„Myślałam, że jestem na Titanicu”. Prudnik szacuje straty
Choć na tle innych poszkodowanych miast Prudnik został przez żywioł potraktowany dość łagodnie, to skala zniszczeń i tak przewyższa sytuację z 1997 roku. Najbardziej ucierpiały obiekty sportowe.
Wdarcie się wody do hali przy ulicy Łuczniczej przypominało sceny rodem z filmu katastroficznego. Właścicielka restauracji „Olimp”, Beata Szczepańska, mówi nam, że czuła się, niczym na pokładzie słynnego Titanica, gdy woda z hukiem przewracała sprzęty w jej restauracji. Dla znajdującej się tuż obok hali żywioł nie był bardziej łaskawy. Trzymetrowa fala pozrywała parkiety, zniszczyła trybuny, powyrywała drzwi. Hala przez jakiś czas zamieniła się w potężny basen. Jej przyszłość – jak słyszymy od Małgorzaty Halek, szefowej Agencji Sportu i Promocji Gminy Prudnik – wyjaśnią ekspertyzy.
– Dadzą one odpowiedź na pytanie w jakim stanie są fundamenty hali i czy będzie się ona w ogóle nadawała do użytkowania. – zapowiada.
Sytuacja z halą to dramat dla dwóch klubów – swoje mecze rozgrywa tu koszykarska Pogoń, ale obok obiektu znajdują się budynki klubu łuczniczego Obuwnik. Zostały one kompletnie zdewastowane przez wodę.
Tak się składa, że w Prudniku także drugi ważny obiekt sportowy znajduje się na terenie zalewowym. Mowa o stadionie piłkarskim przy ul. Kolejowej. A ten właściwie powstał od nowa. Wyczekiwana przez długie lata nowoczesna arena piłkarska za ponad 18 mln zł. rosła w oczach i po feralnym weekendzie planowano już sadzanie trawy. Wtedy przyszła wielka woda. Zniszczyła supernowoczesną bieżnię i elektronikę. W tym wypadku też niezbędne będą ekspertyzy, aczkolwiek prognozy są lepsze niż w przypadku hali. Oddanie stadionu do użytku jednak zapewne znaczenie się opóźni.
Powódź dotknęła też jednego z największych pracodawców w mieście – Spółdzielnię Pionier. Zakład dosłownie utonął w wodzie, która w niedzielę 15 września osiągnęła na rzece Prudnik szczytowy poziom. Wczoraj na jego terenie pracowało wojsko. W przypadku wszystkich zniszczonych obiektów jedną z form ratunku będą środki z ubezpieczenia.
– Moja mama od kilku dni przebywa w moim mieszkaniu, jest całkowicie załamana, nie wiemy, co dalej robić – mówi nam prudniczanka, której rodzicielka, będąca w podeszłym wieku, zamieszkuje ulicę Chrobrego. Mieszkanie na parterze zostało zalane, w piwnicach został węgiel, który zupełnie przemókł. Zawilgocone są ściany, które wymagają osuszaczy. Tych brakuje, a zbliża się zima. W Prudniku takich mieszkań jest więcej – ucierpiały te znajdujące się na parterach na takich ulicach jak Morcinka, Kochanowskiego, czy wspomniana Chrobrego.
Do zestawu zniszczeń dodać należy też prywatnych przedsiębiorców, którym woda podtopiła lub mocno zalała lokale.
Swój dramat – choć nieporównywalny z utratą lub zniszczeniem mieszkania – przeżywa wielu działkowców z gminy. Część działek jest zupełnie zrównanych z ziemią. Przykładem fragment kompleksu ogrodów „Za szpitalem”, w pobliżu rzeki. Wiele osób zainwestowało w rozwój swoich zielonych oaz spokoju duże pieniądze. Teraz przed nimi praca, która może przerosnąć możliwości starszych działkowiczów.
Straty poniosły też wsie. Zerwane mosty i drogi – to rzeczywistość Łąki Prudnickiej i Moszczanki.
Kilka dni temu premier zapowiedział, że rząd będzie w stanie zapewnić nawet 23 mld zł na program „Odbudowa Plus”. Na razie niecenioną pomocą jest to, co w Prudniku robi wojsko. Aktualnie aż 300 żołnierzy sprząta miasto.
Czy halę Obuwnika da się uratować? Na kiedy przesunie się otwarcie stadionu? Co z miejscami pracy, kiedy odbudowane zostaną drogi i mosty? To pytania, które zadaje dziś sobie wielu mieszkańców naszego miasta, w tym niżej podpisany. Warto jednak pamiętać, że Prudnik w większości ocalał. Dla porównania władze Głuchołaz wyceniły straty na ćwierć miliarda złotych! W mieście trwa obecnie budowa nowego mostu tymczasowego. Fot. M. Dobrzański
Maciej Dobrzański
Bądź pierwszy, napisz swój komentarz!
Napisz komentarz