Marzec 1945 w Prudniku – cz. 2
Kontynuujemy temat działań wojennych na terenie Prudnika, które rozpoczęły się w marcu 1945 roku. Dziś druga część tekstu publikowanego na facebookowym fanpage’u „Prudnik – historia fotografią pisana”.
Wojska I Front Ukraińskiego wkroczyły na Śląsk na przełomie stycznia i lutego 1945 roku. Prudnik był ważnym węzłem oporu u podnóża Sudetów, został przygotowany do długotrwałej obrony. W trzecim dniu operacji – 17 marca 1945 roku, nacierające oddziały radzieckie weszły już na przedpola Prudnika. Walka o Prudnik rozpoczęła się wieczorem 18 marca. Batalion Swierdłowskiej Brygady pancernej Gwardii nie mógł przedostać się do mostu (ul. Nyska), za którym znajdował się Prudnik, bowiem broniła go spora grupa żołnierzy niemieckich, uzbrojonych w panzerfausty. Tak ten czas wspomina doktor Antoni Błaszczyński:
„Front coraz bliżej. Słyszy się huk armat z okolicy Chrapkowic (to nazwa Krapkowic używana w pierwszych latach po wojnie) i Grodkowa. Szpitale wojskowe opuszczają Prądnik, żony partyjników i dzieci jadą do Rzeszy lub do swoich Landsmanów w Sudetach. Tam ich nadzieja i ratunek. Wszyscy dążą na zachód, by się przedostać pod okupację angielską i amerykańską. Boją się zemsty Sowietów i Polaków. Cała świta wyższych urzędników hitlerowskich gromadzi się przy ul. Traugutta (budynek, w którym w latach powojennych mieściła się Komenda Milicji Obywatelskiej) u tutejszego Kreisleitera Fromma, gdzie samochody już kilka tygodni stoją w pogotowiu, żeby ich drogie życie uratować dla Fuhrera — ucieczką. Ratować ma ich Volkssturm, uznany przez aliantów jako partyzanci. Ludzie nie wyćwiczeni, przeważnie antyhitlerowcy, dostali „panzerfaust” do ręki i dalej na front, a front już blisko. 17 marca 1945 roku o godz. 14 wyruszył Volkssturm i objął stanowisko koło dworca, a ja ulotniłem się w stronę Dębnik (Eichhausel). Ludzi nawoływano do opuszczenia miasta. Kto się opierał, tego rozstrzeliwali SS-mani. W Łąkach, i Długich Mostach (Moszczanka) rozstrzelano kilku gospodarzy, kościół katolicki wysadził w powietrze nauczyciel z Długich Mostów. A front coraz bliżej. Już bombowce sowieckie bombardują Lubrzę, powodując pożary. Front się zbliża od strony Nysy. Już czas do domu. Udałem się do starostwa (obecnie budynek Urzędu Miasta w Prudniku), by uzyskać papiery celem wyjazdu samochodem. Wychodząc ze starostwa o godzinie 17.15 ujrzałem pierwszy pocisk armatni upadający na pocztę, w odległości 40 m ode mnie. Szybko biegnę do domu na Rynek i opuszczam mieszkanie, by się udać na ul. Staszica 1, gdzie miało mnie oczekiwać auto. Auto było lecz właściciel nie chciał opuszczać mieszkania, chciał mnie tylko mieć u siebie. Zostałem. Ludność opuszczała miasto w popłochu, udając się do lasu. Wojsko w mniejszych formacjach błądziło po ulicach i chroniło się po domach, a nieprzyjaciel (Armia Radziecka) już w Niemysłowicach. Walka z Volkssturmem i wojskiem. Z dwóch stron szli Sowieci — ze strony Nysy i Głogówka, gdzie też miasto najwięcej ucierpiało. O godzinie 20.30 udałem się na Rynek, lecz przyszedłszy na plac Famy, usłyszałem strzały karabinów maszynowych od strony kościoła. Powróciłem na ul. Staszica. O godzinie 21 zatelefonowałem do komendanta w koszarach, pytając co robić. Adiutant odpowiedział, że nie ma obawy, oni „obronią” Prądnik. A tu huk armat i eksplozje bomb. Miasto się pali. Pali się poczta i magistrat, który sami Niemcy podpalili. Uspokojony udałem się na krótki spoczynek. W nocy z soboty na niedzielę walki i strzelanina”.
Na zdjęciu wykonanym tuż po zajęciu miasta przez korespondenta wojennego Armii Radzieckiej częściowo spalony budynek Urzędu Miejskiego (Stadthaus) na prudnickim Rynku. Ciąg dalszy nastąpi.
Tekst został opublikowany na facebookowym fanpage’u „Prudnik – historia fotografia pisana”