Prudnik24

Nie chciałbym żyć gdzie indziej

Nie chciałbym żyć gdzie indziej
29 grudnia
19:16 2018

Rozmowa z nowym wiceburmistrzem Prudnika – Jarosławem Szóstką.

ROZMAWIA: MACIEJ DOBRZAŃSKI

Pana wybór na stanowisko wiceburmistrza został raczej dobrze przyjęty – a przynajmniej takie odczucia można mieć po lekturze tak zwanych „internetów”, niemniej są i tacy, którzy zarzucają Panu brak doświadczenia. Jak się Pan czuje jako nieopierzony zastępca burmistrza i czy faktycznie może to być jakaś wada?

Sam byłem mile zaskoczony liczbą pozytywnych komentarzy i gratulacji. Chcę jeszcze raz za nie wszystkie podziękować i jednocześnie zaznaczyć, że zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności jaka płynie z piastowania tej funkcji.

Nigdy nie wiązałem doświadczenia z wiekiem czy ilością przepracowanych lat. Można piastować jakieś stanowisko przez dłuższy okres czasu i niczego się nie nauczyć lub pracować intensywnie przez 3-4 miesiące przy jednym projekcie i nabyć mnóstwo potrzebnych umiejętności. To też kwestia cech charakteru, pracowitości, otwartego umysłu.

Nie miałem okazji być radnym, ale działając w Stowarzyszeniu Prudniczanie obserwowaliśmy pracę rady miejskiej. Sami tworzyliśmy projekty uchwał, pisma, zapytania. Przeglądaliśmy uchwały, ustawy, kodeksy. Można powiedzieć, że to doświadczenie samorządowe zdobyłem niejako zaocznie.

Jednak do wojewody trafiła skarga na pańskie powołanie.

Tak, Krzysztof Fejdych, syn byłego burmistrza, postanowił zapytać wojewodę, czy moje powołanie jest zgodne z prawem. Cała treść zarządzenia ws. mojego powołania jest dostępna w Biuletynie Informacji Publicznej gminy Prudnik. Nie mamy w tym temacie niczego do ukrycia. Motywacji Pana Krzysztofa nie znam, więc nie będę jej komentował.

Prowadził Pan kampanię wyborczą nowego burmistrza, znacie się dość dobrze. Jak wygląda Wasza współpraca na co dzień – jesteście w stałym kontakcie, omawiacie każdą ważniejszą sprawę?

Znaliśmy się jeszcze przed tę kampanią wyborczą. Zresztą na jednej z pierwszych konferencji prasowych mówiliśmy o rozmowach w sprawie wspólnego startu, które trwały około dwóch lat. Współpraca podczas ostatnich miesięcy układała się naprawdę dobrze i tak samo będzie przez najbliższe 5 lat. Nie mówię tego na wyrost, bo właśnie czas kampanii pokazał, że potrafimy razem pracować.

Staramy się odbywać codziennie minimum dwa spotkania. Na otwarcie i zamknięcie dnia. Burmistrz to sprawny i doświadczony menadżer, dlatego ja chętnie słucham i obserwuję, jak pracuje. Mogę się dzięki temu sporo nauczyć.

– Jak ocenia Pan tę kampanię wyborczą? Była na pewno bardzo intensywna i inna od tej sprzed czterech lat.

Ta kampania pokazała, że tradycyjne metody docierania do wyborców, takie jak ulotki i plakaty, powoli odchodzą do lamusa. Bez odpowiedniej prezentacji swojej osoby i programu w mediach społecznościowych, nie można myśleć o dobrym wyniku. Sami wyborcy, dzięki internetowi, też są bardziej świadomi. Dużo było dyskusji o punktach programu. Nie wystarczyło ułożyć paru zgrabnych hasełek. To mnie cieszy, bo oznacza to, że zmierza w kierunku coraz to bardziej świadomych wyborów.

Bywały momenty bardzo ostre, ale to żadna nowość, jeśli chodzi o politykę. Jest ona brutalna, a spory z Warszawy przenoszą się także do Prudnika. Choć wynik wyborów pokazuje, że mieszkańcy naszej gminy nie postawili na szyldy partyjne.

– Jesteście zadowoleni z wyników wyborów do rady miejskiej? KWW Prudniczanie zdobyło 4 mandaty, ale do większości sporo brakuje.

