Prudnik24

Refleksje niecovidowe, cz. 2. Felieton Bartosza Sadlińskiego

Refleksje niecovidowe, cz. 2. Felieton Bartosza Sadlińskiego
18 kwietnia
16:17 2021

Słyszałem tu i ówdzie, że Polacy są generalnie podzieleni, ale w obliczu zagrożenia potrafią się zjednoczyć. Zarówno pierwszą, jak i drugą cechę posiadamy rzekomo „jak nikt inny”. Z uogólnieniami warto – jak zwykle – obchodzić się ostrożnie…, jestem jednak przekonany, że nie pasuje ono do sytuacji z ostatniego roku, a więc życia z covid-19 pod jednym ojczyźnianym dachem.

Oswojenie chaosu okazało się być podstawową umiejętnością. Kto tej lekcji nie odrobił, ten pouciekał w skrajności – ślepo wierzył ekspertom lub oddał swe serce teoriom mówiącym, że „ktoś za tym wszystkim stoi”; a stoi po to, by wyeliminować papierowy pieniądz, wprowadzić sieć 5G, zainstalować mikroczipy, dojechać drobny biznes, zniszczyć i tak już nadwątlone więzi międzyludzkie, zredukować praktyki religijne… Niepotrzebne skreślić.

Widziałem, jak w ramach rodziny, zakładu pracy, grupy koleżeńskiej, świata polityki i mediów funkcjonowały poglądy umieszczone na różnych punktach i punkcikach skali rozpiętej między dwiema skrajnościami. Od każdego słyszałem coś innego (czy to bezpośrednio, czy za pomocą środków przekazu). Jedni sugerowali, że jestem naiwny, bo nie przyjmuję do wiadomości „o co w tym tak naprawdę chodzi”, inni – że zachowuję się nieodpowiedzialnie, bo przestrzegam zaleceń epidemiologicznych jedynie wybiórczo. Podobnie jak w kwestii – dajmy na to – homoseksualizmu: ludzie zaczęli powoływać się na wyniki różnych, przeczących sobie badań (np. dotyczacych sensowności noszenia maseczek), podczas, gdy większość z nas raczej nie dociera do określonych badań, metaanaliz czy raportów w oryginale i nie jest w stanie rzetelnie ocenić ich metodologii, umiejscowić w kontekście. Koniec końców – komuś trzeba wierzyć. Bo choćbyśmy wybrali starannie spośród stu przeanalizowanych opcji, prawdziwa może być ta sto pierwsza, której nie wzięliśmy pod uwagę (w psychologii „survivor bias”).

W pandemii przydaje się bycie plastycznym – bo dziś jest tak, a jutro inaczej. Np. rok temu część osób po przyjściu z zakupów myła produkty spożywcze – te fabrycznie zapakowane, typu jogurt, margaryna, mleko. Potem… rezygnowali z tej czynności – nie dlatego, że zagrożenie minęło, ale dlatego, że w dłuższym dystansie nie da się być tak dokładnym. Początkowo też część seniorów nie wychodziła z domu, a bliscy zostawiali im jedzenie na progu. Ostatecznie dawali sobie jednak spokój z tą praktyką – nie dlatego, że nagle stała się ona mniej potrzebna, ale dlatego, że woleli żyć bliżej normalności. Niemała część ludzi była w stanie zmobilizować się do bardzo dużej dyscypliny i izolacji, myśląc, że „to wszystko tylko na chwilę, więc wytrzymam”.

Aby nie musieć konfrontować się z myślą o bezsensowności działań, często dobrowolnych, które ktoś podejmował, a później z nich rezygnował, pozostaje zakładać, że dyscyplina w pierwszej fazie pandemii uchroniła nasze społeczeństwo przed tzw. scenariuszem włoskim… Nie wiem…. Co nie zmienia faktu, że z covidem wozimy się już od roku, końca nie widać, a ludzie często wybierają życie bliskie czasów sprzed pandemii. Są jak człowiek, który nie chce rzucić palenia, mimo że grożą mu bajpasy, bo woli delektować się swoją ulubioną używką.

Widzę to na zamku w Mosznej, gdzie turystów nie brakuje (w chwili, kiedy piszę te słowa, możliwe jest zwiedzanie wyłącznie parku, ale przez większość trwania pandemii dało się zwiedzać komnaty bez przewodnika). Widziałem to również na Wyspie Bolko w Opolu, gdy niedawno się tam wybrałem. Poza tym – obserwuję to co dzień w marketach. Tam świat wygląda inaczej niż w telewizji, nie po raz pierwszy i nie ostatni.

Bartosz Sadliński – dziennikarz, przewodnik po zamku w Mosznej

Gazeta Prudnik24 – numer 259

Reklamy





 

Reklamy











Facebook