Prudnik24

Nie brałem udziału w żadnych intrygach

Nie brałem udziału w żadnych intrygach
02 stycznia
18:53 2018

W pierwszym noworocznym numerze, na niecały rok przed wyborami samorządowymi,rozmawiamy ze starostą Radosławem Roszkowskim.

ROZMAWIA MACIEJ DOBRZAŃSKI

Panie Starosto, czemu właściwie miała służyć niedawna roszada ze zmianą na stanowisku wicestarosty? W rozmowie z Radiem Opole mówił Pan, że nie zna Pan powodów rezygnacji Krzysztofa Barwieńca z tego stanowiska. I jakoś ciężko w to uwierzyć, kiedy dziś już wiemy, że został on naczelnikiem wydziału komunikacji. To naprawdę sprawia wrażenie zwyczajnego rozdawania sobie stołków, a może po prostu nim jest.  

Wrażenia estetyczne pana redaktora nie mają tu wielkiego znaczenia. Bo jak porównać to, co się stało w zarządzie powiatu np. z niezrozumiałą dla wielu zmianą premiera RP? Dla nas ważna jest pragmatyka ciągłości pracy samorządu powiatowego. Wciąż oficjalnie nie znam powodów rezygnacji ze stanowiska wicestarosty pana Krzysztofa Barwieńca, mogę ich się tylko domyślać. Może należałoby to jego zapytać o te powody, być może jednym z nich jest fakt, że kończy się kadencja samorządowa. Stanowiska wicestarostów, starostów i innych wybieranych osób są czasowe i często lepiej mieć pewniejszą funkcję, za nieco mniejsze pieniądze, niż ryzykować, że za rok zostanie się bezrobotnym. Nie wiem, czy to jest powód, ale nie wykluczam, że był brany pod uwagę. Na razie pan Barwieniec jest naczelnikiem wydziału komunikacji, w zastępstwie za dotychczasową naczelnik, jednak wiemy już, że wiosną będziemy rozpisywać konkurs na to stanowisko. Znając wieloletnie doświadczenie samorządowe pana Krzysztofa i biorąc pod uwagę fakt,  że jako wicestarosta nadzorował ten wydział, niewątpliwie będzie faworytem w konkursie, ale zobaczymy, jak  rozwinie się sytuacja. Na pewno na fakt roszad personalnych w zarządzie powiatu wpływ miały rozmowy części koalicjantów, które trwały przez kilka ostatnich tygodni. Uzgodniono taką zmianę, PSL ma prawo proponować kandydata na wicestarostę i wskazało pana Janusza Sianę, przed którym staną odpowiedzialne obowiązki m.in. pokierowania racjonalizacją powiatowej oświaty.  Z kolei liczę, że obecność Krzysztofa Barwieńca w Wydziale Komunikacji i Transportu pozwoli opanować ogromne zamieszanie jakie spowodował w całym kraju niedziałający poprawnie system informatyczny tzw. Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.

Panie Starosto, z całym szacunkiem, ale jest Pan przecież szefem powiatu, ma najważniejszą funkcję w jego zarządzie, a chce Pan, żebym ja i Czytelnicy dali wiarę Pana niewiedzy w tak istotnej sprawie jak to, dlaczego odchodzi Pana najbliższy współpracownik i – z drugiej strony – kto nim będzie. Nikt tego nie kupi.

Włączenie najzdolniejszego polityka Mniejszości Niemieckiej młodszego pokolenia w struktury klubu radnych PSL jest, moim zdaniem, strategicznie mistrzowskim posunięciem władz tej partii w powiecie. Mamy do czynienia z sytuacją, w której nikt nie jest przegrany, a wszyscy uczestnicy tej roszady bądź są – bądź de facto powinni być – zadowoleni. Na pewno będzie to miało duże znaczenie przy wyborach za rok. Ja jednak bezpośrednio w te działania nie byłem zaangażowany.

Skoro mówi Pan o wyborach i ich wynikach…Pana ewentualni rozmówcy koalicyjni to chyba muszą się trochę bać, mając w pamięci, jak trzy lata temu wystrzelił  Pan, w przysłowiowy kosmos, Czesława Dumkiewicza z Naszej Ziemi, naruszając tym samym wcześniejsze ustalenia w ramach koalicji. Tak Pan przegalopował, że nawet szef PO w powiecie – Franciszek Fejdych twierdzi, że po tym co się stało, nie ma już żadnej koalicji.