Biorąc pod uwagę wybory w 2014 roku, to progres jest duży (śmiech). Ja jestem zadowolony, bo reprezentanci naszego komitetu wniosą sporo dobrego do pracy rady. Paweł Licznar, Urszula Rzepiela, Rafał Bolibrzuch i Katarzyna Licznar – to świetna mieszanka doświadczenia, pracy społecznej, znajomości różnych aspektów funkcjonowania gminy.

Już w kampanii mówiliśmy o tym, że polityka zostaje poza drzwiami urzędu. Nie interesują nas koalicje. Chcemy rozmawiać o kierunkach rozwoju gminy. Każdy z radnych ma swój rozum i będzie głosował zgodnie z własnym sumieniem.

– Jaki ma Pan pomysł na formułę tego wiceburmistrzostwa? Deklarował Pan niedawno otwarcie na każdego, czy to nie aby za odważna deklaracja? Jak pośród tylu obowiązków znaleźć czas dla wszystkich mających jakąś sprawę do zastępcy burmistrza?

Będę chciał wyważyć czas na pracę koncepcyjną z czasem na spotkania z mieszkańcami. Mój prywatny numer telefonu już od paru lat był udostępniony na stronie www Prudniczan oraz na profilu facebook’owym. Nie boję się kontaktu z ludźmi czy krytyki. Wiem, że fizycznie nie będzie możliwości spotykać się z każdym i rozmawiać. Trzeba pamiętać, że kontakt bezpośredni to w dzisiejszych czasach jedna z dostępnych platform kontaktu. Są media społecznościowe, maile. Będziemy także organizować referenda rozwojowe. Każdy aktywny obywatel, któremu los naszej gminy nie będzie obojętny, będzie miał okazję się wypowiedzieć, a jego głos będzie ważny.

– W Pana CV często pojawia się motyw prowadzenia promocji firm, w których Pan pracował, czy działań w zakresie social media. Czy piecza nad promocją gminy będzie Pana głównym „konikiem”?

Promocją, marketingiem i grafiką zajmuję się już parę lat. Każdy, kto miał coś wspólnego z tą branżą wie, że detale są ważne i mają wpływ na odbiór zewnętrzny projektu. Obecnie możemy robić naprawdę mnóstwo ciekawych rzeczy, ale bez odpowiedniej promocji mało kto może mieć tego świadomość. Oczywiście nie można przeginać w drugą stronę i dbać tylko o dobry PR.

Pilnować promocji gminy nie trzeba, bo w Agencji Promocji i Rozwoju Gminy Prudnik pracują osoby, które wiedzą co robią. Nie jestem osobą, która narzuca swoją wizję. Lubię pracować z ludźmi kreatywnymi. Będę chciał współpracować i wspólnie wypracowywać lepsze metody promocji wewnętrznej i zewnętrznej. Choćby w oparciu o nowe technologie.

– Jest Pan zadeklarowanym kibicem Pogoni Prudnik. Czy zatem można powiedzieć nieco kolokwialnie, że to będzie wiceburmistrz również od sportu?

Drużyny sportowe i sportowcy indywidualni, to świetni promotorzy i ambasadorzy Prudnika. Marka Pogoni, głównie dzięki koszykarzom, jest znana w całym kraju. Najczęściej dzięki Pogoni hasło „Prudnik” pojawia się w serwisach internetowych. Takie możliwości trzeba odpowiednio wykorzystać. Ważnym aspektem sportu jest także promocja zdrowego trybu życia wśród dzieci i młodzieży, a także seniorów. Nie możemy zapominać, że na terenie gminy funkcjonują także inne kluby sportowe z różnych dyscyplin, w tym prężnie działające LZS-y. Potrzeb jest wiele, dlatego tak ważny jest przemyślany program rozwoju sportu na terenie naszej gminy.

– Natłok obowiązków przyszedł dość szybko, jest Pan już po wizycie w Warszawie, gdzie badał grunt pod inwestycję na K7 i kwestie modernizacji basenu na ul. Parkowej. Jak wypadły te rozmowy?

