Jeśli nie na Titanicu, to gdzie?

Jak pisałem tydzień temu, produkowane w dawnym Neustadt – w fabryce S. Fränkel – serwety i obrusy, wbrew miejskiej legendzie, nie znalazły się na pokładzie Titanica. Nie oznacza to jednak, że nie stanowiły części wystroju innych bajecznie luksusowych miejsc na świecie. Artykuł opieram na korespondencji z Walterem Pinkusem, spokrewnionym z prudnickimi fabrykantami.
Jeśli ktoś nie czytał tekstu sprzed tygodnia, to podaję link: Serwety z Prudnika na Titanicu? Walter Pinkus nie ma dla nas dobrych wieści – Prudnik24. A teraz sprawdźmy, gdzie w takim razie można było korzystać z produkowanych w Prudniku tkanin o wyjątkowej jakości i trwałości.
„Ich lniane, adamaszkowe obrusy zdobiły stoły hoteli w Nowym Jorku i San Francisco, Melbourne oraz Jokohamie, składały się na wyposażenie hinduskich maharadżów, rosyjskich dworów carskich, a do 1930 roku biesiad na hiszpańskim dworze królewskim.” – tak zaczynał swój tekst o historii prudnickiej fabryki Marcin Domino (obie jego części znajdziecie tu: Firma S.Fränkel – czyli jak powstała fabryka włókiennicza w Prudniku – cz. I – Prudnik24 oraz: Firma S. Fränkel – historia fabryki włókienniczej – cz. 2 – Prudnik24). I faktycznie – w tym przypadku natrafiamy na potwierdzające takie fakty dokumenty, czy relacje. Co do transatlantyków oceanicznych, można powiedzieć, że na Titanicu świat się nie kończył. Przykładem niech będzie niemiecki armator Hamburg America Line, który już w 1913 roku oddał do użytku trzykominowiec Imperator, rozmiarami przewyższający Titanica (wtedy już spoczywającego na dnie Atlantyku), a niemieckie jednostki pasażerskie radziły sobie na morzach i oceanach bardzo dobrze. A gdzie – jeśli nie na niemieckich statkach – miałyby się znaleźć pochodzące z niemieckiej fabryki wyroby? O tym, że produkty z Prudnika musiały mieć bliski kontakt z morską bryzą niech świadczy fragment artykułu Kurta Schwerina, przyjaciela Maxa Pinkusa. Pisał on o płótnach i adamaszkach z fränklowskiej fabryki wprost, że: „Leżały na stołach wielkich parowców oceanicznych (…)”.
W tym miejscu znów powołam się na opinię Waltera Pinkusa, który – przypomnijmy – jest potomkiem prudnickich Pinkusów, choć nie w bezpośredniej linii – jego pradziadkiem był Beniamin Pinkus (1831 – 1879), brat Josefa Pinkusa, który tak prężnie „rozkręcał” firmę wespół z Samuelem Fränklem. Walter, na co dzień zamieszkujący Ann Arbor w stanie Michigan, podzielił się ze mną ciekawymi informacjami dotyczącymi paryskiego kierunku eksportu wyrobów z Prudnika. Mianowicie pościel z Neustadt miała być używana przez Grand Hotel w Paryżu. Tak twierdziła wnuczka Freda Pinkusa (brat wspomnianego już Benjamina oraz Josefa – był przedstawicielem firmy S. Fränkel na Nowy Jork) – Virginia, z którą Walter kilkukrotnie w życiu miał okazję rozmawiać. „Zastanawiała się, dlaczego nie zatrzymaliśmy się w rodzinnym hotelu, gdy byliśmy w Paryżu.” – napisał w korespondencji mailowej. Stwierdzenie „rodzinny hotel” opatrzył cydzysłowiem, co może sugerować, że choć hotel nie był własnością rodziny, to jednak z powodu części wyposażenia był jej szczególnie bliski.
Gdzie jeszcze używano wyrobów z fabryki Fränkla? Produkowane w Prudniku obrusy leżały na stołach takich hoteli jak Schlosshotel w mieście Gotha, czy berlińskiego Savoyu. Musiały być używane w wielu miejscach na świecie, wszak zyskały sobie ogromną renomę dzięki licznym targom i wystawom, na których były eksponowane. m.in. w Budapeszcie, Lipsku, Koln, Amsterdamie, Królewcu, czy Barcelonie. W Hiszpanii zachwyciły samego króla tego państwa – Alfonsa XIII, który przyznał zakładom Fränkla specjalny dyplom!