To już zupełna bzdura, a pan redaktor nasłuchał się chyba jakichś opowieści prudnickich politykierów. Albo nieuważnie wyczytał coś spomiędzy ogłoszeń w swojej gazecie reklamowej. Ktoś, kto wnikliwie obserwuje lokalną scenę samorządową mógłby odnieść wrażenie, że nasz spór sprzed trzech lat z panem Dumkiewiczem, dotyczący sprzedaży  szpitala powiatowego w ręce prywatnych inwestorów miał wpływ na późniejsze losy bytności Pana Czesława w Zarządzie Powiatu. Stąd pewnie śmieszne podejrzenia, że w jakiś podstępny sposób doprowadziłem do tego, że pan Czesław w tym zarządzie się nie znalazł. Prawda jest zdecydowanie inna. Pan Czesław, który w mojej ocenie był wcześniej bardzo dobrym członkiem zarządu i w sposób wyważony i merytoryczny zabierał głos na posiedzeniach zarządu i sesjach rady powiatu, w wyniku tego sporu (optował za sprzedaniem szpitala, podczas gdy ja byłem zdecydowanie przeciw) ostatecznie nie znalazł się w radzie powiatu, przegrywając w wyborach z dwoma kandydatami z listy Naszej Ziemi. W związku z tym uzgodniona przez koalicję (PSL-PO-Mniejszość Niemiecka-Nasza Ziemia) próba wpłynięcia na Radę Powiatu by powołała go w skład Zarządu Powiatu jako osobę spoza rady była bardzo karkołomnym działaniem, budzącym jak się okazało sporo kontrowersji, nie tylko w gronie radnych. Chociażby z uwagi na fakt, że nie przewidywał tego ówczesny statut powiatu. Poza tym wielu twierdziło, że z jakiegoż to powodu osoba, której zabrakło społecznego poparcia ma, „na siłę” zostać zagospodarowana w zarządzie. Ponadto chodziło przecież docelowo o wprowadzenie do zarządu powiatu aż dwóch członków etatowych (bo także Józef Skiba z Naszej Ziemi), co z punktu widzenia finansów powiatu i odbioru społecznego  było mocno ryzykowne. Jednak, w zgodzie z uzgodnieniami koalicyjnymi, zgłosiłem na sesji kandydaturę pana Czesława Dumkiewicza na członka Zarządu Powiatu i dałem jej jak najlepszą rekomendację. Przed głosowaniem tej kandydatury nie prowadziłem z radnymi żadnych rozmów w tym temacie biorąc pod uwagę fakt, że zapadły konkretne ustalenia koalicyjne. Radni to zapewne w razie potrzeby potwierdzą. Kandydat otrzymał jedynie 4 głosy poparcia.

Jak to jednak jest,  że nawet sam szef Platformy – Franciszek Fejdych uważa, że umowa koalicyjna została wówczas zerwana?

Rzeczywiście można powiedzieć, że ustalenia koalicyjne, które odbywały się w gorącym okresie pomiędzy pierwszą, a drugą turą wyborów na burmistrzów w naszym powiecie, nie zostały do końca przez koalicjantów zrealizowane. Ale dlaczego tak się stało, nie umiem odpowiedzieć. Nie wiem dlaczego radni zagłosowali w ten sposób, być może ich przemyślenia  i emocje związane z niedawną kampanią wyborczą bądź wcześniejsze pozytywne stanowisko p.Czesława Dumkiewicza w sprawie sprzedaży szpitala  spowodowały, że tak postąpili. Członkowie zarządu wybierani byli na tej samej sesji, co starosta i ja, chociażby z pragmatycznego punktu widzenia, nie chciałem uczestniczyć w żadnych intrygach.

Mam rozumieć, że w kolejnych wyborach będzie Pan kandydował z podniesioną głową? Jak Pan ocenia mijającą kadencję?