Na zaproszenie Ministerstwa Rozwoju i Innowacji uczestniczyliśmy w konferencji na temat Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. Cieszy, że strona rządowa widzi potencjał w takiej współpracy. Oprócz prelekcji i warsztatów największą wartością dodaną była możliwość spotkania się i porozmawia z samorządowcami z całej Polski. Wielu z nich, tak jak my, chce postawić na PPP, ale są i takie samorządy, które już przeprowadziły inwestycje w tej formule. Zdobyliśmy potrzebną wiedzę, a także poznaliśmy pewne bolączki PPP. Na polskim rynku brakuje skutecznych operatorów obiektów takich jak baseny i często z tego powodu postępowania upadają. Dlatego musimy się dobrze przygotować do przetargu. Przeprowadzić odpowiednie analizy, zbadać potrzeby. Tak, by przed wybraniem wykonawcy wiedzieć w ogóle czego będziemy od niego oczekiwali.

– Program stowarzyszenia Prudniczanie, z jakim szliście do wyborów jest szeroki. Czy jest jakaś pula spełnienia tych obietnic, którą wziąłby Pan w ciemno?

Zdajemy sobie sprawę, że nie uda się wszystkich problemów naszej gminy rozwiązać od razu. Mimo tego, że rządzimy od 4 tygodni, to już wprowadzamy nasz program. Zlikwidowaliśmy opłatę targową, przejmujemy strefę parkowania. Do priorytetów na pewno będzie należała rozbudowa sieci cieplnej, kompleksowe remonty kamienic komunalnych, sprowadzenie do Prudnika filii uczelni wyższej.

Przez ten krótki czas przekonaliśmy się, że wielu rzeczy nie da się zaplanować. Już na starcie musimy uporać się z wyjściem z naszego miasta Arrivy. Kolejnym ważnym tematem jest sprawa kanalizacji sołectw. Już wkrótce ZWiK rozpocznie akcje związaną z konsultacjami społecznymi w tej sprawie. Pracy jest dużo, ale przed nami 5 lat by wdrożyć nasz program.

– Skoro o Prudniczanach mowa, po objęciu przez pana funkcji wiceburmistrza rodzi się pytanie o to, co dalej z tą formacją? I jaki charakter przybierze jej działalność?

Jeszcze przed wyborami podjęliśmy decyzję o przejściu na „wyższy poziom”. Ze stowarzyszenia rejestrowanego w powiecie na pełne z numerem KRS. Jednak nawał obowiązków zawodowych i związanych z kampanią spowolnił te prace. Wynik wyborczy sprawił, że tym bardziej musimy pomyśleć nad nową formułą Prudniczan. Oczywiście nie ma mowy by stowarzyszenie przestało działać. Stanie się swojego rodzaju think tankiem. W nowym roku chcemy uruchomić rekrutacje nowych członków, a także przeprowadzić wybory nowych władz.

– Na koniec chciałem powrócić do wydarzeń sprzed czterech lat. Prudniczanie ponoszą dotkliwą porażkę w wyborach do rady miasta, a wasz kandydat przegrywa w drugiej turze wybory na burmistrza. Nie miał Pan ochoty – jako osoba najmocniej zaangażowana w kampanię z waszego obozu – rzucić tym wszystkim i – jak to robi wielu młodych ludzi – wyjechać z Prudnika?

I tak po prawdzie wyjechałem (śmiech). Porażka bolała, ale z perspektywy czasu widać, że była potrzebna. Dla pokory, do nauki i wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Wybory w 2014 roku był dla mnie zakończeniem pewnego etapu. Skończyły się studia i postanowiłem zostać we Wrocławiu. Tam podjąłem prace zawodową, ale działałem w Prudniczanach. W 2017 roku postanowiłem wrócić na stałe do Prudnika. Wiele było pomysłów, ale mi osobiście ciężko było podjąć inną decyzję. Może zabrzmi to zbyt pompatycznie, ale jestem zbyt związany z naszym miastem. Nie chciałbym żyć gdzie indziej.

Wyjazdu młodych ludzi z Prudnika nie można rozpatrywać w kategorii katastrofy. Pod jednym warunkiem: jeśli po zakończeniu studiów i paru latach pracy zawodowej, zechcą oni wrócić do naszego miasta i wykorzystać tutaj zdobyte doświadczenie. Trzeba jednak stworzyć im odpowiednie warunki do rozwoju i życia.

Dziękuję za rozmowę.

Gazeta Prudnik24 – numer 306

Reklamy

Reklamy



















Facebook