To wielkie wyzwanie

Rozmowa z pochodzącą z Moszczanki posłanką PiS Katarzyną Czocharą.
ROZMAWIA: MACIEJ DOBRZAŃSKI
Jeszcze niedawno kandydatka na burmistrza Prudnika, potem radna sejmiku, dziś posłanka. Wiele się dzieje ostatnio w Pani życiu. Czy miała Pani jakiś moment zawahania przy podjęciu decyzji o zostaniu posłem, co odbyło się przecież dość niestandardowo?
Na taki moment lub momenty tak naprawdę nie mogę sobie pozwolić. Nim otrzymałam mandat poselski, złożyłam uroczystą przysięgę, że jako poseł na Sejm RP będę rzetelnie i sumiennie wykonywała obowiązki wobec narodu, ojczyzny i że będę przestrzegała porządku prawnego RP. To duża odpowiedzialność i wielkie wyzwanie. A w takim wypadku nie ma mowy na słabość.
Jak informację o objęciu przez Panią mandatu poselskiego odebrali Pani uczniowie? Chyba niełatwo pożegnać się – przynajmniej na razie – z tym środowiskiem?
Niełatwo zapomnieć o wspaniałej szkole i fajnej młodzieży, którą uczyłam języka niemieckiego przez wiele lat (śmiech). Nadal interesują mnie sprawy młodych osób, dlatego nie kryję, że ich głos jest dla mnie nadal ważny. A ponadto mam stały kontakt z moją szkołą i uczniami. Praca w szkole to był dla mnie jeden z najlepszych okresów w życiu, ja starałam się nauczać j. niemieckiego i rożnie czasami to wychodziło (śmiech), ale i ja sama mogłam też wiele się nauczyć.
Wchodząc do Sejmu, założyła sobie Pani kilka celów na rzecz których chce lobbować. Przeanalizujmy je zatem. Pierwszy i chyba najważniejszy fakt – podjęła Pani oficjalną współpracę z PCM. Na jakiej zasadzie ma ona przebiegać?
Szpital od kilku lat jest „na minusie”. Powodem tego było złe zarządzanie zespołem oraz kumoterstwo – zatrudnianie osób po znajomości, którym proponowane było wyższe wynagrodzenie niż pracownikom stałym z powiatu prudnickiego (lub łagodniej: niejasna argumentacja zatrudniania niektórych specjalistów z placówki w Kędzierzynie-Koźlu).
Po tym, gdy zmienił się zarząd szpitala, pojawiła się wizja realnej pomocy PCM. O tym, że szpital należy ratować, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. A jeśli chodzi o współpracę – obecnie, jak wiadomo, reprezentuję powiat prudnicki w sejmie, z racji tego mam możliwość prowadzenia rozmów na poziomie Sejmu i rządu. I to też robię. Zależy mi bardzo na tym, aby nasz szpital jeszcze długo mógł świadczyć swoje usługi. Ale szpital to nie jest jedyna sprawa, którą się obecnie zajmuję. W dalszym ciągu zabiegam o sanatorium „Aleksandrówka” w Jarnołtówku, o obwodnicę wschodnią Prudnika, łącząca przejście graniczne w Trzebini oraz o zjazd na autostradę w Pruszkowie. Te dwie sprawy są strategiczne dla naszego powiatu, ale jestem przekonana, że nie tylko. Poza tym jestem bardzo mocno zaangażowana w przywrócenie IV klasy żeglowności rzeki Odry, w utworzenie wydziału medycznego na Uniwersytecie Opolskim, kolejkę wąskotorową oraz przebudowę drogi w Racławicach Śląskich. Zarówno temat Racławic, jak również „Aleksandrówka”, są to sprawy, które prowadziłam, będąc w sejmiku. Ponadto zabiegam o to, by w naszym mieście powstał OHP, wzorem, np. Olesna czy Namysłowa. Zasiadam teraz w Radzie Programowej OHP i ponieważ wiem, jak ważne jest każde, nawet najmniejsze wsparcie dla naszej ziemi, też to czynię.