Uważam, że była to kolejna kadencja z dużymi sukcesami, choć oczywiście niepozbawiona problemów, w której, wraz z załogą starostwa i jednostek podległych uczyniłem wszystko, żeby powiat konsekwentnie i z powodzeniem się rozwijał. Miarą tego sukcesu jest naprawdę duża  ilość, kolejne dziesiątki milionów pozyskanych na ten rozwój dodatkowych środków zewnętrznych, głównie unijnych  i, chociażby, aktualne bardzo wysokie piąte miejsce powiatu w rankingu Związku Powiatów Polskich. Projektów i inicjatyw realizujemy niezliczoną ilość, dzięki ogromnemu zaangażowaniu niektórych pracowników. Przy mocno ograniczonym, czy wręcz słabym, potencjale finansowym naszego powiatu, związanym z marnymi dochodami własnymi budżetu,  te nasze działania są, nie tylko w mojej ocenie, olbrzymim sukcesem. Wystarczy porównać gdzie byliśmy przed 11 laty. Obecnie, w budżecie na 2018 rok przeznaczamy aż 32 procent wszystkich pieniędzy na inwestycje, proszę mi wskazać drugi taki samorząd!  Modernizować będziemy kolejne drogi powiatowe, w tym i wcześniejszych latach zrealizowaliśmy bądź realizujemy blisko 50 projektów polsko-czeskich z dofinansowaniem unijnym, co zdaniem ewaluacji zleconej przez Komisję Europejską plasuje nas jako najaktywniejszego beneficjenta tej współpracy. Otrzymujemy liczne krajowe wyróżnienia, jak np. miano EUROPOWIATU. Jesteśmy  pionierami bardzo korzystnego finansowo partnerstwa z norweskimi samorządami w zakresie projektów profilaktyki zdrowotnej, za co otrzymaliśmy prestiżową nagrodę „Partnerstwo bez Granic”. Skutecznie rozwijamy sieć ścieżek rowerowych, chociaż tu wciąż jest wiele do zrobienia. Z rządowym i unijnym dofinansowaniem modernizujemy kolejne drogi.  Całkiem niedawno przecież, dzięki mojemu uporowi wywalczyliśmy ogromne, blisko dziesięciomilionowe dofinansowanie na modernizacje i budowę drogi Prudnik – Wieszczyna – czeski Jindrichov.  Ostatnio podobnej walki i mojego osobistego zaangażowania wymagało umieszczenie Powiatu Prudnickiego wśród samorządów, które ostatecznie otrzymały dofinansowanie na rozwój oświaty zawodowej (ponad 3 mln zł). Jest to kontynuacja podejmowanych przez nas działań modernizacyjnych w szkołach z lat poprzednich. Ponadto np. przeprowadziliśmy termomodernizację kilku obiektów, a następne mamy w planie. W roku 2018 będzie to hala I LO w Prudniku, z pozyskanym unijnym dofinansowaniem 1 mln. M.in. dzięki mojemu osobistemu zaangażowaniu udało nam się sfinalizować budowę kompleksu sportowego „Orlik” przy ZSR, który systematycznie wzbogacamy o kolejne elementy, jak np. siłownia zewnętrzna. Pionierską inicjatywą jest budowa nowego obiektu domu dziecka w Głogówku. Dumni jesteśmy też np. z licznych i bardzo wysoko ocenianych inicjatyw podejmowanych przez nasz Wydział Oświaty w ramach rządowego programu „Razem Bezpieczniej” oraz wielu powiatowych inwestycji wspieranych przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Optymizmem zaczyna napawać malejąca stopa bezrobocia, obecnie 9,2%, co w pewnej mierze jest obrazem rosnącej skuteczności zadań realizowanych przez PUP, a także np. inicjatywy szkół przybliżające ich absolwentów do oczekiwań pracodawców, jak np. klasy patronackie tworzone w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego.

A czy nie obawia się Pan, że pozostanie po Panu takie wrażenie, że poza kilkoma naprawdę dobrymi książkami, jakie wydał powiat, afera goniła aferę? Nie czuje Pan jakiejś moralnej odpowiedzialności za to, co się wydarzyło w tym zakresie? Przysłowiowy kot był, a myszy i tak harcowały.

Harcowały do czasu. Jak powiedziałem, swoje problemy powiat również ma.  Być może zanadto zaufaliśmy niektórym szefom jednostek, jak choćby Domu Pomocy Społecznej, gdzie wydawało się, że wszystko jest pod należytą kontrolą, tymczasem wieloletni radny, kandydat „Naszej Ziemi”  w ostatnich wyborach chyba jednak zbyt mocno zaangażował się w politykę i zaniedbał nadzór nad jednostką kierowaną bezpośrednio przez siebie. Ocena tego, co wyprawiały tam pracownice jest porażająca, a my, w przeciwieństwie do wielu innych samorządów, nie mamy inklinacji do zamiatania afer pod dywan, tylko je tropimy, a winnych piętnujemy i wnioskujemy o ich ukaranie.

Używa Pan liczby mnogiej, mówiąc „zaufaliśmy”.  A przecież to chyba raczej Pan zanadto zaufał.

