańska tradycja. Niestety Unią Europejską od lat rządzą ludzie lewicy (a lewica europejska jest znacznie gorsza od polskiej i bardziej przypomina Palikota w najgorszym wydaniu niż Millera), którzy nie rozumieją wartości chrześcijańskich tak jak należy. Z tolerancji wywodzą przyzwolenie na każde zboczenie, z solidarności pozwolenie na nieróbstwo i życie z socjali, a z miłosierdzia bezwzględną akceptację – bez uwzględnienia płynącej z miłosierdzia odmowy czy krytyki. Podobnie jak demokratyczne procedury stały się toporem w ręku kata demokracji Adolfa Hitlera, tak skrzywione lewacką optyką europejskie wartości, staną się toporem w rękach katów europejskich wartości – muzułmanów. To już doskonale widać chociażby we Francji, a w kolejce stoją Niemcy, Wielka Brytania, Holandia, Szwecja czy Norwegia.
Polska jest jednak względnie bezpieczna. Jak słyszymy emigranci chcą omijać nasz kraj z daleka, lub traktować jedynie jako kraj tranzytowy. Powszechnie uważa się, że wynika to z naszej słabości gospodarczej – i rzeczywiście nasz system wsparcia socjalnego nie zapewni godnego życia nawet matce samotnie wychowującej niepełnosprawne dziecko, a co dopiero roszczeniowo nastawionemu muzułmańskiemu „byczkowi”. Jednak ja widzę jeszcze jeden powód, dla którego emigranci omijają nasz kraj szerokim łukiem. To względnie silna wiara katolicka. Polska w porównaniu do krajów Europy zachodniej jest ciągle silna wiarą, a przez to „nieprzygotowana” na hidżrę. Oby pozostało tak jak najdłużej.
Jedynym zagrożeniem rząd Ewy Kopacz!
Jednak istnieje zagrożenie, że do Polski trafią emigranci. Trafią tu wbrew swojej woli i nie będą mogli z Polski wyjechać, co dodatkowo może wzmóc ich frustrację i przełożyć się na zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski i Polaków. Nasz rząd najpewniej ugnie się przed żądaniami swoich mocodawców z Niemiec, choć nieugięte stanowisko prezentują znacznie mniejsze od Polski kraje – Dania, Czechy, Słowacja czy Węgry. Naszego państwa nie stać było na sprowadzenie kilku setek Polaków z zagrożonego wojną Donbasu. Od 25 lat nie stać nas na ściągnięcie kilkudziesięciu tysięcy Polaków z Kazachstanu, których przodkowie, polscy patrioci, zostali tam zesłani przez Rosjan. Nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, stać nas na przyjęcie nawet kilkunastu tysięcy muzułmańskich emigrantów. Ludzi których nic z Polską nie łączy – ani wiara, ani tradycja, ani jakiekolwiek wspólne wartości. To nie tylko nierozsądne, ze względów ekonomicznych i bezpieczeństwa, ale przede wszystkim niemoralne i nieuczciwe w stosunku do naszych rodaków na wschodzie. Jeśli rząd nie zmieni stanowiska, Polacy będą mieli kolejny powód, aby 25 października zmienić rząd.