Wróćmy jeszcze na moment do szpitala. Na dziś wydaje się, że najbardziej prawdopodobny dla niego scenariusz to wydzierżawienie go jakiejś zewnętrznej firmie przez powiat. Jak zapatruje się Pani na takie rozwiązanie, biorąc pod uwagę wszelkie plusy i minusy takiego ruchu?
Takie rozwiązania są powszechnie stosowane. Przykładem niech będą chociażby ostatnie doniesienia z Mazowsza , gdzie na Józefowie w Radomiu dosyć szeroko omawiano możliwość wydzierżawienia laboratorium firmie zewnętrznej. Taki zabieg przeprowadza się zwykle dla oszczędności. Minusem przy tego typu ruchach jest zwykle negatywne nastawienie pracowników placówki do zmian. Obawiają się, że stracą pracę. Wszystko jednak zależy od polityki firmy z zewnątrz. W przypadku Radomia zapisy mówiły, że laboratorium zostaje przejęte z tym samym składem osobowym co przed dzierżawą. Jestem zdania, że władze powiatu będą miały na uwadze przede wszystkim dobro pracowników, a następnie sytuację finansową. Szpital trzeba ratować. Dzierżawa nie jest jednak pewnikiem. Poza tym Ministerstwo Zdrowia jest w trakcie prac nad wieloma ustawami i myślę, że za moment mogą otworzyć się inne możliwości dla tego typu placówek. Więc może nie warto podejmować pochopnych decyzji.
Poruszyła już Pani powyżej kilka ważnych wątków związanych z Pani założeniami, przyjrzyjmy się zatem szczegółom. Chce Pani lobbować na rzecz obwodnicy wschodniej Prudnika. Czy nie wydaje się Pani, że ważniejsze jest jednak połączenie sieci naszych dróg z autostradą na wysokości Prószkowa? Na ile w ogóle realne jest dziś takie rozwiązanie?
Jedno nie wyklucza drugiego. Tak naprawdę nie chciałabym dokonywać oceny, czy też licytować się, co jest ważniejsze, a co nie, gdyż każda z tych spraw jest równie istotna. I będę się starała zainteresować ministerstwo obiema tymi sprawami.
Pozostając w tematyce naszego powiatu – czy w najbliższych latach jest możliwe powstanie kolei wąskotorowej na linii: Głogówek-Głubczyce? To też jedno z kluczowych Pani założeń.
Jak najbardziej jest to możliwe. W dużej mierze jednak wiele zależy od woli samorządów.
Jestem zdania, że wąskotorówka mogłaby również przyciągnąć turystów w nasze rodzime strony. Możemy zatem uznać, że byłaby to inwestycja, która, być może, przyniesie dochód gminom. Proszę spojrzeć na miejscowość Rudy, gdzie całkiem niedawno uruchomiona została zabytkowa stacja kolejki wąskotorowej. W dużej mierze ta inwestycja była możliwa dzięki inicjatywie samorządowców. W przypadku wąskotorówki na trasie Głogówek-Głubczyce, pierwsze rozmowy już się odbyły. Ja również podjęłam odpowiednie kroki w tej kwestii – już we wrześniu ubiegłego roku odbyło się spotkanie w Urzędzie Marszałkowskim z udziałem burmistrza Głogówka i Głubczyc, przedstawicieli PKP, na którym podjęto konkretne decyzje zbliżające do przejęcia przez te samorządy tego odcinka kolejki.
Często mówi Pani o potrzebie przywrócenia czwartej klasy żeglowności na Odrze. Dlaczego ta sprawa jest dla Pani aż tak ważna?