Nie ukrywam, że zarówno sukcesy jak i porażki w odbiorze społecznym dotyczą zazwyczaj  personalnie osoby kierującej danym urzędem. Przyjmuję to z pokorą i satysfakcją, bo jak powiedziałem, pochwalić się mamy czym. Wracając do problemów, pan redaktor  zapewne ma na myśli funkcjonowanie DPS-u i tego, co tam się stało. Przyznam, że było to dla mnie zaskoczenie, zwłaszcza, że kontrole, które wcześniej były przeprowadzane przez pracownicę kontroli wewnętrznej starostwa, nie wykazywały żadnych większych nieprawidłowości. Należy jednak zaznaczyć, że wykrycie tej afery było wynikiem mojej decyzji o skierowaniu tam dogłębnego audytu i  kontroli finansowej , w nowym składzie osobowym, w wyniku czego te przestępstwa – dobrze zakamuflowane – zostały wykryte i ,co ważne, policzone. Przy okazji nasłuchałem się z czyjego polecenia osoby za nie odpowiedzialne zostały kiedyś w DPS zatrudnione.

Podsumowując, będzie się Pan ubiegał ponownie o funkcję starosty?

Wezmę udział w wyborach samorządowych i będę ubiegał się o funkcję radnego rady powiatu, ponieważ sądzę, że mam w tym zakresie kwalifikacje, doświadczenie i predyspozycje. Natomiast jaki będzie rezultat wyborów i jakie powstaną koalicje jest sprawą otwartą. Ja do stołka przywiązany nie jestem!

Jaką pewność mogą mieć obywatele, że i tym razem na jaw nie wyjdą jakieś kolejne afery?

Staramy się działaś w taki sposób, żeby minimalizować niebezpieczeństwo błędów personalnych i działań przestępczych. Dotychczasowe doświadczenie i nasze starania związane ze wzmocnieniem funkcji kontrolnej i audytowej starostwa dają wielkie prawdopodobieństwo poprawy w tym zakresie. Ale pamiętajmy, że ludzie są tylko ludźmi. A jeśli już coś wykryjemy, to pod dywan zamiatać nie zamierzamy. Bo chyba właśnie chodzi o to, by nieprawidłowości wykrywać i usuwać, a nie udawać, że wszystko jest ok.

Z jakim hasłem na sztandarach tym razem pójdzie Pan do wyborów? Pan wie, że ludzie boją się prywatyzacji, więc poprzednie hasło: „Szpital powiatowy w rękach powiatu” zapewne  Panu pomogło. Czego tym razem możemy się spodziewać?

Uważam, że wyczucie właściwego i zgodnego z sumieniem działania przed trzema laty i ogromna moja determinacja oraz silne wsparcie pani radnej Walerii Dąbrowskiej spowodowały, że szpital nie został wówczas sprzedany w ręce prywatne, co uratowało go przed ogromnymi problemami. Burmistrz Prudnika również wtedy stanął po właściwej stronie. Po zmianie władzy w kraju na PiS, polityka rządu poszła wyraźnie w kierunku wspierania szpitali publicznych, gdzie realizowane są nie tylko dochodowe procedury medyczne, ale wszystkie potrzebne mieszkańcom, szczególnie w małych środowiskach. Procedury i zabiegi nierentowne zazwyczaj nie są realizowane przez podmioty prywatne, które dążą do zarobku i skupiają się jedynie na dziedzinach opłacalnych. Pozostawienie szpitala w rękach publicznych spowodowało, że bez problemu szpital znalazł się krajowej sieci szpitali, co jest ogromnie ważne, bo gwarantuje jego istnienie. Także ratownictwo medyczne może być realizowane wyłącznie przez szpitale nie będące własnością prywatną. Za swój osobisty i całego Zarządu Powiatu sukces uważam ściągnięcie do szpitala obecnych jego szefów. Przypomnę, że w jego władzach zasiada była szefowa szpitala w Kowarach pani Wiesława Gajewska, prokurentem jest pan Ryszard Brzozowski i uważam, ze jest to najlepszy zarząd tej placówki medycznej odkąd pamiętam, a mam tu na myśli ostatnie dwadzieścia lat. Widać postęp w działalności spółki, widać ambitne remonty i zadania inwestycyjne, które już w 2018 roku powinny de facto zakończyć proces standaryzacji szpitala, widać pozyskiwane środki unijne i wyjście do obywateli w postaci dni otwartych. Zostanie m.in. przebudowany blok operacyjny i stworzona centralna sterylizatornia. W temacie szpitala śpię więc spokojnie, choć oczywiście zamierzam z wszelkich sił nadal go wspierać.