Zagraniczne reprezentacje – nowe odkrycia
W tym miejscu chciałbym jeszcze na moment powrócić do tematu zagranicznych placówek firmy S. Fränkel. Szczegółowo opisałem go w tym artykule: Nie tylko Prudnik. O filiach i przedstawicielstwach S. Fränkel – Prudnik24. O tym, że placówki takie istniały w Berlinie, Londynie, czy Nowym Jorku wiadomo, jednak jak do tej pory nie znalazłem w źródłach informacji o możliwych adresach ich lokacji. I tu z pomocą – przynajmniej jeśli idzie o Nowy Jork – przyszedł nie kto inny, jak Walter Pinkus. W Nowym Jorku, jak już wspomniałem, prudnicką firmę reprezentował Fred Pinkus, który prowadził tam też własne interesy – zajmował się m.in. handlem wyrobami lnianymi i był udziałowcem w spółce Jaffe & Pinkus. „W nowojorskim spisie z 1900 r. wymieniono bieliznę Freda Pinkusa i O. Jaffe’a pod adresem 87 Leonard Street. Budynek na tej ulicy nadal istnieje, ma już 150 lat”. – pisze Walter Pinkus.
A zatem – z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że to tam właśnie mieściła się amerykańska siedziba firmy. Budynek wygląda tak:


To nie koniec nowości. O ile się nie mylę – w żadnym dostępnym polskojęzycznym źródle dotyczącym prudnickich fabrykantów nie można znaleźć fotografii przedstawiającej Beniamina Pinkusa, o którym również już tu pisałem. To osoba nieszczególnie często wymieniana w kontekście głównych udziałowców firmy z rodziny Pinkusów, ale jest ważna choćby właśnie z tego powodu, że była pradziadkiem Waltera, na którego ustalenia się tu powołuję. Co wiemy o Benjaminie?
Beniamin Pinkus (1831 – 1879)
Brat Josefa Pinkusa, wspólnika Samuela Fränkla, syn Haimanna Pinkusa. Karierę zawodową związał głównie z Berlinem, gdzie był kupcem. W tamtejszym oddziale (placówce) firmy S. Fränkel reprezentował prudnicką fabrykę. Jego dzieci zaszły daleko w biznesie i nauce: syn Georg Pinkus został profesorem chemii, a córka Joanna wyszła za właściciela wytwórni cygar z Dzierżoniowa i Wrocławia Wilhelma Schindlera.
A zatem – raz jeszcze (wiem, że Czytelnik może gubić się w rodzinnych zawiłościach i konotacjach) – najprościej kojarzyć Beniamina po prostu jako brata Josefa Pinkusa, który zamieszkiwał willę dzisiejszego „Medyka” na ul. Piastowskiej. I – podobnie jak on – Beniamin również poślubił jedną z córek Samuela Fränkla – Rosalię. Wyglądał (a w zasadzie wyglądali) tak:

Podsumowując: korespondencja z Walterem Pinkusem dała nam nowe, ciekawe informacje o prudnickich fabrykantach. Powyższe zdjęcie również pochodzi z jego kolekcji. To jedna z niewielu żyjących osób spokrewniona z rodziną, która interesuje się jej losami (szczerze mówiąc postawiłbym niezłą sumkę, że jedyna). Przypomnę tylko, że Walter stworzył pokaźne drzewo genealogiczne Pinkusów, a także badał losy zaginionej biblioteki Maxa Pinkusa, która znajdowała się w willi przy ul. Nyskiej. Amerykaninowi najbliższa jest teza, że jej główny dział (m.in. z dziełami Hauptmanna) wpadł w ręce sowieckich oddziałów trofiejnych i spoczywa do dziś w jednej z rosyjskich bibliotek.
Maciej Dobrzański