Plany modernizacji infrastruktury na Odrze, jej pobudzenia, powinny być ważne nie tylko dla mieszkańców Opolszczyzny, ale i dla każdego posła w naszym kraju. Dlaczego? Jeżeli Odra zostanie zakwalifikowana do IV klasy żeglowności, dla Polski oznaczać to będzie także możliwość exportu ładunków tańszym kosztem. Liczne statystyki wskazują bowiem, że transport, np. kolejowy jest dziesięciokrotnie droższy od wodnego. Ponadto inwestycja mająca na celu przywrócenie Odry do IV klasy, pozwoli na otrzymanie środków z UE do 80 %. I tak inwestycja, której wdrożenie wynosić będzie 16 miliardów złotych, kosztować będzie 3 – 4 miliardy. Z jakiego względu IV klasa żeglowności jest lepsza od III? Przywrócenie Odry do III klasy nie uprawnia nas do korzystania ze środków TEN-T (transeuropejskie korytarze transportowe UE). Aby skorzystać z unijnych środków TEN-T, Odra musi zatem mieć parametry IV klasy żeglowności.
Deklaruje Pani chęć walki o przywrócenie działalności „Aleksandrówki”. Niemniej na dziś nic nie wskazuje na to, by było to możliwe. Jakie zamierza Pani podjąć działania w tej kwestii?
Jak już wcześniej wspominałam, dążę do tego, aby „Aleksandrówka” w Jarnołtówku odzyskała swoją dawną działalność. Jeszcze nie tak dawno było to jedno z najlepszych sanatoriów w woj. opolskim. Pozwolę sobie przypomnieć, że nim objęłam stanowisko posła na Sejm, w roku ubiegłym – podczas pracy w sejmiku – próbowałam zainteresować radnych problemem likwidacji Aleksandrówki. Jako radni klubu PiS zwróciliśmy się o pomoc, o wsparcie ekspertów, którzy zajmują się pozyskiwaniem środków UE na remonty i doposażanie placówek medycznych. Eksperci przygotowali prezentację multimedialną, w której przedstawione zostały konkretne programy unijne, z których mogła skorzystać „Aleksandrówka”. Nawet w takiej sytuacji zabrakło dobrej woli ze strony większości rządzącej w sejmiku – nie dopuszczono tego punktu pod obrady na sesji.
Deklarowała Pani chęć zasiadania w komisjach sejmowych. Jak wygląda to na chwilę obecną?
Obecnie zasiadam w Komisji Zdrowia oraz Polityki Senioralnej. Oczekuję jeszcze na przyjęcie mnie do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Jestem również członkiem dwóch zespołów parlamentarnych: Opolskiego i Przyjaciół Odry, a ponadto uczestniczę w pracach Grup Bilateralnych w Sejmie: Polsko-Czeskiej, Polsko-Niemieckiej, gdzie zasiadam w Prezydium oraz Polsko-Chińskiej.
Pani partia, która obecnie ma w Polsce pełną władzę, jest obwiniana przez opozycję i tzw. KOD o łamanie demokracji, czy nawet wprowadzanie autorytaryzmu. Jak odniesie się Pani do tego rodzaju zarzutów?
Z uśmiechem. To, co udało się naszym oponentom przez 8 lat panowania ich rządów, to strasznie PiS-em. A jak widać na załączonym obrazku, nie taki diabeł straszny, jako go malują . Dowodem na to, iż z polską demokracją jest wszystko w porządku, jest fakt manifestacji KOD. PiS po objęciu władzy w Polsce realizuje swój program i umowę, którą zawarł z Polakami. Ustawy, które są wprowadzane przez nasz rząd, w żadnym razie nie niszczą polskiej demokracji, wręcz przeciwnie, np. nowelizacja ustawy o sześciolatkach – rodzic teraz ma prawo wyboru, czy jego dziecko ma iść do szkoły czy nie, oczywiście w wieku sześciu lat. Czy taka ustawa uderza w naszą demokrację? We wszystkim, co robimy, posługujemy się instrumentami demokratycznymi i żadna procedura nie została złamana.
Dziękuję za rozmowę.