Ale przecież prywatny inwestor przekonywał, że jego zamiarem było jak najlepsze działanie szpitala. Może gdyby nie Pańska postawa w tamtym czasie, dziś w szpital zostałyby wpompowane  – mówiąc kolokwialnie – po prostu dobre pieniądze? Pan z góry zakładał jednak złe intencje.

Jako powiat prudnicki deklarowaliśmy wsparcie szpitala kwotą blisko pięciu mln. zł. i oczekiwaliśmy podobnego działania od dotychczasowego mniejszościowego inwestora, który miał wpłacić sumę proporcjonalną do swoich udziałów, a więc połowę rzeczonej kwoty. Wówczas byłoby to zgodne działanie na rzecz szpitala i wspieranie jego rozwoju poprzez realizację koniecznych inwestycji. Zamiast wsparcia dostaliśmy ultimatum, a moim zdaniem od początku chodziło o to, żeby przejąć pakiet większościowy i rządzić de facto samodzielnie w szpitalu, na co nie mogliśmy pozwolić. I dziś widzimy, że racja była po naszej stronie.

A ma Pan na to jakiś dowód, czy to jedynie Pana domniemanie?

Z wielu dokumentów oraz rozmów wynikało, że szpital mógł liczyć na dofinansowanie prywatnego inwestora wyłącznie w sytuacji objęcia przez niego pakietu większościowego, a więc de facto oddaniu większości władzy w szpitalu w ręce prywatne. A dotychczasowa praktyka i współdziałanie z mniejszościowym udziałowcem nie wskazywały na dobre tendencje rozwojowe dla tej placówki, mówiąc delikatnie.

Nie da się nie zauważyć, że pod rządami prezes Gajewskiej szpital zaczyna stawać na nogi. Jednak działania poprzednich prezesów mogły wskazywać, że była to jakaś szamotanina na zasadzie – „zatrudnimy teraz tego, a w razie czego się go wywali”. Skoro poprzedni trzej prezesi tak szybko rezygnowali z pracy w PCM-ie, to może znów nie zadział tu mechanizm dobrego doboru ludzi?

Wszystkie wybory poprzednich władz szpitala były dokonywane przez Zarząd Powiatu, w późniejszym okresie wraz z mniejszościowym udziałowcem.  No cóż, nie wszystkie rozwiązania personale okazały się trafione i skuteczne. Rynek managerów służby zdrowia jest jednak ubogi, a trudno  przewidzieć, jak ktoś będzie sprawował swoją funkcję. Widzimy w całym województwie, że te wybory personalne nie zawsze są dobre i obarczone ogromnym ryzykiem. Z tym większą satysfakcją stwierdzam, że obecnie dokonany przez nas wybór jest optymalny, chociaż szefostwo wywodzi się z dalekiej Jeleniej Góry.

Obecnie niepokój społeczny budzi informacja o stanie porodówki, która ma być nierentowna. Czy może Pan dziś stanowczo powiedzieć mieszkańcom, że porodówka będzie istnieć?

Nie do końca dobre pytanie, bo za kwestię funkcjonowania szpitala odpowiada zarząd spółki. Co nie zmienia faktu, że strategiczne decyzje konsultowane są z władzami powiatu.  Ja mogę jednoznacznie zadeklarować,  że twardo będę bronił istnienia porodówki w naszym mieście. Z kolei z analiz władz szpitala jednoznacznie wynika, że ta ilość porodów, jaka obecnie odbywa się w Prudniku, jest mocno niewystarczająca dla zapewnienia efektywności finansowej funkcjonowania tego oddziału. Jest to w głównej mierze pokłosiem bardzo niefortunnej polityki jednego z poprzednich zarządów szpitala, który spowodował pozbycie się z Prudnika znanych ginekologów posiadających liczne grono miejscowych pacjentek. Odeszli oni do pracy w Głubczycach a w ślad za nimi wiele kobiet wybiera tamtejszy szpital.  Gdyby te porody, które mają miejsce w Głubczycach, odbywały się w Prudniku, to zaręczam panu redaktorowi, ze placówka nie miałaby kłopotów ze zbilansowaniem oddziału położniczego. Widzę, że obecny zarząd robi wszystko, żeby tą sytuację poprawić, z jednej strony próbuje rozmawiać z ginekologami o ich powrocie do Prudnika, z drugiej dobrze promuje działalność porodówki, żeby zwiększyć liczbę porodów. Realizowane są znieczulenia na życzenie i dowóz matek z nowonarodzonymi do domu transportem szpitalnym. Wdrażany projekt unijny, zakładający m.in. uruchomienie „mobilnych szkół rodzenia”. Zatrudniani nowi lekarze. Póki co jednak liczby porażają – około 80 prudniczanek rocznie decyduje się na poród w Prudniku.  Reszta z nieco ponad 300 porodów to pacjentki z innych gmin powiatu oraz sporo spoza niego. Spory udział mają mieszkanki  Nysy, Głuchołaz i powiatu nyskiego, co dobrze świadczy o wysokim poziomie usług ginekologicznych.

