Bardziej przytulnie i funkcjonalnie

U prudnickich franciszkanów trwa remont generalny. Efekty są już w ogromnym stopniu widoczne.
Prace obejmują zarówno kościół, jak i klasztor (zresztą obie przestrzenie stanowią jeden budynek). Ostatni remont generalny przeprowadzony był w roku 1957,a więc tuż po okresie, w którym na terenie obiektu internowany był prymas Wyszyński.
– Od około 20 lat budynek wołał o remont – mówi o. Dawid Zmuda, który od września2019roku jest gwardianem prudnickiej wspólnoty zakonnej i kustoszem sanktuarium. – Moi poprzednicy wykonywali różne remonty cząstkowe, mi przypadł w udziale ten generalny.
O. Dawid nie stroni od wyzwań. Duża część wcześniejszej posługi franciszkanina przebiegała za granicą: we Włoszech, w Niemczech, Rosji i Kazachstanie; zna kilka języków; zasadniczo z niejednego pieca przyszło mu chleb konsumować.
Wspólnota prudnickich braci mniejszych liczy 6 osób. Średnia wieku zakonników jest obecnie dość wysoka, przydadzą się więc rozmaite usprawnienia. Łazienki przy pokojach, wymiana starych i awaryjnych instalacji wodno-kanalizycyjnych, elektrycznych oraz grzewczych znacznie ułatwią życie. Klasztor został przemalowany, wymieniono drzwi, okna, sanitariaty.Gwardian wykorzystał swoje kontakty za zachodnią granicą i udało mu się pozyskać liczne meble z… likwidowanych w Niemczech klasztorów(znak czasu…). Przyjechały stamtąd również płaskorzeźby, które zdobią klasztorny korytarz; przybyło także wyposażenie klasztornej kaplicy, zakrystii oraz kaplicy w Dębowcu (prudniccy franciszkanie odprawiają tam msze). Prudnicki klasztor przeszedł więc od ubóstwa w skromność i funkcjonalność.
Natomiast w świątyni znajdują się teraz nowe ławki ołtarz, ambonki, klęczniki ślubne, stalle (miejsca w obrębie prezbiterium, gdzie siadają kapłani), wykonano podłogę i ogrzewanie podłogowe, zrobiono oświetlenie, pojawiły się też nowe obrazy. Koszt remontu to przeszło 2 mln. zł – pieniądze pochodzą z kredytu bankowego i będą spłacane w połowie przez prowincję (prudniccy franciszkanie podlegają pod wrocławską), a w połowie przez wspólnotę prudnicką, a więc generalnie z ofiar ze strony wiernych.
– Póki co, na ofiarność nie możemy narzekać, choć praktyka pokazuje, że gdy znika ostatnie rusztowanie, hojność się zmniejsza – uśmiecha się o. Dawid.
Na razie rusztowania stoją – klasztor jest ocieplany, choć z funduszu pozakredytowego (uaktywnił się duży darczyńca), w planach znajduje się również remontelewacji kościoła.
Prudnicki klasztorek to miejscowa perełka. Za poprzedniego gwardiana (o. Wita Bołda) wykonane zostały nowe stacje drogi krzyżowej w lasku (2019). W obrębie klasztorku co jakiś czas przeprowadzane są inwestycje samorządowe. W ostatnich kilkunastu latach władze samorządowe zorganizowały parking, nową ścieżkępieszą, wieżę widokową oraz dodatkową drogę (któż nie pamięta czasów, gdy ruch w obu kierunkach przebiegał na jednym, wąskim odcinku z zakrętem i wzniesieniem w pakiecie). Obecnie na tzw. lepsze czasy czeka dziurawa (aż do bólu zawieszenia pojazdu) droga przy samym lasku i parkingu. Na zdjęciu o. Dawid Zmuda w korytarzu klasztornym (na ścianach płaskorzeźby pozyskane z Niemiec. Fot. B. Sadliński
Bartosz Sadliński