Panie Starosto. Mamy w Prudniku duży chaos komunikacyjny związany z remontem ulicy Kolejowej. Do tego doszło nieszczęsne zamknięcie wiaduktu na ul. Nyskiej, co rozwścieczyło kierowców. Czy powiat zrobił wszystko, by wstawić się za kierowcami i spróbować chociaż nakłonić kolej do przełożenia swojej inwestycji?

Dzięki moim osobistym staraniom powiat prudnicki wziął udział w projekcie partnerskim z Nysą i Głubczycami, który otrzymał duże dofinansowanie unijne. Pozyskaliśmy bowiem ponad 4 mln zł na modernizację ulicy Kolejowej. Ubolewam, że w ramach tego zadania nie powstaną inne elementy infrastruktury, jak  parking przy stadionie „Pogoni” czy kolejne rondo na ul. Powstańców Śląskich, ale to już było poza naszą powiatową jurysdykcją, choć mocno lobbowałem za tymi rozwiązaniami. Wszystko, co mogliśmy, jako powiat, w ramach tego zadania osiągnąć, osiągnęliśmy. Bez współdziałania z powiatami: nyskim i głubczyckim nie otrzymalibyśmy nic. Niefortunną sprawą jest oczywiście, że w momencie remontu Kolejowej równolegle realizowany jest przez kolej  wiadukt kolejowy. Z mojej rozmowy z wicedyrektorem Polskich Linii Kolejowych w Opolu wynika, że spółka ta starała się od początku roku o środki na remont tego obiektu i otrzymała je dopiero teraz. Nieprzeprowadzenie tej inwestycji spowodowałoby być może całkowite wstrzymanie ruchu kolejowego na linii podsudeckiej, a przyznane pieniądze by przepadły. Poza tym  trzeba stwierdzić jednoznacznie, że powiat nie miał prawnej możliwości wpływania na termin tego remontu.

Przejdźmy jeszcze do tak zwanej wielkiej polityki. Nie był Pan nigdy widziany na protestach pod sądem, choćby tych w obronie zagrożonej – według bliskich Panu politycznie środowisk – demokracji. Można odnieść wrażenie, że w sprawach ogólnopolskich ważnych dla Platformy, nie zabiera Pan w ogóle głosu.

Staram się oddzielać funkcjonowanie samorządu terytorialnego od polityki. Jako władze samorządowe jesteśmy zobowiązani do dbania o interes naszych mieszkańców niezależnie od tego, kto piastuje władze w Warszawie. Musimy współpracować z każdym przedstawicielem ziemi prudnickiej np. w parlamencie w działaniach prorozwojowych. I to współdziałanie świetnie się udaje, bo np. dzięki wsparciu pani poseł Czochary  ZOZ Biała jest dziś w sieci szpitali, a powiat prudnicki otrzymał sporo pieniędzy na remonty dróg i mostów.  Z kolei wydaje mi się, że takie angażowanie się nas tu, na dole, w takie akcje polityczne, jak protesty pod sądem, byłoby niepotrzebnym upolitycznieniem samorządów. Staramy się w Prudniku, w różnych działaniach unikać łatek partyjnych i dostrzegać w ludziach tkwiący w nich potencjał, niezależnie od tego z jakich partii się wywodzą. Tu pochwalę np.  radnego PiS-u Ryszarda Kwiatkowskiego,  który wspiera nas w  realizacji wielu projektów związanych np.  z programami dla seniorów i młodzieży w ramach rządowego programu „Razem Bezpieczniej”. Dobre intencje i pomysły mogą mieć wszyscy niezależnie od przynależności partyjnej. Mam nadzieję, że tam, na „górze” też w końcu to zrozumieją.

Dziękuję za rozmowę.

Gazeta Prudnik24 – numer 303

Reklamy

Reklamy



















Facebook